swoje ogrody i siedziby we wspólnej wiosce, po śmierci grzebie się ich na wspólnej działcena ziemi przodków...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
ziemi bÄ™dzie trwaÅ‚o trzydzieÅ›ci siedem lat? – A jak myÅ›lisz, Tomek, ile bÄ™dzie trwaÅ‚o? – Hm, byÅ‚oby ryzykowne, gdybyÅ›my kopali tak...
»
Z jednej strony na Ziemię startowały obiekty latające z tych kosmicznych habitatów, z drugiej zaś strony takie latające pojazdy budowano też na Ziemi...
»
Klaudiusz ochrzcił swoje przysposobione dziecko i nazwał je Quasimodo; może chciał przezto upamiętnić dzień, w którym je znalazł, a może chciał wyrazić...
»
— Siedzi tam, przy kominku — odparÅ‚a panna Gorringe...
»
36bóle wewnêtrzne stanowi¹ zwykle sygna³ mniej lub bardziej powa¿nej choroby, gro¿¹cej utrat¹ sprawnoœci ¿yciowej, a nawet œmierci¹, st¹d nie tylko "bol¹", ale te¿...
»
 XVIRano Tanner brnÄ…c w bÅ‚ocie i omijajÄ…c leżące na ziemi gaÅ‚Ä™zie, gÅ‚azy oraz zdechÅ‚e ryby obszedÅ‚ samochód dookoÅ‚a, otworzyÅ‚ tylne...
»
Rand przeraziÅ‚ siÄ™ na widok ogira, który wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ jak­by spod ziemi, z jednego z poroÅ›niÄ™tych trawÄ… i kwiatami kopców, stojÄ…cych miÄ™dzy drzewami...
»
Autostopem co kilka lat przenosiło swą siedzibę, a więc i budynek centrali, na inną planetę, gdzie natychmiast wybuchała radość i próżna euforia...
»
Na tej wieży albo raczej sali, królowie uciechy swoje miewali, kolacye jadali, tańce i różne odprawowali rekreacye, bo jest w ślicznym bardzo prospekcie 5: może z...
»
- Popatrzcie - powiedział poważnym tonem Chaka, wskazując wystający z ziemi szkielet zwierzęcia wielkości małego jelenia o krótkich przednich nogach...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Centralnym miejscem każdej wsi jest cmentarz zarośnięty krzakami
rycynusa o błyszczących liściach. Na tym cmentarzu spoczywają krewni z linii matki,
mężczyźni i kobiety, za życia „właściciele" wsi, teraz pogrzebani w jej centrum.
Wokół niego grupują się domy o płaskich dachach należące do żyjących członków linii
matrylinealnej. W obrębie tej grupy istnieje dziedziczenie i ścisła współpraca. Nosi on nazwę
„mleka matki" - susu, a należą tu potomkowie żeńskiej linii oraz bracia tych kobiet w każdym
pokoleniu. Nie obejmuje ona dzieci owych braci, te bowiem należą do wiosek swoich matek,
to jest grup, wobec których żywi się na ogół największą wrogość. Susu, często razem z inną,
blisko spokrewnioną susu, zamieszkuje własną wieś, której odrębność jest ściśle prze-
strzegana. Na Dobu nie ma przypadkowego przychodzenia i wychodzenia ze wsi. Wokół
każdej wsi biegnie ścieżka i ci, którzy mają przywilej podchodzenia tak blisko, po niej
chodzą. Jak zobaczymy, dzieci mężczyzn z danej wsi po śmierci ojca zostają pozbawione
nawet tego przywileju. Jeśli ojciec jeszcze żyje lub jeśli jest to wieś ich współmałżonka,
mogą wejść za zaproszeniem. Wszyscy inni obchodzą ją bocznymi ścieżkami i nie wolno im
się zatrzymywać. Nawet uroczystości religijne, święta zbiorów czy inicjacje plemienne nie są
okazją do swobodnych zebrań. Dobu nie wyróżniają bowiem tego rodzaju okazji. Publiczny
plac tańców u Trobriandczyków zastąpił u Dobu cmentarz położony w środku wsi.
Dobuańczycy zbyt dobrze zdają sobie sprawę z niebezpieczeństw grożących w obcych
miejscach, aby oddalać się od domu z powodu jakichś zwyczajów towarzyskich czy religij-
nych. Zbyt dobrze zdają sobie też sprawę z niebezpieczeństwa czarów zazdrości, aby
tolerować obcych we własnej twierdzy.
Oczywiście małżeństwo można zawrzeć tylko z kimś spoza tego zaufanego kręgu.
Pozostaje ono w obrębie zespołu i dlatego łączy dwie wsie, między którymi panuje wrogość.
Małżeństwo nie łagodzi tej wrogości. Od samego początku istniejące zwyczaje wzmagają
walkę i urazy między grupami, które ono wiąże. To właśnie akt wrogości przyszłej teściowej
zapoczątkowuje małżeństwo. Tarasuje ona sobą drzwi domu, w którym młody człowiek śpi z
jej córką, i w ten sposób zostaje on schwytany i zatrzymany aż do publicznej ceremonii
zaręczyn. Od osiągnięcia dojrzałości chłopiec co noc sypiał w domach niezamężnych
dziewcząt. Na mocy prawa zwyczajowego własny dom jest przed nim zamknięty. Przez kilka
lat wymyka się, często zmieniając dziewczęta i opuszczając dom na długo przed świtem. Jeśli
go w końcu złapią, to zazwyczaj dzieje się tak, dlatego że znużyły go częste zmiany partnerek
101
i związał się trwałej z którąś z nich. Nie zachowuje już dawnej ostrożności i nie zrywa się tak
wcześnie. Niemniej nigdy nie uważa się, że dobrowolnie przyjął na siebie zniewagę
małżeństwa, a przeciwnie uważa się, że zostaje do tego zmuszony przez stojącą w progu starą
wiedźmę, swą przyszłą teściową. Kiedy mieszkańcy wsi, krewni dziewczyny ze strony matki,
ujrzą starą kobietę stojącą nieruchomo w drzwiach, zbierają się, młoda para na oczach gapiów
schodzi z góry i siada na macie rozłożonej na ziemi. Mieszkańcy wsi przypatrują się jej przez
pół godziny, a potem stopniowo się rozchodzą. Nie dzieje się nic więcej i właściwie do tego
sprowadza się akt zaręczyn.
Od tej chwili młody człowiek musi liczyć się ze wsią swej żony. Pierwsze żądania dotyczą
pracy. Teściowa daje mu natychmiast motykę z poleceniem: „Teraz pracuj". Musi uprawiać
ogród pod dozorem teściów. Kiedy oni gotują i jedzą, nie może zaprzestać pracy, nie wolno
mu bowiem jeść w ich obecności. Stoi przed nim podwójne zadanie: kiedy skończy pracę
przy bulwach teścia, czeka go jeszcze praca we własnym ogrodzie na gruntach swojej
rodziny. Teść daje swobodne ujście swej żądzy władzy i swobodnie wykorzystuje ową
władzę nad zięciem. Taka sytuacja trwa przez rok lub więcej. Ale nie tylko sam chłopiec
zostaje uwikłany przez małżeństwo, również jego krewnych obciąża ono pewnymi

Powered by MyScript