- A ja i tak uważam, że powinnyśmy zostać...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Wyjątek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie był, nie zbliży się nigdy do tajnych stowa­rzyszeń; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
Hosty w sieci lokalnej zwykle powinny mie adresy z tej samej logicznej sieci IP...
»
Wydaje si, i podana kolejno prac powinna wynika z ich uporzdkowania wedug norm terminologicznych, ktre winny by podstaw do dalszych znormalizowanych...
»
Do ka˝dej z prac sk∏adanych na poszczególnych Etapach Konkursu uczestnicy powinni za∏àczyç odpowiedni „Arkusz Informacyjny”, zawarty w sekcji 6...
»
Naszym zdaniem ocena w opisywanym zakresie powinna by dostosowana do potrzeb poszczeglnych pacjentw...
»
Powinniśmy, oczywiście, skorzystać z osłony - przyznał Król Trent...
»
– Może powinniśmy ją czymś posmarować – zasugerował Lindsay...
»
na serwisach zewnętrznych) powinny posiadać ceny...
»
- Powinnaś się cieszyć, że nadal mnie pociągasz...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Przynaj­mniej do czasu, aż Wieża rzeczywiście nie podejmie decyzji. Potem, jeśli dojdzie do najgorszego, będziemy mogły powie­dzieć Randowi o faktach, a nie o jakimś “być może”.
- A jak niby mamy się o tym dowiedzieć? Nie możemy liczyć, że ja po raz drugi znajdę właściwe okno. Jeśli będziemy czekać, aż one tego nie ogłoszą, to obie możemy się znaleźć pod strażą. Przynajmniej ja. Nie ma takiej Aes Sedai, która by nie wiedziała, że oboje z Randem pochodzimy z Pola Emonda.
- Siuan nam powie, zanim dojdzie do ogłoszenia decyzji - odparła spokojnie Elayne. - Chyba nie sądzisz, że ona i Leane tak potulnie wrócą do Elaidy, prawda?
Otóż to. Elaida zdobędzie głowy Siuan i Leane, zanim te zdążą dygnąć.
- Nadal jednak nie bierzesz pod uwagę Jarila i Seve ­upierała się.
- Coś wymyślimy. W każdym razie nie są to pierwsi mali uchodźcy, przygarnięci przez kogoś, kto nie jest ich krewnym. - Elayne prawdopodobnie uważała, że ten jej uśmiech z do­łeczkami podnosi na duchu. - Musimy się tylko porządnie zastanowić. A w każdym razie powinnyśmy zaczekać na po­wrót Thoma z Amadicii. Nie możemy go zostawić.
Nynaeve wyrzuciła ręce w górę. Gdyby czyjś wygląd sta­nowił odzwierciedlenie charakteru, to wtedy Elayne wygląda­łaby jak muł wyrzeźbiony z kamienia. Ta dziewczyna wymyśliła sobie, że Thom Merrilin zastąpi jej ojca, który umarł, kiedy była mała. Czasami również zdawała się myśleć, że on nie znajdzie drogi do stołu, jeśli ona go nie podprowadzi za rękę.
Wrażenie, że ktoś obejmuje saidara, stanowiło jedyne ostrzeżenie, jakie Nynaeve odebrała; splot Powietrza otworzył z impetem drzwi i do izby wkroczyła Tarna Feir. Nynaeve i Elayne poderwały się na równe nogi. Aes Sedai to Aes Sedai; niektóre z osób, którym kazano usuwać odpadki, czyniły to wyłącznie z polecenia samej Tarny.
Jasnowłosa Czerwona siostra przyjrzała się im dokładnie, z twarzą jakby wykutą z marmuru, na której malowała się zimna arogancja.
- No tak. Królowa Andoru i ułomna dzikuska.
- Jeszcze nie, Aes Sedai - odparła Elayne z chłodną uprzejmością. - Jeszcze nie, dopóki nie zostanę koronowana w Wielkiej Sali. I tylko wtedy, jeżeli moja matka rzeczywiście nie żyje - dodała.
Uśmiech Tarny mógłby zamrozić nawet śnieżną burzę.
- Oczywiście. Próbowały utrzymać w tajemnicy twoją obecność, ale pogłoski się szerzą. - Objęła spojrzeniem wąs­kie łóżka i rozklekotany zydel, ubrania powieszone na kołkach i popękany tynk. - Wydawałoby się, że powinnyście dostać lepsze kwatery, jeśli wziąć pod uwagę dokonywane przez was cuda. Nie zdziwiłabym się, gdyby w Wieży, do której należy­cie, poddano was sprawdzianom wiodącym do szala.
- Dziękuję - powiedziała Nynaeve, żeby pokazać, że potrafi być równie cywilizowana jak Elayne. Tarna spojrzała na nią. W porównaniu z tymi niebieskimi oczyma reszta twarzy zdawała się ciepła. - Aes Sedai - dodała pospiesznie Ny­naeve.
Tarna zwróciła się z powrotem do Elayne.
- Amyrlin ma w sercu specjalne miejsce dla ciebie i dla Andoru. Nie uwierzyłabyś, jak intensywne są poszukiwania twojej osoby z jej rozkazu. Wiem, że byłaby wielce kontenta, gdybyś wróciła ze mną do Tar Valon.
- Moje miejsce jest tutaj, Aes Sedai. - Elayne nadal przemawiała uprzejmym głosem, ale jednocześnie zadarła wy­soko podbródek, znakomicie tym współzawodnicząc z wynios­łością Tarny. - Wrócę do Tar Valon tylko razem z innymi.
- Rozumiem - odparła obojętnie Czerwona. - Bar­dzo dobrze. A teraz bądź łaskawa wyjść. Chcę porozmawiać z tą dzikuską w cztery oczy.
Nynaeve i Elayne wymieniły spojrzenia, ale Elayne nie mogła zrobić nic więcej, jak tylko dygnąć i wyjść.
Kiedy drzwi się zamknęły, w Tarnie zaszła zaskakująca zmiana. Usiadła na łóżku Elayne, podciągnęła nogi, krzyżując je w kostkach, oparła się o zniszczone wezgłowie i splotła ręce na brzuchu. Twarz jej odtajała, uśmiechnęła się nawet.

Powered by MyScript