- Z szałasu na Wielkich Saniach przynieśli kamień...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Złoty pierścień miał kształt węża pożerającego własny ogon, Wielkiego Węża, który stanowił symbol Aes Sedai, ale nosiły go także Przyjęte...
»
pokrytych czerwonym aksamitem owinięte były spiralnie białe koronki: przez całą długość salonu biegły zwoje gipiur; na ladach piętrzyły się wielkie...
»
Jednak od czasu do czasu popełniają, jak sądzę, wielki błąd i myślę, że Pawełwłaśnie coś takiego zrobił...
»
Oby nam się dobrze działo! Bohu! wszystkie bohy w niebie - Jako w tęczę patrzą w ciebie! - 36 Szczodre na nas wielkie bogi, Dają co rok pokój...
»
I wtedy, przy wtórze dziwnej melodii, do pokoju na płynęły z głębin wszelkie sny i wspomnienia Wielkich, którzy zeszli na dno oceanów...
»
CaÅ‚y paryski wielki Å›wiat, a także półświatek, naj­pierw siÄ™ zdziwiÅ‚, potem nie uwierzyÅ‚, a wreszcie pogodziÅ‚ siÄ™ z tÄ… osobliwÄ… odmianÄ…...
»
Szanghaj finansow¹ stolic¹ Azji? Tutejsza gie³da doprowadzi³a do ruiny miliony ciu³aczy i jest miejscem o drugorzêdnym znaczeniu, a wielkie chiñskie przedsiêbiorstwa...
»
widowiskowe można budować na podstawie planów prostych i regularnych jak teatry włoskie, gdzie kobiety nie należące do wielkiego świata zajmują parter...
»
Nie podejrzewająca niczego Gunnlod otworzyła drzwi na szczycie wielkiego tunelu w skale, który prowadził do komnaty skarbca, gdzie się znajdowali...
»
Szmaragd radży Z wielkim trudem James Bond ponownie skoncentrował uwagę na małej żółtej książce, którą trzymał w ręku...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Gdy go się dotknęło, czuć było życie, zupełnie jakby płonął w nim ogień. Wtedy właśnie została rozdarta kurtyna dni i ujrzeliśmy przed nami świat takim, jaki będzie, gdy zniknie śnieg. Słońce świeciło jasno i wszędzie było mnóstwo roślin. Chodzili między nimi ludzie z naszego plemienia, a wraz z nimi Lenizee, jego żona i dzieci.
- A co my musimy robić? - przypomniał mu Poszukiwacz Gniazd.
- Nie wolno nam jeść niektórych rodzajów żywności - odparł markotnie Białe Jabłko, po czym nieoczekiwanie się uśmiechnął. - Tego właśnie nie rozumiem. Można jeść wszystko, co można zdobyć, natomiast nie wolno jeść tego, czego nie ma. Jak moglibyśmy jeść coś, czego nie ma?
- To, co spotyka się bardzo rzadko, nie może być zjadane. Takie jest nowe prawo. Niektóre ptaki, na przykład... - Poszukiwacz Gniazd umilkł, a ja, spoglądając w kierunku wypełnionego już ciemnością wejścia zauważyłem, że śnieg zdążył już zatrzeć ślady niedawnej potyczki z Mimmunką. Nawet jego krew, do tej pory odcinająca się wyraźnie od białego śniegu, zniknęła pod świeżą puszystą warstwą.
- Niektóre ptaki zakładają gniazda pod zwieszającymi się do ziemi gałęziami - wyjaśnił Białe Jabłko. -Kiedy nadejdzie ciepło, nie będą wiedziały, co się dzieje i przez jakiś czas będą znosiły mało jajek. Nie wolno ich jeść.
Poszukiwacz Gniazd leżał z zamkniętymi oczami. Po chwili Białe Jabłko nachylił się do mnie i dokończył przyciszonym głosem:
- On znajdował kiedyś bardzo dużo tych gniazd i teraz się tym martwi. Ale wtedy można było to robić. Czy prawo może sięgać wstecz?
Potrząsnąłem głową.
Niespodziewanie odezwał się Poszukiwacz Gniazd
- Myślałem, że zginę w obronie kobiet i dzieci. Nie sądziłem, że umrę przy ognisku.
 
Szósty dzieÅ„. PrzesÅ‚uchaÅ‚em wÅ‚aÅ›nie to, co nagraÅ‚em wczoraj – Cim jeszcze siÄ™ nie obudziÅ‚a – i doszedÅ‚em do wniosku, że nie powinienem urwać tak raptownie mojej relacji. Nie byÅ‚o to jednak zamierzone, po prostu po odejÅ›ciu czÅ‚owieka zwanego MimmunkÄ… nic wiÄ™cej już siÄ™ nie zdarzyÅ‚o. Åšnieg padaÅ‚ nieustannie. Poszukiwacz Gniazd leżaÅ‚ przy ognisku, oddychajÄ…c chrapliwie. ResztÄ™ wieczoru spÄ™dziÅ‚em rozmawiajÄ…c z innymi czÅ‚onkami plemienia i przysÅ‚uchujÄ…c siÄ™ ich rozmowom, a potem wszyscy poszli spać.
