Wyswobodziłem się z jego uścisku...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– SkoroÅ› go nie widziaÅ‚, skÄ…d możesz wiedzieć, że byÅ‚ na strychu? – Toć jego wÅ‚asna żona musiaÅ‚a chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
spełnienie przez przychodzącego świeżo człowieka, w jego historyczności, posiada ono moc, która budzi, a nie moc, która obdarza, bo ta raczej zwodziłaby...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
· Automatyczne uleganie autorytetom oznaczać może uleganie jedynie symbolom czy oznakom autorytetu, nie zaś jego istocie...
»
współobywatelom, że wÅ‚aÅ›ciwie jego wypychano, ażeby siÄ™ biÅ‚ z synem margrabiego o obra- zÄ™ ksiÄ™cia Napoleona – mais je leur ai dit 353 –...
»
W¹tpliwoœci co do stanu psychicznego œwiadka i jego stanu rozwoju umys³owego mog¹ wynikaæ z informacji uzyskanych od innych osób w toku postêpowania przygotowawczego, w...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
Jednakże gdy opuÅ›ciÅ‚ swe zakrwawione rÄ™ce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniaÅ‚y i napuchÅ‚y tak, że nie mógÅ‚ dÅ‚użej wytrzymać dotyku...
»
Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie...
»
Regis wdrapał się na stojące obok krzesło, by lepiej przyjrzeć się znamieniu, lecz już wcześniej był pewien, że jego bystre oczy nie zwiodły go, że znamię na...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Staliśmy twarzą w twarz, przeszywając się wzrokiem. To on jakoś nie potrafił dostrzec piękna wokół nas. Może po prostu nie chciał widzieć, lub był zazdrosny, bo ona wybrała mnie...
— Zwiewaj wiÄ™c, jeÅ›li siÄ™ boisz... — WzruszyÅ‚em ramionami i usiadÅ‚em na jednej z Å‚aw.
— Nie... — powiedziaÅ‚ ponuro. — PoszedÅ‚eÅ› za mnÄ…. Nie zostawiÄ™ ciÄ™ teraz. — UsiadÅ‚ niezgrabnie, wciąż patrzÄ…c spode Å‚ba.
Zesztywniałem, podejrzewając, że traktuje mnie protekcjonalnie, ale w tej chwili kaganki wokół nas rozbłysły i do komnaty wszedł korowód panien. Każda trzymała potrawę, której moja matka nie powstydziłaby się przed gośćmi. Lady Deraa weszła w ślad za nimi, uśmiechając się, a ja zapomniałem o głodzie.
— Nie jedz tego... — Szept Medroca byÅ‚ przykry dla mych uszu.
Usłyszałem słowa, ale nie zrozumiałem ich. Spojrzawszy w dół, zobaczyłem przed sobą tacęz jakąś dziwną pieczenia, owocami, które czerwieniły się jak dziewczęce policzki, i białym chlebem. Ale nie dbałem o strawę, gdy moja pani stała przede mną.
— Jedz — powiedziaÅ‚a Å‚agodnie, wycinajÄ…c z owocu trójkÄ…cik, który ociekaÅ‚ sÅ‚odyczÄ…, kiedy ugryzÅ‚a go, a potem wyciÄ…gnęła w mojÄ… stronÄ™. Nie mogÅ‚em oderwać oczu od jej karmazynowych ust, wilgotnych teraz od soku. Na oÅ›lep siÄ™gnÄ…Å‚em po owoc.
— Nie!
Krzyk Medroca był wystarczająco głośny, by wybił mnie z nastroju. Z wściekłością odwróciłem się do niego. Uderzył laską, wytrącając mi owoc z ręki.
— Spójrz, Aelvanie, spójrz na to teraz, widzisz? — ChwyciÅ‚ mnie jednÄ… rÄ™kÄ… za ramiÄ™, a laskÄ… szturchnÄ…Å‚ coÅ›, co nagle siÄ™ skurczyÅ‚o i zadymiÅ‚o na kamieniach. Kamienie? Przecież podÅ‚oga przykryta byÅ‚a cennymi dywanami. Wciąż nie mogÄ…c zrozumieć, podniosÅ‚em wzrok i zobaczyÅ‚em Medroca, który wymachiwaÅ‚ laskÄ…. ZawadziÅ‚ niÄ… o rÄ™kaw pani.
Nie było nic melodyjnego w jej krzyku. Cofnęła się przed uderzeniem kija. Tam, gdzie dotknęło drewno, materiał wydawał się przypalony i złuszczony, jakby trawił go niewidzialny płomień. Wciąż krzycząc, zaczęła zdzierać z siebie szaty.
Medroc stanÄ…Å‚ w pozycji Å‚ucznika, trzymajÄ…c kij w pogotowiu.
— Pozwól mu odejść — powiedziaÅ‚ chrapliwie. — Ukaż mu swÄ… prawdziwÄ… twarz albo przypalÄ™ twe ciaÅ‚o.
ZamrugaÅ‚em i zÅ‚apaÅ‚em siÄ™ krawÄ™dzi stoÅ‚u, by nie stracić równowagi, ale stół zaczÄ…Å‚ siÄ™ ruszać, kurczyć — i w koÅ„cu zniknÄ…Å‚! PotknÄ…Å‚em siÄ™, poczuÅ‚em zawrót gÅ‚owy, gdy komnata rozpadaÅ‚a siÄ™ na moich oczach. Moja rÄ™ka natrafiÅ‚a na ramiÄ™ Medroca. WsparÅ‚em siÄ™ na nim, patrzÄ…c na to, czym staÅ‚a siÄ™ lady Deraa. Jej rÄ™ce i nogi wciąż jeszcze spowite byÅ‚y materiaÅ‚em, lecz tym razem nie miaÅ‚em ochoty zgÅ‚Ä™biać jej tajemnicy. To, co widziaÅ‚em teraz, byÅ‚o włóknami mięśni i skrawkami zniszczonej skóry. Usta, które mnie uwodziÅ‚y, okazaÅ‚y siÄ™ pyskiem rozwartym w przewrotnym uÅ›miechu, ukazujÄ…cym kÅ‚y. Monstrum uÅ›miechnęło siÄ™ jeszcze bardziej, ryknęło i zaczęło siÄ™ do mnie zbliżać.
— Uciekaj! — Medroc zaciÄ…Å‚ ciÄ…gnąć mnie w stronÄ™ drzwi. Komnata staÅ‚a siÄ™ peÅ‚na cieni. Dziewczyny zmieniÅ‚y siÄ™ w stworzenia nie mniej okropne niż ich pani. PodÅ‚oga byÅ‚a rumowiskiem kamieni i caÅ‚y czas potykaÅ‚em siÄ™, próbujÄ…c iść za swym towarzyszem.
— To ludzie nadali mi takÄ… postać! ZawdziÄ™czam jÄ… waszej wojnie z magiÄ…! To Czarownice z waszej rasy tak okrutnie mnie ukaraÅ‚y. Teraz wy za to zapÅ‚acicie!
O mało nie ogłuchłem od tego krzyku, a słowa, które słyszałem, przepełniały bólem moją duszę.
— MogÅ‚eÅ› mnie uratować! MogÅ‚eÅ› uczynić mnie piÄ™knÄ…! ZawahaÅ‚em siÄ™.
— Medroc, sÅ‚yszaÅ‚eÅ›?

Powered by MyScript