– Nie, ono jest po prostu najwspanialszym prezentem gwiazdkowym, o jakim mógłbym marzyć. Święta Bożego Narodzenia zawsze były dla mnie czymś wyjątkowym. A te będą najwspanialsze w moim życiu, oczywiście, dopóki nie nadejdą przyszłoroczne, kiedy ono zacznie biegać wokół choinki ze swoim małym wozem strażackim i kijem baseballowym. Wyglądał tak bezbronnie, niewinnie, tak całkowicie jej ufał. Kiedy patrzyła na Michaela, zapominała niemal o tym, co zdarzyło się ostatniej nocy. Mogła zapomnieć prawie wszystko. Pocałowała go prędko, wśliznęła się do łazienki i stojąc z czołem opartym o zamknięte drzwi, przymknęła oczy. Ty diable, wyszeptała, wszystko to świetnie wyliczyłeś, prawda? Lubisz moją nienawiść? Czy to właśnie to, o czym marzyłeś? Potem przypomniała sobie twarz w mroku kuchni, łagodny, poruszający głos, który dotykał jej jak delikatne palce. Co innego może dla mnie istnieć na świecie, poza sprawieniem ci przyjemności, Rowan? * * * Wyruszyli około dziesiątej. Prowadził Michael. Rowan poczuła się lepiej i udało jej się przespać kilka godzin. Kiedy otworzyła oczy, byli już na Florydzie i zjeżdżali z autostrady w dół przez sosnowy las, do drogi ciągnącej się wzdłuż plaży. Czuła się odświeżona, widziała wszystko jaśniej, a kiedy dostrzegła pierwsze błyski wody w Zatoce, poczuła się tak bezpieczna, jakby zjawy i ciemna kuchnia w Nowym Orleanie już nie istniały. * * * Było chłodno, ale nie bardziej niż w orzeźwiające letnie dni w północnej Kalifornii. Nałożyli grubsze swetry i usadowili się na swojej odludnej plaży. O zachodzie słońca zjedli kolację przy kominku, a przez otwarte okna wpadała bryza znad Zatoki. Około ósmej Rowan zasiadła do pracy nad planami centrum medycznego, kontynuując swoje studia nad siecią „dochodowych” szpitali w zestawieniu z „niedochodowym modelem”, który żywiej ją interesował. Ale jej myśli gdzieś błądziły. Nie mogła się solidnie skupić nad fachowymi artykułami o plusach i minusach tych różnych systemów. W końcu zrobiła kilka notatek i poszła do łóżka. Leżała kilka godzin w ciemnej sypialni, a w tym czasie w pokoju obok Michael pracował nad swoim planem restauracji domu. Wsłuchiwała się w szum fal, dochodzący od strony Zatoki przez otwarte drzwi. Czuła powiew morskiej bryzy. Co ma robić? Powiedzieć o wszystkim Michaelowi i Aaronowi, tak jak im przyrzekła? Ale wtedy on mógłby się wycofać, być może dalej uprawiać te swoje gierki, a napięcie rosłoby z każdym mijającym dniem. Pomyślała znowu o dziecku, położyła dłoń na brzuchu. Prawdopodobnie zostało poczęte krótko potem, jak Michael poprosił ją o rękę. Jej comiesięczne niedyspozycje były zawsze bardzo nieregularne, ale czuła, że wie, której nocy się to stało. Nie mogła sobie dokładnie przypomnieć, ale chyba właśnie wtedy śniła o dziecku. Czy ten sen był w niej? Wyobraziła sobie maleńki system rozwijającego się mózgu. Już nie zarodka, ale płodu. Zamknęła oczy, słuchała, czuła. Wszystko w porządku! Ale potem ten silny zmysł telepatyczny zaczął ją przerażać. Czy miała w sobie siłę, by skrzywdzić własne dziecko? Ta możliwość przeraziła Rowan. A kiedy na myśl przyszedł jej znowu Lasher, uświadomiła sobie, że on też jest niebezpieczny dla tego kruchego, ruchliwego istnienia, ponieważ stanowi zagrożenie dla niej, a ona była dla maleństwa całym światem. Jak mogła chronić je przed swoimi mrocznymi mocami, ponurą przeszłością rodu, ciążącą nad nim? Mały Chrisie! Nie będziesz rósł z klątwami, duchami i rzeczami, które nagle uderzają w nocy. Uwolniła się od niepokojących myśli. Wyobraziła sobie morze na zewnątrz uderzające o brzeg, każda fala inna, a wszystkie są częścią tej samej monotonnej siły, pełnej słodkich i usypiających brzmień i nieskończonej różnorodności. Zniszcz Lashera! Uwiedź go, tak jak on próbuje uwieść ciebie. Odkryj czym jest i zniszcz go! Tylko ty możesz to zrobić, Jeśli powiesz Michaelowi lub Aaronowi, on się wycofa. Musisz ich zwodzić i zrób to. Była czwarta nad ranem. Najwyraźniej zasnęła. Dziwny ciężar legł na jej piersiach. Nie mogła się od niego uwolnić. Wielkie ramię kołysało ją, a jakaś ręka trzymała w uścisku. I wynurzył się męczący sen. Holendrzy w wielkich czarnych kapeluszach, na zewnątrz motłoch krzyczący, że chce głowy Jana van Abla. – Opisuję, co widzę – mówił – nie jestem heretykiem. Jak mamy się uczyć, jeśli nie odrzucimy dogmatów Arystotelesa i Galena? Masz rację, ale to już minęło, razem z tym rozłożonym na stole ciałem, którego maleńkie organy były jak kwiaty. Nienawidziła tego snu! Wstała, przeszła po grubym dywanie, i już znalazła się na drewnianym pomoście. Czy kiedykolwiek niebo było bardziej rozległe, czyste i błyszczące od gwiazd? W dole pieniły się ciemne fale, a biały piasek lśnił w świetle księżyca. Daleko na plaży stała samotna postać, wysoki mężczyzna spoglądający ku niej. Niech cię cholera. Zobaczyła, że sylwetka w mroku wolno rozwiewa się i znika. Z pochyloną głową, drżąc, stała oparta o drewnianą poręcz. Przyjdziesz, kiedy ja cię wezwę. Kocham cię, Rowan! Z przerażeniem stwierdziła, że głos nie dochodzi z żadnej konkretnej strony. Był to szept w jej wnętrzu, wokół niej, intymny i słyszalny jedynie dla niej. Czekam tylko na ciebie, Rowan. Zostaw mnie. Nie mów ani słowa więcej, nie pokazuj się, albo już nigdy cię nie wezwę!
|