w wieko skrzyni, na której siedział...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Po wejciu Wooda do zespou, cho na razie tylko tymczasowym, zaczo si wyczuwa obecno elementu przyjani, o ktrej w przypadku Taylora trudno waciwie byo mwi...
»
– Czy pani Leben też zalicza się do grupy, w której jest Gavis? – spytał Julio...
»
- Skąd ona ją wzięła?- Kazała zrobić zaraz po twoim wyjeździe z Cimmury i przywiozła tu z sobą, pewnie dla tej samej przyczyny, dla której rybak zawsze ma w...
»
Psychoterapia grupowa ma szereg zalet, ktrych nie ma terapia indywidualna: l) pacjent znajduje si itu w naturalnej sytuacji spoecznej, w ktrej dowiaduje si, e jego...
»
Cotton Mather w swojej demonicznej "Szóstej Księdze", której nie należy czytać po zmierzchu, rzucając klątwę bynajmniej nie przebierał w słowach...
»
rwnie formy ycia politycznego, w ktrej obdarzeni cnot ludzie bdsi czuli u siebie, jeeli w ogle mog si tak czu w...
»
w ktorej pozwolisz sobie na przywiazanie, w sensie jakie temu slowu nadaje, blokujesz otwartosc na wieleinnych spraw...
»
i komnata, w której ich przetrzymywano, były dokładnie, wręcz precyzyjnie wyrąbane 63 @ Han Solo i utracona fortuna w skale, wyraźnie...
»
t, ktra bya nadziej i szczciem jego ycia i dla ktrej jedynie pragn zachowa oczy...
»
swoje ogrody i siedziby we wspólnej wiosce, po śmierci grzebie się ich na wspólnej działcena ziemi przodków...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Coś uwierało go w gardle. Przełknął ślinę. Nagle
o czymś sobie przypomniał. Wstał.
— Podnieś się — rozkazał.
Spełniła rozkaz. Głowę wciąż miała pochyloną, ale poza tym stała wyprostowana,
nie garbiła się, nie zwieszała rąk. Tylko patrzeć, a ujmie się pod boki. . . Z coraz głębszą zadumą spoglądał na duże, twarde piersi, ocenił płaski brzuch i linię nóg.
— Odwróć się.
Z tyłu wyglądała równie dobrze; pośladki i plecy miały znakomity kształt.
Trzymał na statku kufer pełen kobiecych strojów. Siedział na nim przed chwilą. . .
Suknie i spódnice były bardzo kosztowne, często haftowane złotem, zdobione perłami.
50
Łup z kupieckiej kogi. Chciał to wszystko sprzedać przy jakiejś okazji, ale nie zdarzyła się dotąd.
— W tej skrzyni — powiedział — są suknie. Wybierz sobie, co ci się podoba. Nie
zareagowała.
— Usłyszałaś? Załóż coś na siebie. — Otworzył wieko skrzyni, przez chwilę grzebał
w środku, po czym wyciągnął jakiś czarny aksamit. — Podrzyj to i zrób sobie opaskę,
ta dziura zamiast oka to nie jest dobry pomysł. Czekaj. Najpierw umyj się i uczesz.
Popchnął ją ku niewielkim drzwiom w kącie kajuty. — Tam znajdziesz dzban z wodą,
jest też zwierciadło i miedziany grzebień. Wiem, że to za mało dla damy — uśmiechnął
się nagle — ale to niestety wszystko, co mogę waszej godności ofiarować.
Mówił powoli, starannie. Miał nadzieję, że można go zrozumieć. Wrzasnąć po ga-
ryjsku „Za mną!” albo „Nie brać jeńców!” nie było trudną sztuką. Co innego rozmawiać
o zwierciadłach i strojach.
Dziewczyna zniknęła za wskazanymi drzwiami. Rapis otworzył sąsiednie, wiodące
do sypialni. Odziedziczył te apartamenty po armektańskim dowódcy eskadry. Bardzo
niewiele okrętów zapewniało swoim kapitanom podobne luksusy. Ogarnął wzrokiem
51
rozbebeszoną pościel, porozrzucane odzienie, broń i wszelkie klamoty. Cóż, dziewczyna mogła się przydać. Zresztą nie tylko do sprzątania. . . Nie tolerował kobiet w załodze, wiedział, czym to się kończy. Jak u Alagery. Jej mieszana banda więcej gziła się pod
pokładem, niż myślała o stawianiu żagli. Alagera była kapitanem tylko z tytułu, tak
naprawdę nikt jej nie słuchał. W takich warunkach każdy zwrot okrętu, każde ostrze-
nie, urastało do rangi wielkiego manewru. Na kobiety był czas w tawernach, na lądzie.
Ale teraz. . . Skoro czynił odstępstwa od zasad, dając załodze prezent, mógł pofolgować i sobie. Zresztą. . . Chodziło o dzień, może dwa.
Usiadł na posłaniu i przetarł twarz dłońmi. Coś go niepokoiło — i chyba wiedział co.
Twarz tej dziewczyny była przerażająca. Nigdy dotąd nie sądził, że widok jakiejkolwiek rany wyzwoli w nim taki. . . lęk. Właśnie lęk. Miał ochotę uderzyć tę kobietę, sprawić jakoś, żeby jej nie było. Pusty, ohydny oczodół. . . Ale przecież widywał daleko gorsze rany. Dlaczego właśnie ta twarz tak bardzo go poruszyła? Prawie. . . zabolała.
Uciekając od niewygodnych myśli, zaczął snuć plany. Nie miał pojęcia, gdzie skie-
rować „Węża Morskiego”. Cóż za fatalny rok. . . Zwykle miał dokładne, sprawdzone
wieści o cennych ładunkach i okazjach wszelkiego rodzaju, które mogły dać pieniądz.
52
Jeśli mu czegoś brakowało — to czasu, by wykorzystać je wszystkie. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio musiał szukać zajęcia dla swojego żaglowca. Fatalny rok, naprawdę.
Nadciągała jesień, pora burz. Była zbyt blisko, by przedsięwziąć jakąś poważniej-
szą wyprawę — i zbyt daleko, by nic nie robić do jej nadejścia. Kręcić się po Morzu
Zwartym, licząc na szczęśliwy traf? Odwykł już od takich polowań. . .
Potarł dłonią podbródek. A może do Bezimiennego Obszaru? Po Porzucone Przed-
mioty? W Obszarze czas płynął inaczej, to nie było zwykłe miejsce. . . Mógłby tam
przeczekać porę burz. Ryzykowne, ale. . . ?
Był już kiedyś w Obszarze. Nie bez kozery zwano to miejsce Złym Krajem. Stracił
trzy czwarte załogi. Ale ci, co przeżyli, mogli sobie winszować. Za Porzucone Przed-
mioty płacono już nie srebrem, a złotem. Marynarze, przepełnieni zabobonnym lękiem,
na wyścigi wyzbywali się drogocennej, „magicznej” zdobyczy. Pierwotnie on także
zamierzał jak najszybciej przehandlować swój łup. Jednak po namyśle zostawił sobie
Rubin Córki Błyskawic, Geerkoto, potężny Ciemny Przedmiot. Nigdy nie żałował tej
decyzji. Nie potrafił w pełni wykorzystać drzemiących w Rubinie sił, ale samo jego
53

Powered by MyScript