Większość z nich traktowała jak głupków. Mówiła im, że nie mają mózgów - same fiuty. Ale nie wszystkim. Lubiła chyba w facetach taką wrażliwość, inteligencję, zrozumienie. Nie była wyrozumiała, nienawidziła pijanych klientów za chamskość i bezczelność, za traktowanie dziewczyn jak towar. A z drugiej strony w seks wkładała emocje, często sympatię, a czasami powierzchowne uczucia. Szła na całość - jak ja w duecie mam dziewczynę wylizać, to najczęściej udaję, albo wylizuję swoje trzymające jej cipkę palce. A ta zawsze bardzo dokładnie mnie obsługiwała, tak jak klient sobie życzył! I jeszcze patrzyła na moją i jego reakcję, starając się zrobić nam dobrze! - A co z tym dzieckiem? - A, no bo wiesz, ona miała 24 lata, świetne nogi i piękne ciało, trochę tylko zmęczone po tej pięcioletniej córce, długie czarne włosy, cudowne oczy, usta, nos i uśmiech. W ogóle to pracowała jako specjalista od kredytów w banku. I tylko co piątek wieczorem zjeżdżała do Warszawki, do naszej agencji-spółdzielni. Z dzieckiem siedziała wtedy bardzo z niej dumna babcia, przekonana, że córcia rzeczywiście robi jakieś podyplomowe studia w stolicy. Wytrzymała tak w burdlu cały rok, a na koniec nawet kupiła ten kwit ukończenia studiów! Jakoś niedrogo - za weekendówkę chyba... A przez ten czas to spłaciła mieszkanie i je jakoś tam nieźle urządziła. Dopiero jak córka poszła do zerówki, to rzuciła naszą profesję i postanowiła osobiście dokładnie o nią zadbać. - Wiesz co, ja to chyba jednak wolę takie właśnie uwiązanie i obowiązki, niż całkiem luz, taki bez przyszłości. Taką piosenkę słyszałam: „wolna rączka, ale w trybach”. Ty, Viki, ile razy byłaś za granicą? - Ani razu! Ja nawet paszportu nie mam! - To może przyznasz rację, że najpierw powinno się zdobyć wykształcenie, potem życiowe doświadczenie, zwiedzić świat, i dopiero na koniec osiąść w pieleszach, z dzieciątkiem przy cycu? - No! Tylko że jak już to dzieciątko masz, to nie zostaje ci nic innego, jak odwrócić tę kolejność, no prawda? Jesteś taka mądra, bo udało ci się, kasę tylko na studia i podróże wydajesz. - Udało mi się nie wpaść... a podróże to mi klienci fundują. Bo jestem kurwą luksusową. ☺ - No ja też, no prawda? Tyle że już z dzieckiem. I z mężem - dlatego nici z tych wakacji. Dobrze, że masz tę kasę i samodzielna jesteś. Bo bywa różnie. Posłuchaj! Pracowałam kiedyś z taką jak ty wyluzowaną, bez zobowiązań, niby bardzo szczęśliwą dziewczyną. Porzuciła wiejski sielski dom starych, zamieszkała z koleżanką i kumplem z pracy - jakaś mała agencja reklamowa, ledwo ciągnąca. Była niewyżyta i niedofinansowana, choć tylko siebie na głowie miała. Najpierw zaczęła szukać sponsorów - w Internecie. Odpowiadała na wszystkie anonse, część z nich kończyła się spotkaniem w realu. Z kilkunastu pierwszych zostało jej tylko trzech stałych klientów, więc polowała dalej, a umawiała się z każdym chętnym, no tak jak kurwa. Spotykała się z nimi zwykle raz na dwa, trzy tygodnie na niemal całodzienne spotkanie. - No, sponsoring. - Nie! Płacili jej za godzinę jak w agencji! Ale mieli namiastkę prawdziwej bliskości, przyjaźni i niby-miłości. Mieli „swoją” dziewczynę, od nich uzależnioną, chętną na wszelkie propozycje. Bo Anka robiła wszystko co tylko chcieli, choć anale dosyć mało chętnie. Ale połyki, sado-maso, fetysze, seks grupowy, z parami - wszystko to było dla niej OK. Nawet wykorzystywała ją ta jej sublokatorka: często „się zawieszała”, wiesz: łapała doła, i wtedy wymuszała na niej trójkącik z tym ich kumplem, co razem mieszkali. - Fajna jazda! - Dziewczyna wtedy pieściła Ankę, koleś pieścił Ankę, a Anka im się odwzajemniała - pełna miłość, ale układ w sumie dość chory. - Szczególnie rano, jak się po takiej nocy budzą na kacu, nie? - Ale Anka była bez barier. Co prawda zadeklarowana hetero, ale chętnie brała udział w eksperymentach: seksie w dziwnych miejscach, grupowym, gdzie nikt z nikim się nie zna, z parami - znajomymi bądź nie. Jeden z klientów, z którym była blisko i mu się tak znacząco żaliła na kasę, zarekomendował ją kiedyś właścicielowi burdla. Pojechała na rozmowę, facet był w porządku, kazał sobie zrobić testową laskę, spodobał mu się jej temperament. Ale powiedział, że u niego się pracuje 12 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu. No i tego ona nie zaakceptowała. Odmówiła. Zastanawiała się nawet, czy jak powiedziała „A”, to nie poszukać dalej... Ale akurat trafiła z netu kolejnego klienta. Tym razem niestety strasznie jej się spodobał. Utargował połowę ceny, zażyczył sobie francuza z połykiem, ustalił, że dbają tylko o niego, a nie o nią. Była w dołku finansowym, więc się zgodziła. I dobrze trafiła, bo to akurat był mój szef i ściągnął ją do nas. Tak ją poznałam. Zgodziła się, bo miała luźne godziny pracy i chyba szef ją rajcował, no imponował jej. - Ona była taka ciemna? - No czarne włosy i oczy, ale jasna skóra, mocna budowa ciała.
|