A my pójdziemy jak myśliwi Kręgu,By przywieść do domu boginię...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
dawa mi rne pytania,na ktre mu do rzeczy odpowiadaem,wyj wszy cudzoziemsk wy-mow,niektre bdy i wyraenia chopskie,ktrych si w domu gospodarza mego...
»
 Ona gotuje wodę w wyścigu szalonym z dziecka swego głodem, para rozwiewa jej włosy szarpie poły szlafroka, nie wie, że on już w drogich perfum glorii z domu...
»
jedz w domu, ale pory posikw ulegy zatomizowaniu; poszczeglni czonkowie rodziny wybieraj do jedzenia inne rzeczy i spo- i ywaj je o innych porach...
»
ROZDZIAŁ SZÓSTYKŁOPOTY W PRALNIZielone frontowe drzwi domu pod numerem trzydziestym drugim przy ulicy Windsor Gardens wolno się uchyliły i w szparze...
»
W domu panowała śmiertelna cisza jak we wnętrzu czaszki, ale był przecież rok 1953, a ja byłem ateistą i nie wierzyłem w spirytyzm, w duchy ani fetyszyzm...
»
Kilku mieszkańców Dziewiątej Jaskini udało się do domu Relony i jej dzieci, by zostać na noc, śpiąc choćby i na twardej podłodze...
»
Bijąc się z myślami, Roman zeskoczył z wieży i ciągnąc nogę za nogą, powlókł się w kierunku domu...
»
Zostawiłam milicjanta pełniącego obowiązki służbowe i wróciłam do domu zastawiać przejście za oborą...
»
— Dziękuję ci, mamo, i wam wszystkim, ale mam jeszcze coś do zrobienia w Domu Kronik...
»
Widać już było, że hotel odpada i należy jechać do domu...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Jedenastu władców zaatakowało uwięzionego wilka, jedenaście ramion uniosło się i opuściło, by schwytać go za sierść. A potem Tilda, już we własnej postaci, wstała, unosząc do góry ramiona.
Więc powrócę znów do domu.
- Psy - syknął Sand. - Czy nie widziałeś?
Kon poklepał go po ramieniu.
- Widziałem.
Tila spiorunowała go spojrzeniem.
Psy zabrały nam rodziców. Przestraszyliśmy się.
Kon tulił ich do siebie, nieokrzesanych, dziwacznie wyglądających w zielonych szatach, niczym lisy, które na chwilę zaplątały się w worku, zanim się z niego uwolnią.
- Mnie także - powiedział im.
Było to kłamstwo, ale polubili go troszkę za nie.
Słuchajcie.
Słońce już zaszło, pozostawiając na niebie tylko cienkie czerwone pasmo nad zachodnimi wzgórzami. Na wschodzie zamrugały gwiazdy, kiedy przejmujący, tęskny chorał zadźwięczał znów wśród kobiet, a władczynie utworzyły wewnętrzny krąg wokół ogniska. Na pierwsze rytmiczne klaśnięcie podążyły tanecznym krokiem ku leżącym już na ziemi mężczyznom, by dopełnić małżeństwa nieba i ziemi.
Arin zobaczył najpierw rozpuszczone włosy spadające na twarz i ramiona Szalane jak grzywa dzikiej klaczy. Czarna sylwetka jej ciała odcinała się wyraźnie na tle ogniska, ale tam gdzie światło lizało ją po bokach, błysk oleju przemieszał się ze lśnieniem potu. Tańczyli obok siebie, dotykając się raz po raz ramieniem lub nogą, a każdy taki kontakt powiększał pragnienie, lecz była to trzymana w tajemnicy bolesna tęsknota. Choć to, co miało się dokonać, było tylko symbolem, nie mógł jej nie pożądać. Leżał, wpatrując się w ciemnoniebieskie sklepienie nieba i w gwiazdy, podczas gdy każda żyłka w nim wyrywała się ku Szalane.
Muzyka zmieniła się nieco, uniosła o pół taktu, błagając o spełnienie. Szalane kucnęła nad Arinem. Rysująca się niewyraźnie twarz dziewczyny nadal błyszczała od oleju i potu. Jej ręka paliła ogniem, gdy położyła mu ją na lędźwiach, i znalazła go. Kiedy gardłowy chorał zdążał ku spełnieniu, Szalane włożyła go w głąb siebie.
Arin jęknął. Szalane odpowiedziała mu lekkim uśmiechem, niemal niewidocznym w cieniu jej włosów. Zazwyczaj podczas tego obrzędu nie dochodziło do złączenia, poprzestawano na zetknięciu się lędźwiami, lecz gdy Arin pogrążył się w Szalane, znalazł ją równie gotową, jak on sam, i poczuł słaby niczym ukąszenie pszczoły impuls zwiastujący spełnienie. Ponieważ nie istniała potrzeba ruchu, spazm stał się silniejszy i nabrał rozmachu dzięki stymulacji wewnętrznych muskułów, które w tajemnicy na przemian obejmowały go i rozluźniały objęcia. Chłopak jęknął głośno i rozorał paznokciami ziemię. Pulsowanie zmieniło się w spazm rozkoszy, później w wybuch i drżenie gasnące pod przynoszącym wyzwolenie ssaniem nieruchomego ciała dziewczyny. Szalane pochyliła się nisko nad Arinem i na chwilę jej włosy stworzyły dla nich dwojga pachnący prywatny zakątek.
- Niebo i ziemia - mruknęła.
Lecz robak zwątpienia w umyśle Arina szepnął: To może być ostatni raz i nigdy więcej już się nie powtórzyć.
Nie!
Zbyt późno spróbował ukryć przed nią tę myśl. Szalane uchwyciła jej sens. Zmieszana, cofnęła się nieco.
- Arinie?
Chwycił ją za ręce.
- Nie ty. Nie ty, Szalane.
Ale przez krótką, zimną jak lód chwilę, była złączona z obcym jej mężczyzną.
Po spełnieniu się małżeństwa nieba i ziemi krąg rozpadł się na tłumek rozkrzyczanych, roześmianych ludzi. Dołożono nowe polana do gasnącego ogniska. Znad długich stołów ustawionych z jednej strony gaju nadpłynął zapach złożony ze smakowitych aromatów. Różne gatunki mięs, które przez tydzień wisiały w specjalnej szopie nad zacienionym, chłodnym strumieniem, pokrajano na niezliczoną liczbę porcji i ułożono na drewnianych talerzach - sarninę, wieprzowinę, mięso kur, szopów, oposów, pieczone we własnym tłuszczu, wiewiórki na rożnach i złote piramidy z kaczanów kukurydzy polanych tłuszczem z pieczeni.

Powered by MyScript