Bo jak śmierdzi w samochodzie to nie lubi, I w ogóle, w sklepie Carrefour zestaw pogrzebaczów wreszcie do kominku kupił w stylu XW Ludwik, no wygląda super, bo pogrzebać to tylko w zębach w dziurze sobie może nim raczej, bo kominek ma elektryczny bardziej taki, ale z podświetlaną szczapą, także wygląda nocą fajnie, a zwłaszcza jeśli ktoś wpadnie z kumpli dawnych, posiedzieć sobie w ręce z pogrzebaczem, popatrzeć jak się pali, do minionych wrócić zdarzeń, punkowskie czasy w Jarocinie z brzozowej wody pół na pół z utlenioną drinasy w zsypie glanów zmiana na „Polsport” adidasy przy Izabeli Trojanowskiej płyty okładce onanizm, koleżanek z klasy perhydrolem włosy farbowane. Coraz częściej w myślach do tamtych lat powraca, ostatnio nawet zaczął zakładać na marynarkę starą papę, a co, kotami trochę wali, ale bez obciachu, czerwona taka z napisem żółtym „Kawasaki” I małymi „Yamaha” na rękawach napisami, do tego czapka z daszkiem ze śmigiełkiem na czubku przymocowanym, co też w piwnicy leżała, no bez przesady przecież nie jest jeszcze stary Bo jeszcze w tego kominku sprawie, to mógł kupić, bo był jeszcze taki ze zdalnie sterowaną kratą, ale to już przesada jego zdaniem dla gadżeciarzy a on jeszcze ma grilla, ale to bardziej latem, no więc on jedzie, wiosna, choineczka ładnie pachnie, on fajnie się czuje a wygląda jeszcze fajniej, samochodów fala odrywa się I nie wraca, zmieniają się światła, on w tej papie, no jest jak w osiemdziesiątym czwartym prawie, chociaż jednak inaczej. I jedzie tak, radio sobie włancza, nie zważając na sformułowania tego niepoprawność, bo jest sam i nie będzie się silił, żeby gramatyka i składnia, może dlatego je włancza, że sobie je kupił niedawno, a może po prostu dlatego, że jest specjalistą do spraw medialnych i musi ciągle sprawdzać, co konkurencja wyprawia, co znowu mu kradnie, szuka, szuka po stacjach, a nuż Ramonesów dadzą jakiś kawałek, Clashów i tak dalej, a tu jak wtem nagle, o kurwa blada, przeprasza za sformułowanie, ale trudna sprawa, żeby nad sobą panowania nie stracił. Zespół Flaky piosenka Nie myśl nic kochanie, przebój tygodni ostatnich, piosenki przez niego wylansowanej Uważaj z nami zrobiona na chama kserokopia skanu. I jedzie dalej, ale piosenkę wyżej wspomnianą Nie myśl nic kochanie usłyszawszy już nie jest tak fajnie, już nie ma ani wiosny ani już nic ładnie nie pachnie i po co mu ten komplet pogrzebaczów, chyba żeby na śmietnik było co wystawić, żeby było widać, że są bogaci, bo bogaci dużo wyrzucają, potem weźmie to menel jakiś, przerobi na aluminium, na po trzy nakrętki od śmietany z każdego pogrzebacza, a z reszty zrobi sobie wiatraczek, oto alchemia miasta, bogaty zjada, biedny za przemianę materii odpowiada. Nie myśl nic kochanie, jak słyszy ten refren, to doła łapie, patrzy w lusterku na swoją papę, na czapeczkę z śmiegiełkiem nieruchawym eksponującą czoła rozrost w stosunku do włosów nienaturalny i czuje, że wygląda jak wszystkiego, czym być chciał pastisz, że inaczej sobie swój wygląd wychodząc z domu wyobrażał. I wspomnienie go ogarnia, poranna sytuacja, jak rano siedzi jego żona Sandra noga na nogę na kanapie, laczkiem kłapie, papierosy pali, na niego patrzy i dlaczego na niego nie napluje powód wyłącznie taki, że obawia się że nie trafi, głosem mówiąc obumarłym, jakby miała EEG płaskie: „człowieku, ty zwariowałeś, ty jedź od razu do szpitala w tej papie, a nie do pracy kaftan fajny dostaniesz za darmo, będziesz sobie chodził w kaftanie, zarzucisz na garniak, szyku zadasz. Popatrz na siebie, zgłupiałeś dziadzie, nadkwaśność ma, zakola, ma w kolanie blachy i zachciało mu się papy idź się wyspowiadać, bo jeździłeś na te seszin, na te sangi I teraz zwariowałeś, kolczyk jeszcze daj sobie zrobić na żylakach”. On taką ma zasadę, że nie słucha tego, co ona mówi generalnie z zasady ale usłyszał przy goleniu jakoś przypadkiem i poczuł się nieswojo, i może zdjąłby to nawet i pojechał normalnie w marynarce, bo może rzeczywiście jest to trochę ekstrawaganckie. Ale zbudził się w nim zaraz opór jakiś taki, bunt z czasów dawnych, napad kontestacji, pomyślał: co, co, nie podoba ci się papa? Masz coś do mojej papy torbo, ty mną pogardzasz? Ty co ideały sprzedałaś za Jean Louis David i od Prady po domu ciapy dywany i złote firany i skodę fabię, ja ci powiem: tanio je sprzedałaś i nie ty mi będziesz teraz mówić, że ja mam żylaki.
|