Kilku mieszkańców Dziewiątej Jaskini udało się do domu Relony i jej dzieci, by zostać na noc, śpiąc choćby i na twardej podłodze...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
[12] Dzieci zaginione w Nevesinfu w czerwcu 1992 roku:Sipkovi - siedem dni, bez imienia,Asim ipkovi (17 lat)Huso ipkovi (3 lata)Huso Alii (8...
»
co są najgotowsi do ofiary? Posłuchajcie! Chcecie walki? Macie ją przed sobą; godna Polski i polskich dzieci, będzie to bój nie mniej srogi, nie mniej...
»
Wytworzenie si przywizania zaley od wraliwoci matki na potrzeby dziecka, ale rwnie od jego temperamentu (dzieci czciej reagujce strachem silniej reaguj...
»
dawa mi rne pytania,na ktre mu do rzeczy odpowiadaem,wyj wszy cudzoziemsk wy-mow,niektre bdy i wyraenia chopskie,ktrych si w domu gospodarza mego...
»
 Ona gotuje wodę w wyścigu szalonym z dziecka swego głodem, para rozwiewa jej włosy szarpie poły szlafroka, nie wie, że on już w drogich perfum glorii z domu...
»
Należy wspomnieć, że wielu teologów począwszy mniej więcej od XII wieku stworzyło dla dzieci nieochrzczonych ich własne, odpowiednie dla nich piekło...
»
Na jednym biegunie mona by umieci badaczy oceniajcych rozmiaryprzemocy na 2-4% populacji, na drugim za tych, ktrzy s zdania e70-90% dzieci dowiadcza...
»
jedz w domu, ale pory posikw ulegy zatomizowaniu; poszczeglni czonkowie rodziny wybieraj do jedzenia inne rzeczy i spo- i ywaj je o innych porach...
»
sercemjest budet pastwa;e przyzwoita kobieta daje ycie nie tylko dzieciom ojczyzny, ale i jej kapitaom;e rkodziea zawdziczaj swj rozkwit...
»
ROZDZIAŁ SZÓSTYKŁOPOTY W PRALNIZielone frontowe drzwi domu pod numerem trzydziestym drugim przy ulicy Windsor Gardens wolno się uchyliły i w szparze...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Wierzono bowiem, że rodzinę zmarłego należy otoczyć ludźmi, tak by jego elan - który, jak to często bywało, mógł nie pojąć jeszcze, że nie należy już do tego świata - nie zakłócał spokoju bliskich. Rozpaczający po stracie krewnych byli szczególnie narażeni na niebezpieczne wpływy bezdomnych duchów. W przypadku ludzi starych nierzadko bywało i tak, że partner lub partnerka zmarłej osoby, idąc w ślad za zbłąkanym elanem, udawali się do następnego świata jeszcze tej samej nocy, kiedy odprawiano ceremonię pogrzebu. Na szczęście Relona była wciąż młoda, a dzieci potrzebowały jej bardziej niż duch mężczyzny ich ogniska.
Ayla znalazła się wśród tych, którzy pozostali z wdową. Partnerka Shevonara wyglądała na ucieszoną takim obrotem sprawy. Jondalar także planował zostać, lecz nim do reszty uporał się z obowiązkami związanymi z pochówkiem, było już bardzo późno. Kiedy więc zajrzał do domostwa Relony, ujrzał tłum gości tak gęsty, że mógł tylko marzyć o wciśnięciu się w ciżbę ze swym imponującym ciałem. Ayla machnęła ku niemu ręką z przeciwległego krańca izby. Wilk stał przy niej i być może właśnie dlatego miała dla siebie nieco więcej miejsca. Gdy jasnowłosy łupacz krzemienia próbował wejść do środka, zbudził niechcący dwóch żałobników i doszedł do wniosku, że przepychanie się między leżącymi nie ma sensu. Marthona, która przysiadła bliżej kotary, poradziła mu, by wrócił do domu. Ż jednej strony czuł się winny, zostawiając bliskich w cudzym domu, z drugiej jednak poczuł ulgę. Nocne czuwanie, które miało odstraszać zbłąkane duchy, nie było jego ulubionym zajęciem. Zresztą chwilowo miał zdecydowanie dosyć kontaktów z nadnaturalnymi zjawiskami; był po prostu zmęczony. Brakowało mu Ayli, gdy wpełzał między ciepłe futra, ale szybko zapadł w mocny sen.
