- Gdyby mnie nie wyciągnął, utonąłbym. Ajihad spojrzał na niego z uwagą, po czym z powrotem skupił wzrok na Oriku. - A później, gdy się im sprzeciwiłeś? - spytał z powagą. Orik wyzywająco uniósł głowę. - Nie powinni siłą wnikać do umysłu Murtagha, to nie było słuszne. Ale nie powstrzymałbym ich, gdybym wiedział, z kim mamy do czynienia. - Nie, dobrze postąpiłeś, choć byłoby prościej, gdybyś zachował się inaczej. Nieważne, z kim mamy do czynienia, nie powinniśmy wnikać siłą do umysłów ludzi. - Ajihad pogładził palcami gęstą brodę. - Twoje czyny były szlachetne, sprzeciwiłeś się jednak rozkazowi dowódcy. Karą za to zawsze była śmierć. Orik zesztywniał. - Nie możesz go za to zabić! Tylko mi pomagał! - zawołał Eragon. - Nie wtrącaj się - upomniał go surowo Ajihad. - Orik złamał prawo i musi ponieść konsekwencje. - Eragon znów miał się odezwać, lecz Ajihad powstrzymał go, unosząc dłoń. - Ale masz rację, wyrok zostanie złagodzony z powodu okoliczności. Od tej pory, Oriku, zostajesz usunięty ze służby czynnej. Nie możesz brać udziału w żadnych akcjach wojskowych pod moim dowództwem. Twarz Orika pociemniała, sprawiał wrażenie oszołomionego. Krótko skinął głową. - Tak. - Co więcej, zamiast zwykłych obowiązków mianuję cię od tej chwili przewodnikiem Eragona i Saphiry na czas ich pobytu. Masz dopilnować, by zapewniono im wszelkie możliwe wygody. Saphira zamieszka nad Isidar Mithrim, Eragon może wybrać dowolną kwaterę. Gdy odzyska siły, zabierz go na pole ćwiczeń, będą go tam oczekiwać. - W oczach Ajihada rozbłysła iskierka rozbawienia. Orik skłonił się nisko. - Rozumiem. - Doskonale, możecie odejść. Po drodze przyślijcie mi Bliźniaków. Eragon skłonił się i ruszył do drzwi, nagle jednak przystanął. - Gdzie mógłbym znaleźć Aryę? Chciałbym się z nią zobaczyć. - Nikt jeszcze nie może jej odwiedzać. Będziesz musiał zaczekać, aż przyjdzie do ciebie. Ajihad odwrócił wzrok. Była to wyraźna odprawa. Pobłogosław to dziecię, Argetlamie Eragon przeciągnął się w korytarzu, gdyż zesztywniał od długiego siedzenia. Za jego plecami Bliźniacy weszli do komnaty Ajihada i zamknęli drzwi. Spojrzał na Orika. - Przykro mi, że przeze mnie masz kłopoty - rzekł. - Nie przejmuj się - mruknął Orik, pociągając brodę. - Ajihad dał mi to, czego chciałem. Nawet Saphirę zaskoczyły jego słowa. - Co to znaczy? - spytał Eragon. - Nie możesz ćwiczyć ani walczyć i masz mnie na głowie. Tego właśnie chciałeś? Krasnolud spojrzał na niego spokojnie. - Ajihad to dobry przywódca, doskonale rozumie, jak szanować prawo, nie zapominając przy tym o sprawiedliwości. Zostałem ukarany wedle jego władzy, podlegam też jednak Hrothgarowi i jako poddany mojego króla mogę robić to, co zechcę. Eragon uświadomił sobie, że bardzo niemądrze byłoby zapominać o podwójnej lojalności Orika i podziale władzy panującym w Tronheimie. - Ajihad właśnie oddał w twoje ręce sporą władzę, prawda? Orik zachichotał, - Owszem, istotnie, i to w sposób, na który Bliźniacy nie mogą się uskarżać. Z pewnością ich to zirytuje. Ajihad bywa naprawdę podstępny. Chodź, chłopcze, z pewnością jesteś głodny i musimy też zająć się twoim smokiem. Saphira syknęła. - Na imię ma Saphira - powiedział szybko Eragon. Orik skłonił się przed nią. - Wybacz, proszę, zapamiętam. Zdjął ze ściany pomarańczową latarnię i poprowadził ich w głąb korytarza. - Czy inni w Farthen Durze umieją posługiwać się magią? - spytał Eragon, z trudem dotrzymując kroku krasnoludowi. Przyciskał do siebie Zar'roca, starannie zasłaniając symbol na pochwie. - Jest ich kilku. - Orik wzruszył ramionami okrytymi kolczugą. - Oraz tacy, którzy umieją jedynie leczyć siniaki. Wszyscy musieli zająć się Aryą, jej obrażenia wymagały wielkiej siły. - Wszyscy oprócz Bliźniaków. - Oei - mruknął Orik. -1 tak nie chciałaby ich pomocy, nie zajmują się uzdrawianiem. Ich główny talent to knucie i spiskowanie. Deynor, poprzednik Ajihada, pozwolił im dołączyć do Vardenów, bo potrzebował ich wsparcia. Nie można walczyć z imperium bez magów, którzy potrafią wesprzeć cię w bitwie. To paskudna para, ale potrafią być użyteczni. Weszli do jednego z czterech tuneli dzielących Tronjheim. Krążyły po nim grupki krasnoludów i ludzi, ich głosy odbijały się donośnym echem od lśniącej posadzki. Na widok Saphiry wszyscy umilkli, wpatrywały się w nią dziesiątki oczu. Orik, nie zważając na gapiów, skręcił w lewo, kierując się ku jednej z dalekich bram twierdzy. - Dokąd idziemy? - spytał Eragon. - Na zewnątrz, by Saphira mogła polecieć do smoczej twierdzy, ponad Isidar Mithrim, Gwiaździstą Różę. Smocza twierdza nie ma dachu -szczyt Tronjheimu otwiera się na niebo, tak jak szczyt Farthen Duru, i będziesz mogła, Saphiro, wlecieć wprost do twierdzy. Tam właśnie zatrzymywali się niegdyś odwiedzający Tronjheim Jeźdźcy. - Czy bez dachu nie jest tam zimno i mokro?
|