„Hura!” - prawie krzyknął Alec, kiedy Christine ruszyła w ich stronę...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
wszystkim, dał mu przeto taką kurę, na którą, kiedy zawołać: – Kurko, kurko! znieś mi złote jajko! – w istocie złote znosiła jajko...
»
16|98|Kiedy recytujesz Koran, to szukaj ucieczki u Boga przed szatanem przekletym!16|99|Nie ma on bowiem zadnej wladzy nad tymi, którzy uwierzyli i którzy ufaja...
»
Przez większą część następnego miesiąca — czyli od końca września, kiedy ucie- kłyśmy, do końca października — moja pani wahała się...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
Tak zatem, kiedy następna grupa żałobników weszła do kościoła, myśli inspektora Sloana odbiegły jeszcze dalej w przeszłość niż myśli Cynthii Paterson...
»
Niezawiadomienie przez sąd o terminie rozprawy oskarżonego, kiedy obecność jego nie jest obowiązkowa, jest uchybieniem naruszającym jego prawa do obrony (art...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Dzwoniono na Angelus, kiedy zjawił się obok mnie wieśniak włoski na ośle swoim i obadwa zdjęliśmy kapelusze, po krótkiej modlitwie wraz przez toż uczestnictwo w...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...
»
Kiedy ju¿ wyst¹pi aktywne zaanga¿owanie siê w jakiœ kierunek dzia³ania, obraz w³asnej osoby zostaje poddany podwójnemu naciskowi na utrzymanie konsekwencji w...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- „Dzięki, Trent”.
Wstał, gdy podeszła do stolika.
- Przepraszam - powiedział, chociaż wcale nie było mu przykro. - Upierali się. Naprawdę nie mam z tym nic wspólnego.
- Myślałam, że to wieczór kawalerski. - Uśmiechnęła się do mężczyzn. - Nie chciałabym przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz - zapewnił ją Will, leciutko bełkocząc. - Dopóki nie jesteś striptizerką, przez którą miałbym kłopoty z Lacy, nie ma żadnego problemu. - Zerknął na nią, mrużąc oczy. - Nie jesteś striptizerką, prawda?
- Zamknij się, Will - zbeształ go Alec. - Czy wygląda jak striptizerka? - W tym momencie wszyscy przyjrzeli się jej figurze. - Nieważne. Przedstawię wszystkich. - Po kolei wskazywał siedzących przy stole i wymieniał imiona.
Każdy z obecnych tylko pomachał, oprócz Briana, który zapytał, czy nie potrzebuje dodatkowych lekcji.
Alec zgarnął puste krzesło stojące przy sąsiednim stoliku, postawił obok siebie i zaproponował Christine. Usiadł przodem do niej, udami opierając się o jej krzesło.
- Nie zwracaj na nich uwagi. To idioci. Nie mam pojęcia, dlaczego się z nimi zadaję.
- Daj spokój, dobrze wiesz, że nas kochasz. - Eric powiedział to z taką przesadą, że Brian prychnął śmiechem. - Auć! - Podskoczył.
- Kto mnie kopnął?
- Och, to była twoja łydka? - Porucznik Kreiger spiorunował go wzrokiem. Jak zwykle próbował nauczyć manier „tych szczeniaków”.
Alec oparł łokcie na stole, zasłaniając twarz przed przyjaciółmi, żeby go nie słyszeli.
- To, że poznałaś tych pajaców, pewnie mi nie pomoże?
- Raczej nie. - Mówiąc to, uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy.
- Zresztą twoja sprawa i tak już jest stracona.
- Nieprawda. - Powstrzymał pokusę, żeby dotknąć jej policzka.
- Nigdy się nie poddaję, to moje motto. Poza tym miękniesz. Wyczuwam to.
- A więc, Will - odezwał się Steve - żałujesz, że dasz się zakuć w kajdany?
- W żadnym razie! - Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Nie wiem, w tej kwestii zgadzam się z Alekiem - odezwał się Brian. - Nie wierzę, że wyprowadzasz się do Ohio, żeby pracować w agencji ubezpieczeniowej ojca. Nie zrobiłbym tego dla kobiety.
- Ale tak to jest. - Will pochylił się z poważną miną. - Gdy w grę wchodzi właściwa kobieta, to nie jest poświęcenie. A dla mnie Lacy jest tą właściwą kobietą.
- Aha, ja też tak myślałem o Judy - burknął Steve. - Dopóki mnie nie puściła z gołą dupą przy okazji rozwodu. - Kiedy tylko to powiedział, rzucił Christine zawstydzone spojrzenie. - Przepraszam panią.
- Nie ma sprawy - zapewniła go rozbawiona.
Zważywszy na to, jak zdarzało się kląć Christine, zakłopotanie Steve’a było zabawne także dla Aleca.
- Nie słuchaj go - powiedział z powagą Kreiger. - Byłem z Mai Tien trzydzieści sześć lat, dopóki rak mi jej nie zabrał. Kiedy się układa, to najwspanialsza rzecz, jaka może się przytrafić facetowi.
- Widzicie? - Will wzniósł piwem toast w stronę Kreigera. - Masz rację. Kiedy jestem z Lacy, to jakby... jakby wszystko we mnie znajdowało się we właściwym miejscu. Nigdy przy nikim nie czułem się tak dobrze. Nawet przy was. Naprawdę wyobrażam sobie, że się przy niej zestarzeję. I tego właśnie chcę. Mieć dzieci, wnuki, hipotekę na dom. Kocham ją do szaleństwa i nie mogę się doczekać, kiedy będzie moją żoną.
- O Boże! - Eric schował twarz w dłoniach. Z włosami w kolorze siana sterczącymi na wszystkie strony wyglądał jak wychudzony strach na wróble. - Niech ktoś każe mu się przymknąć. Zdecydowanie za dużo wypił.
- A nie do tego właśnie służą te rzeczy? - Brian złapał dzbanek piwa i dolał sobie do kufla.
- Dobra, nalej i mnie - Eric podsunął kufel. - Muszę się napić, jeśli mam tu siedzieć i słuchać, jak się ten facet rozczula.
- Sam zobaczysz. - Will pokiwał z powagą głową. - Ciebie też to czeka.

Powered by MyScript