Pierwsza Wśród Tych Którzy Służą udała się do swego domu, gdy tylko dotarła do Jaskini. Wkrótce czekała ją kolejna Podróż do następnego świata, chciała więc pomedytować, przygotować się duchowo na to przeżycie. Zdjęła z piersi płytkę z mamuciej kości, obróciła nie ozdobioną stroną do wierzchu i pozostawiła przed wejściem. Zamierzała nie tylko poprowadzić ducha Shevonara ku krainie duchów, ale także poszukać w niej elana Thonolana. Jednak w tym celu musiała skorzystać z pomocy Jondalara i Ayli...
Jondalar obudził się, czując silną potrzebę popracowania nad nowymi narzędziami. Choć starał się tego nie okazywać, nie czuł się pewnie, biorąc udział w skomplikowanych obrzędach, w które angażował się ostatnimi czasy. Łupanie krzemienia było dlań nie tylko rzemiosłem, ale i przyjemnością, ciężka praca zaś nad solidnym kawałkiem skały - dobrym sposobem na puszczenie w niepamięć spraw związanych z nieuchwytnym i złowrogim światem duchów.
Sięgnąwszy do zawiniątka, wyjął bryły krzemienia, które wydobył w kopalni Lanzadonii. Swego czasu Dalanar uważnie obejrzał te fragmenty, wykopane w miejscu, z którego słynął jego lud. Udzielił też Jondalarowi rad co do przeznaczenia poszczególnych kawałków i pomógł usunąć zbędny materiał, tak by w podróżne juki wędrowców schować tylko czyste, gotowe do obróbki bryły. Konie potrafiły wprawdzie unieść znacznie większy ładunek niż ludzie, lecz krzemień był wyjątkowo ciężki, toteż ilość surowca, który Jondalar mógł zabrać ze sobą, była ograniczona. Teraz jednak, przyglądając się ponownie wybranym kawałkom, raz jeszcze docenił ich doskonałą jakość.
Wybrał spośród nich dwa nieduże kamienie, a resztę odłożył i sięgnął po skórzaną torbę z narzędziami do obróbki krzemienia. Rozwiązawszy rzemienie, wyciągnął kilka kościanych i rogowych młotków oraz pobijaków, a także dobrze wyważonych kamieni, i bardzo uważnie obejrzał każde z narzędzi. Zadowolony, zawinął sprzęt w skórę wraz z wybranymi kamieniami, gotów udać się na poszukiwanie ustronnego miejsca do pracy - odłamki skalne bywały bardzo ostre i zazwyczaj fruwały w nieprzewidzianych kierunkach, toteż poważni łupacze zawsze woleli trzymać się z dala od uczęszczanych ścieżek, zwłaszcza tam, gdzie pełno było bawiących się boso dzieci i ich zabieganych matek czy opiekunek.
Jondalar odsunął ciężką zasłonę i wyszedł przed dom matki. Zadarł głowę i popatrzył w stronę krawędzi nawisu, a ściślej na widoczne poza nią szare, zasnute gęstymi chmurami niebo. Nieprzyjemna mżawka zatrzymała niemal wszystkich w wielkiej skalnej niszy Dziewiątej Jaskini. Obszerny plac opodal skupiska domostw tętnił teraz życiem. Mieszkańcy osady nie pracowali codziennie w wyznaczonych godzinach, lecz ta pora dnia zdawała się odpowiadać niemal wszystkim. Wokół placu ustawiono skórzane przepierzenia, a tam, gdzie ich zabrakło, rozwieszono na linkach grube futra, by osłonić miejsce pracy przed chłodnym wiatrem i niesionymi przezeń kropelkami dżdżu. Rozpalono też kilka dodatkowych ognisk, dających niezbędne światło i ciepło, lecz mimo to nie sposób było wytrzymać bez grubej odzieży.
Mężczyzna uśmiechnął się, widząc idącą w jego stronę Aylę. Kiedy stanęła przed nim, przywitali się, dotykając się policzkami. Jondalar poczuł jej kobiecy zapach i natychmiast przypomniał sobie, że tej nocy nie spędzili razem. Ogarnęło go nagłe pragnienie, by zaciągnąć piękną znachorkę do domostwa matki i dokonać na posłaniu z futer tego, co ze snem miało niezmiernie mało wspólnego.
Właśnie cię szukałam - powiedziała Ayla.

Powered by MyScript