Starzec wyprostował się z trudem, przyciskając jednocześnie rękę do pleców. Kiedy zobaczył model, wyszeptał zdumiony: - Kim jesteś, młodzieńcze? Mało kto posiada taki dar. - Czy uważasz, że uchwyciłem podobieństwo? Kefas się uśmiechnął. - Od wielu lat nie oglądałem siebie w lustrze, ale jestem pewien, że to mój wizerunek. To zdumiewające. Czy w tym właśnie celu przybyłeś do Rzymu? Bazyli usiadł w kącie kuchni osłoniętej od słońca, gdzie jeszcze się zachowało trochę świeżości wczesnego poranka. Postawił model na rogu stołu z satysfakcją, jaką sprawia artyście pochwała. - Czy słyszałeś kiedyś o Józefie z Arymatei? - zapytał. Kefas wrócił do pracy. Skinął potakująco, nie podnosząc głowy. - Słyszałem o nim. To wielki kupiec z Jerozolimy. - On nie żyje. Pracowite ręce zamarły. Przez kilka chwil Kefas milczał z posmutniałą nagle twarzą. - Józef z Arymatei nie żyje! - wyszeptał. - Ten wspaniały starzec, ta silna prawica prawdziwej wiary, ta ostoja w czasach niepokoju i nieszczęść! Był bardzo wiekowy, ale wydawał się wprost nieśmiertelny. Teraz, kiedy mnie powiadomiłeś o tym smutnym fakcie, zdaję sobie sprawę, że nigdy nie brałem pod uwagę jego śmierci. - Muszę ci o czymś powiedzieć w związku z Józefem z Arymatei. To dziwna historia i właśnie z tej racji przyjechałem do Rzymu. Ponieważ to Łukasz przysłał mnie do was, a i z tego, co sam od ciebie słyszałem, wnoszę, iż pewno jesteś chrześcijaninem. Może Hannibal też do nich należy. Czy chcesz to potwierdzić? Starzec powstał i usiadł przy stole na wprost Bazylego. - W Rzymie nikt już otwarcie nie przyznaje się do tego, że jest chrześcijaninem. To mogłoby sprowadzić karę, a może nawet i śmierć. Chrześcijanin nie powinien lękać się śmierci, ale musi żyć i pracować dla Pana z równą gorliwością, z jaką oddałby za Niego życie. Nie należy ślepo rzucać się w męczeństwo. Nasz Pan zadecyduje o tym, kiedy mamy porzucić życie służebne i spojrzeć w twarz aniołowi śmierci. Przez otwarte drzwi kuchni słychać było postękiwanie Sisynnesa, który nadal przygotowywał swe mięśnie do czekającej go walki. Kefas przechylił głowę ponad stołem i zaczął szeptać. - Rozmawiam z tobą w pełnym zaufaniu, ponieważ przysłał cię Łukasz. Jeśli potrzebne ci to zapewnienie, zanim powiesz nam coś więcej, to możesz mówić. Obaj jesteśmy chrześcijanami, Hannibal i ja. Tylko my dwaj w całym domu, nikt też nie podejrzewa nas o to. Otrzymawszy to wyjaśnienie, Bazyli opowiedział o zamiarze wyrzeźbienia oprawy do Kielicha i o swoim w tym udziale. Zachowanie starca zmieniało się w miarę słuchania. Zdawał się zatracać przygarbienie spowodowane wiekiem, podniósł głowę, a oczy nabrały czujności i uwagi. Gdyby Bazyli bacznie go obserwował, niewątpliwie by zauważył, że Kefas nabrał mocy, lecz Bazyli zajęty był opowiadaniem i dostrzegł jedynie ogromne zainteresowanie swego słuchacza. Po zakończeniu opowieści Kefas milczał przez dłuższą chwilę z oczami utkwionymi w model stojący obok niego. Był to przekonywający dowód, że historia, którą usłyszał, jest prawdziwa. Wreszcie zaczął mówić. - Żywiliśmy wielkie obawy o Kielich, będzie więc wiele radości, kiedy to, co mi powiedziałeś, stanie się powszechnie znane. - Pokiwał głową z pełną satysfakcją. - Twoja opowieść dała mi dużo szczęścia. Bardzo będziemy wdzięczni dobremu Józefowi, a i tobie za rolę, jaką w tym odegrałeś. Ale, mój młody przyjacielu, słowo ostrzeżenia: nie powtarzaj tej opowieści nikomu innemu. Trzymaj ją w tajemnicy, ze względu na własne bezpieczeństwo. Mogę ci jednak powiedzieć, że we właściwym czasie zostaniesz zaprowadzony do Piotra. On jest w Rzymie i powziął zamiar dokończenia tutaj swoich dni. Musi jednak być bardzo ostrożny, więc mało się pokazuje. On także czeka. - Chciałbym jak najszybciej wrócić do Antiochii - powiedział Bazyli. - Dużo będę miał roboty przy wykończeniu Kielicha. I czeka tam na mnie moja żona. Kefas uśmiechnął się ciepło. - Miesiąc, tydzień, parę dni. Czy to ma wielkie znaczenie? Przeżyłem tak wiele lat, że przestałem patrzeć na dni, jak na coś ważnego. Ale widzę, że ty przyjmujesz to inaczej. Jesteś młody i niecierpliwy. Masz kochającą żonę, oczekującą twego powrotu. Każdy dzień wydaje ci się rokiem. Użyję więc całego posiadanego wpływu, aby ci umożliwić szybkie dokonanie tego, po co przyjechałeś do Rzymu.
|