- Odbierają przecież CNN - wtrącił Davis...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Chyba nie — odparÅ‚ — ale przecież wszyscy jesteÅ›cie nomami, nie? A miejsca tu starczy dla każdego, wiÄ™c spÄ™dzanie czasu na kłótniach o...
»
Ustalone w badaniu zale¿noœci miêdzy poziomem wykszta³cenia a u¿ywanymi okreœleniami pozwalaj¹ stwierdziæ, ¿e przy wy¿szym przeciêtnie wykszta³ceniu podnios³aby siê...
»
DziesiÄ™cioletnie bliżniaczki ze ZÅ‚otego Brzegu stanowiÅ‚y caÅ‚kowite przeciwieÅ„stwo tego, jak ludzie wyobrażajÄ… sobie bliźniacze siostry — byÅ‚y do...
»
Ka¿da myœl niezgody i niechêci jest mieczem obosiecznym, który wyci¹gamy przeciw drugim i który siê zwraca ku nam samym...
»
Tak twierdzi Brandes, żyd z Kopenhagi, który przez 22 lata był przeciwnikiem sjonizmu, aż wreszcie wyraźnie wyznał przed światem całym, że nie widzi...
»
 Ważne jest, by nie wyciÄ…gać jakichÅ› wniosków, by nie podejmować jakichÅ› decyzji za lub przeciw seksowi, by nie dać siÄ™ usidlić pojÄ™ciowym...
»
– Noël! Noël! – DuszÄ™ siÄ™! O widzisz tamtego? Uszu nie może przecisnąć przez otwór...
»
W nieustanne wycie orkanu raz po raz wpadały przeciągłe grzmoty...
»
Po przyjeździe do Werony, owiniętej i przeciętej wolnym nurtem Adygi wkomponowanej w pejzaż miasta, patrząc na przerzucone nad rzeką mosty, bulwary i linię...
»
Lewą ręką zadał kilka mocnych ciosów partnerowi Yarri, brutalną siłą fizyczną przełamując obronę słabszego przeciwnika...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- Media będą musiały odegrać znaczącą rolę mylenia oczu przeciwnika, panie prezydencie. Według mojego planu musi zapanować powszechne prze­konanie, że przegrywamy tę wojnę z kretesem. Jeżeli stawimy zacięty opór, spróbujemy dać Chińczykom do zrozumienia, że chodzi wyłącznie o utrzy­manie Chabarowska i Birobidżanu. Spróbujemy przenieść główny ciężar walk dalej na zachód i zaczniemy ostentacyjnie budować wielką fikcyjną bazę w Komsomolsku nad Amurem, na północ od Chabarowska. Postawimy ma­kiety zbiorników z paliwem, ciężarówek i wozów opancerzonych. Fałszywe centrum dowodzenia będzie bez przerwy wysyłało w eter zaszyfrowane de­pesze. Media mogą się stać poważnym elementem w stwarzaniu iluzji, że naszym najważniejszym celem jest przerwanie okrążenia Birobidżanu.
- A jak zamierza pan wygrać wojnę, generale? - spytał Gordon.
- Wkroczyć na teren Chin - odparł spokojnie Clark. - Uderzyć na Man­dżurię równocześnie od pomocy i z rejonu Władywostoku. - Urwał na chwi­lę, patrząc prezydentowi w oczy. - Kiedy Chińczycy przekroczyli granicę, automatycznie zmienił się zasadniczy cel sił pokojowych. Na wojnie roz­strzygnięcia są ekstremalnie proste. Dla pojedynczego żołnierza jest to kwe­stia: zabić albo zostać zabitym. Strony konfliktu mogą tylko zwyciężyć albo ponieść klęskę. A tylko wkroczenie na teren nieprzyjaciela może przynieść zwycięstwo. Dlatego musimy wkroczyć do północnych Chin. Przeciąć szlaki komunikacyjne. Zająć miasta. Zmusić Chińczyków do tak gwałtownego od­wrotu, żeby wojna zakończyła się na naszych warunkach. Konieczne jest zdecydowanie, panie prezydencie, jakie cechuje tylko wielkich przywódców. Zanim podejmie się olbrzymie ryzyko, najpierw trzeba określić nie mniej doniosły cel. Przejście z obrony do ataku wiąże się z najwyższym ryzykiem. A zatem jedynym celem takiego posunięcia może być ostateczne zwycięstwo.
Gordon jeszcze raz przyjrzał się uważnie Clarkowi. Żaden wojskowy nie przedstawiał dotąd planu wygrania wojny. W całej tej układance brakowało jeszcze tylko jednego elementu.
- Kiedy możemy przystąpić do kontrofensywy? - zapytał.
- Określenie terminu jest nadzwyczaj istotne, panie prezydencie. Dla powodzenia tego planu niezbędne jest maksymalne zniszczenie chińskich li­nii zaopatrzenia przy równoczesnym zgromadzeniu niezbędnych sił i środ­ków do kontrataku. Nie wolno też zapominać o takich czynnikach, jak ukształ­towanie terenu i pogoda. Gdy lody ustąpią, przez dobre dziesięć dni przepra­wa przez główne rzeki będzie niemożliwa. Ale jeśli będziemy zwlekali zbyt długo, wylane rzeki zamienią cały rejon w bagniska.
- Kiedy, generale? - przerwał niecierpliwie Davis.
- W drugiej połowie kwietnia, panie prezydencie.
Gordon uśmiechnął się chytrze. Ten termin o wszystkim przesądzał.
- W takim razie zatwierdzę pański plan. - Zdumiony Clark zmarszczył czoło. - Rozpocznie pan kontrofensywę czternastego kwietnia. - Nate miał coraz bardziej zdziwioną minę. - Dokładnie czternastego kwietnia, generale. Tak gigantyczna operacja, jaką pan proponuje, wymaga kilkumiesięcznych przygotowań. Zatem będzie pan miał dwa miesiące. Ruszy pan do ataku czter­nastego kwietnia, na cztery dni przed moim inauguracyjnym orędziem do narodu i pięć dni przed parlamentarnym głosowaniem nad budżetem dla na­szego kontyngentu sił pokojowych. Ale musi pan zachować w ścisłej tajem­nicy, że wspólnie ustaliliśmy tę datę, jasne? Pozostanie to wyłącznie między nami.
Osłupiały Clark wolno pokiwał głową. Jako głównodowodzący korpusu sił pokojowych nauczył się już oceniać sprawy perspektywicznie. Ale teraz miał przeczucie, że w grę wchodziła o wiele szersza perspektywa.
NOWY JORK
25 lutego, 13.00 GMT (8.00 czasu lokalnego)
Roger Stempel chciał zażyć lek na nadkwasotę, który przepisał mu le­karz, ale nie mógł rozerwać opakowania i ogarniała go złość. Był wykończo­ny. Mnożyły się komplikacje zdrowotne wywołane stresem. Żona wybrała się z siostrą na lunch. Gdybym teraz dostał zawaha, pomyślał, umarłbym w sa­motności. Jak Harold, podsunęła mu wyobraźnia. Skrzywił się boleśnie i za­krył dłońmi twarz. Przeciągnął nimi po policzkach i spojrzał w lustro. Jego odbicie miało błyszczące, zaczerwienione oczy.

Powered by MyScript