Gdy go siÄ™ dotknęło, czuć byÅ‚o życie, zupeÅ‚nie jakby pÅ‚onÄ…Å‚ w nim ogieÅ„. Wtedy wÅ‚aÅ›nie zostaÅ‚a rozdarta kurtyna dni i ujrzeliÅ›my przed nami Å›wiat takim, jaki bÄ™dzie, gdy zniknie Å›nieg. SÅ‚oÅ„ce Å›wieciÅ‚o jasno i wszÄ™dzie byÅ‚o mnóstwo roÅ›lin. Chodzili miÄ™dzy nimi ludzie z naszego plemienia, a wraz z nimi Lenizee, jego żona i dzieci. - A co my musimy robić? - przypomniaÅ‚ mu Poszukiwacz Gniazd. - Nie wolno nam jeść niektórych rodzajów żywnoÅ›ci - odparÅ‚ markotnie BiaÅ‚e JabÅ‚ko, po czym nieoczekiwanie siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚. - Tego wÅ‚aÅ›nie nie rozumiem. Można jeść wszystko, co można zdobyć, natomiast nie wolno jeść tego, czego nie ma. Jak moglibyÅ›my jeść coÅ›, czego nie ma? - To, co spotyka siÄ™ bardzo rzadko, nie może być zjadane. Takie jest nowe prawo. Niektóre ptaki, na przykÅ‚ad... - Poszukiwacz Gniazd umilkÅ‚, a ja, spoglÄ…dajÄ…c w kierunku wypeÅ‚nionego już ciemnoÅ›ciÄ… wejÅ›cia zauważyÅ‚em, że Å›nieg zdążyÅ‚ już zatrzeć Å›lady niedawnej potyczki z MimmunkÄ…. Nawet jego krew, do tej pory odcinajÄ…ca siÄ™ wyraźnie od biaÅ‚ego Å›niegu, zniknęła pod Å›wieżą puszystÄ… warstwÄ…. - Niektóre ptaki zakÅ‚adajÄ… gniazda pod zwieszajÄ…cymi siÄ™ do ziemi gaÅ‚Ä™ziami - wyjaÅ›niÅ‚ BiaÅ‚e JabÅ‚ko. -Kiedy nadejdzie ciepÅ‚o, nie bÄ™dÄ… wiedziaÅ‚y, co siÄ™ dzieje i przez jakiÅ› czas bÄ™dÄ… znosiÅ‚y maÅ‚o jajek. Nie wolno ich jeść. Poszukiwacz Gniazd leżaÅ‚ z zamkniÄ™tymi oczami. Po chwili BiaÅ‚e JabÅ‚ko nachyliÅ‚ siÄ™ do mnie i dokoÅ„czyÅ‚ przyciszonym gÅ‚osem: - On znajdowaÅ‚ kiedyÅ› bardzo dużo tych gniazd i teraz siÄ™ tym martwi. Ale wtedy można byÅ‚o to robić. Czy prawo może siÄ™gać wstecz? PotrzÄ…snÄ…Å‚em gÅ‚owÄ…. Niespodziewanie odezwaÅ‚ siÄ™ Poszukiwacz Gniazd - MyÅ›laÅ‚em, że zginÄ™ w obronie kobiet i dzieci. Nie sÄ…dziÅ‚em, że umrÄ™ przy ognisku. Szósty dzieÅ„. PrzesÅ‚uchaÅ‚em wÅ‚aÅ›nie to, co nagraÅ‚em wczoraj – Cim jeszcze siÄ™ nie obudziÅ‚a – i doszedÅ‚em do wniosku, że nie powinienem urwać tak raptownie mojej relacji. Nie byÅ‚o to jednak zamierzone, po prostu po odejÅ›ciu czÅ‚owieka zwanego MimmunkÄ… nic wiÄ™cej już siÄ™ nie zdarzyÅ‚o. Åšnieg padaÅ‚ nieustannie. Poszukiwacz Gniazd leżaÅ‚ przy ognisku, oddychajÄ…c chrapliwie. ResztÄ™ wieczoru spÄ™dziÅ‚em rozmawiajÄ…c z innymi czÅ‚onkami plemienia i przysÅ‚uchujÄ…c siÄ™ ich rozmowom, a potem wszyscy poszli spać. Kiedy siÄ™ obudziÅ‚em dziÅ› rano, Poszukiwacz Gniazd już nie żyÅ‚. Zdaje siÄ™, że tylko dla mnie stanowiÅ‚o to zaskoczenie, inni bowiem wyjaÅ›nili mi, że musiaÅ‚ czuć zbliżajÄ…cÄ… siÄ™ Å›mierć wtedy, gdy mówiÅ‚ o niej poprzedniego wieczoru. Dlatego wÅ‚aÅ›nie wszyscy poÅ‚ożyli siÄ™ spać w tak znakomitych nastrojach – wiedzieli bowiem, że mogÄ… niebawem oczekiwać stypy i przypuszczali, że ja także siÄ™ z tego powodu cieszÄ™. ZapytaÅ‚em, czy majÄ… zgromadzonÄ… specjalnie na ten cel żywność. WytÅ‚umaczyli mi, że jedynym daniem na stypie bÄ™dzie wÅ‚aÅ›nie Poszukiwacz Gniazd. WolaÅ‚em siÄ™ po tym już nie odzywać, ale zdaje siÄ™, że BiaÅ‚e JabÅ‚ko zauważyÅ‚ wyraz mojej twarzy, bowiem odwoÅ‚aÅ‚ mnie potem na bok i zapewniÅ‚, że sam Poszukiwacz Gniazd wielokrotnie uczestniczyÅ‚ w takich ucztach i że jego duch