Kiedy siÄ™ obudziÅ‚em dziÅ› rano, Poszukiwacz Gniazd już nie żyÅ‚. Zdaje siÄ™, że tylko dla mnie stanowiÅ‚o to zaskoczenie, inni bowiem wyjaÅ›nili mi, że musiaÅ‚ czuć zbliżajÄ…cÄ… siÄ™ Å›mierć wtedy, gdy mówiÅ‚ o niej poprzedniego wieczoru. Dlatego wÅ‚aÅ›nie wszyscy poÅ‚ożyli siÄ™ spać w tak znakomitych nastrojach – wiedzieli bowiem, że mogÄ… niebawem oczekiwać stypy i przypuszczali, że ja także siÄ™ z tego powodu cieszÄ™. ZapytaÅ‚em, czy majÄ… zgromadzonÄ… specjalnie na ten cel żywność. WytÅ‚umaczyli mi, że jedynym daniem na stypie bÄ™dzie wÅ‚aÅ›nie Poszukiwacz Gniazd. WolaÅ‚em siÄ™ po tym już nie odzywać, ale zdaje siÄ™, że BiaÅ‚e JabÅ‚ko zauważyÅ‚ wyraz mojej twarzy, bowiem odwoÅ‚aÅ‚ mnie potem na bok i zapewniÅ‚, że sam Poszukiwacz Gniazd wielokrotnie uczestniczyÅ‚ w takich ucztach i że jego duch dopiero wtedy, zazna prawdziwego spokoju, gdy jego ciaÅ‚o w caÅ‚oÅ›ci wróci do plemienia, do którego należaÅ‚o. WspomniaÅ‚ też coÅ› o tym, że to bardzo przykre, iż matka Poszukiwacza Gniazd już nie żyje, bowiem podczas stypy miaÅ‚aby prawo do serca i oczu swego zmarÅ‚ego syna.
Podczas naszej rozmowy kobiety zaczęły już oprawiać ciało. Nie chciałem zostać tu ani chwili dłużej; najszybciej jak tylko mogłem, opuściłem szałas i ruszyłem w stronę zarośli, w których ukryłem moje sanie.
Śnieg jeszcze trochę prószył, a wiatru było tylko tyle, że mogłem czuć jego podmuchy na twarzy. Przekonałem się niebawem, jak mądrym pomysłem było zdejmowanie żagla na noc i trzymanie go pod ubraniem, bowiem pozostawiony przeze mnie na saniach zamarzł tak, że za nic nie mogłem go rozprostować. Musiałem rozpalić ognisko i dopiero gdy się ogrzał, udało mi się rozpiąć go na maszcie.
MusiaÅ‚em dopchać sanie do szlaku – tam na ubitym Å›niegu mogÅ‚em wykorzystać nawet wiatr tak sÅ‚aby, jak dzisiaj; jechaÅ‚em, tyle że dosyć wolno.
Odkryłem, że takie właśnie, niespieszne żeglowanie ma swoje przyjemne strony. Nawet nastawiwszy żagiel maksymalnie do wiatru mogłem swobodnie zmieniać pozycje w saniach, nie obawiając się ewentualnej wywrotki. Zdobycie każdego, niewielkiego nawet wzniesienia traktowałem jak wielki sukces, który mogłem następnie godnie uczcić zjeżdżając w dół po pochyłości. Żagiel wtedy przez chwile łopotał bezużytecznie, by zaraz ponownie wypełnić się wiatrem i jak się zdawało, ze zdwojoną dzięki temu krótkiemu odpoczynkowi siłą pchał nas dalej naprzód.
SÅ‚oÅ„ce byÅ‚o już w pół swej drogi na niebie, kiedy ujrzaÅ‚em PromienistÄ… Cim. BiegÅ‚a przede mnÄ… po szlaku, z poczÄ…tku tak bardzo oddalona, że zdawaÅ‚a siÄ™ być tylko maÅ‚Ä…, czarno-brÄ…zowÄ… plamkÄ… na biaÅ‚ym tle Å›niegu. Przy tym wietrze minęło sporo czasu, zanim udaÅ‚o mi siÄ™ z niÄ… zrównać; pamiÄ™tam, że przez jakieÅ› pół godziny myÅ›laÅ‚em, że jest mężczyznÄ… – nie tylko dlatego, że wydawaÅ‚o siÄ™ bardziej prawdopodobne, iż samotny wÄ™drowiec bÄ™dzie wÅ‚aÅ›nie mężczyznÄ…, ale i z racji jej wysokiego wzrostu, za wysokiego jak na kobietÄ™, oraz ze wzglÄ™du na szybkość, z jakÄ… siÄ™ poruszaÅ‚a, a którÄ…, jak siÄ™ wydawaÅ‚o, mogÅ‚a utrzymać w nieskoÅ„czoność.
Na jej widok odczuÅ‚em jakÄ…Å› bliżej nie sprecyzowanÄ… obawÄ™. TrzymaÅ‚a siÄ™ poÅ‚udniowej krawÄ™dzi szlaku – gdybym jechaÅ‚ po jego północnej stronie, to w momencie, kiedy bym jÄ… wyprzedzaÅ‚, dzieliÅ‚aby nas blisko stumetrowa odlegÅ‚ość. MogÅ‚a stanowić dla mnie zagrożenie, lecz gdybym minÄ…Å‚ jÄ… bez zatrzymywania, straciÅ‚bym okazje zasiÄ™gniÄ™cia informacji. Z drugiej strony, gdybym siÄ™. jednak zatrzymaÅ‚, straciÅ‚bym te przewagÄ™, jakÄ… dawaÅ‚a mi szybkość saÅ„.
Gdy odległość miedzy nami zmniejszyła się i mogłem dokładniej obserwować jej ruchy, doszedłem do wniosku, że musi być kobietą, chociaż biegła długim krokiem doskonale wytrenowanego atlety. Zauważyłem również, że nie miała innej broni oprócz zwykłej pałki, niewiele dłuższej od tych, których Wiggikki używają jako amunicji do swoich kusz, z tą tylko różnicą, że jej była zupełnie prosta.

Powered by MyScript