dopiero wtedy, zazna prawdziwego spokoju, gdy jego ciaÅ‚o w caÅ‚oÅ›ci wróci do plemienia, do którego należaÅ‚o. WspomniaÅ‚ też coÅ› o tym, że to bardzo przykre, iż matka Poszukiwacza Gniazd już nie żyje, bowiem podczas stypy miaÅ‚aby prawo do serca i oczu swego zmarÅ‚ego syna. Podczas naszej rozmowy kobiety zaczęły już oprawiać ciaÅ‚o. Nie chciaÅ‚em zostać tu ani chwili dÅ‚użej; najszybciej jak tylko mogÅ‚em, opuÅ›ciÅ‚em szaÅ‚as i ruszyÅ‚em w stronÄ™ zaroÅ›li, w których ukryÅ‚em moje sanie. Åšnieg jeszcze trochÄ™ prószyÅ‚, a wiatru byÅ‚o tylko tyle, że mogÅ‚em czuć jego podmuchy na twarzy. PrzekonaÅ‚em siÄ™ niebawem, jak mÄ…drym pomysÅ‚em byÅ‚o zdejmowanie żagla na noc i trzymanie go pod ubraniem, bowiem pozostawiony przeze mnie na saniach zamarzÅ‚ tak, że za nic nie mogÅ‚em go rozprostować. MusiaÅ‚em rozpalić ognisko i dopiero gdy siÄ™ ogrzaÅ‚, udaÅ‚o mi siÄ™ rozpiąć go na maszcie. MusiaÅ‚em dopchać sanie do szlaku – tam na ubitym Å›niegu mogÅ‚em wykorzystać nawet wiatr tak sÅ‚aby, jak dzisiaj; jechaÅ‚em, tyle że dosyć wolno. OdkryÅ‚em, że takie wÅ‚aÅ›nie, niespieszne żeglowanie ma swoje przyjemne strony. Nawet nastawiwszy żagiel maksymalnie do wiatru mogÅ‚em swobodnie zmieniać pozycje w saniach, nie obawiajÄ…c siÄ™ ewentualnej wywrotki. Zdobycie każdego, niewielkiego nawet wzniesienia traktowaÅ‚em jak wielki sukces, który mogÅ‚em nastÄ™pnie godnie uczcić zjeżdżajÄ…c w dół po pochyÅ‚oÅ›ci. Å»agiel wtedy przez chwile Å‚opotaÅ‚ bezużytecznie, by zaraz ponownie wypeÅ‚nić siÄ™ wiatrem i jak siÄ™ zdawaÅ‚o, ze zdwojonÄ… dziÄ™ki temu krótkiemu odpoczynkowi siÅ‚Ä… pchaÅ‚ nas dalej naprzód. SÅ‚oÅ„ce byÅ‚o już w pół swej drogi na niebie, kiedy ujrzaÅ‚em PromienistÄ… Cim. BiegÅ‚a przede mnÄ… po szlaku, z poczÄ…tku tak bardzo oddalona, że zdawaÅ‚a siÄ™ być tylko maÅ‚Ä…, czarno-brÄ…zowÄ… plamkÄ… na biaÅ‚ym tle Å›niegu. Przy tym wietrze minęło sporo czasu, zanim udaÅ‚o mi siÄ™ z niÄ… zrównać; pamiÄ™tam, że przez jakieÅ› pół godziny myÅ›laÅ‚em, że jest mężczyznÄ… – nie tylko dlatego, że wydawaÅ‚o siÄ™ bardziej prawdopodobne, iż samotny wÄ™drowiec bÄ™dzie wÅ‚aÅ›nie mężczyznÄ…, ale i z racji jej wysokiego wzrostu, za wysokiego jak na kobietÄ™, oraz ze wzglÄ™du na szybkość, z jakÄ… siÄ™ poruszaÅ‚a, a którÄ…, jak siÄ™ wydawaÅ‚o, mogÅ‚a utrzymać w nieskoÅ„czoność. Na jej widok odczuÅ‚em jakÄ…Å› bliżej nie sprecyzowanÄ… obawÄ™. TrzymaÅ‚a siÄ™ poÅ‚udniowej krawÄ™dzi szlaku – gdybym jechaÅ‚ po jego północnej stronie, to w momencie, kiedy bym jÄ… wyprzedzaÅ‚, dzieliÅ‚aby nas blisko stumetrowa odlegÅ‚ość. MogÅ‚a stanowić dla mnie zagrożenie, lecz gdybym minÄ…Å‚ jÄ… bez zatrzymywania, straciÅ‚bym okazje zasiÄ™gniÄ™cia informacji. Z drugiej strony, gdybym siÄ™. jednak zatrzymaÅ‚, straciÅ‚bym te przewagÄ™, jakÄ… dawaÅ‚a mi szybkość saÅ„. Gdy odlegÅ‚ość miedzy nami zmniejszyÅ‚a siÄ™ i mogÅ‚em dokÅ‚adniej obserwować jej ruchy, doszedÅ‚em do wniosku, że musi być kobietÄ…, chociaż biegÅ‚a dÅ‚ugim krokiem doskonale wytrenowanego atlety. ZauważyÅ‚em również, że nie miaÅ‚a innej broni oprócz zwykÅ‚ej paÅ‚ki, niewiele dÅ‚uższej od tych, których Wiggikki używajÄ… jako amunicji do swoich kusz, z tÄ… tylko różnicÄ…, że jej byÅ‚a zupeÅ‚nie prosta.
|