- Bryce, nie możesz - krzyknęła Shara...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– Skoroś go nie widział, skąd możesz wiedzieć, że był na strychu? – Toć jego własna żona musiała chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
Gdy to uczynił, dwadzieścia potworów krzyknęło jed­nym głosem, umarło, rozpadło się, a potem narodziło po­nownie, już pod/nad i nad/pod...
»
-- Nie wiem -– Kosti zrobił krok naprzód; przerażony kierowca krzyknął: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzą, gdzie jest i jak działa...
»
produktów, którzy pragną "dokonać zakupu z intensywnością nastolatków na pierwszej wiosennej randce? W pełni możesz się przekonać się...
»
Nacisnęła ponownie dzwonek i krzyknęła dziarsko:- Halo! Dostawa kwiatów!Wciąż cisza...
»
- Buuu! - krzyknął Ralph, rozciągając usta w bezzębnym uśmie­chu...
»
- Giń! - krzyknął Jarid i już biegł w stronę Bashere, dobywając po drodze miecza...
»
Ale jeżeli się dowiedzieć możesz, dojść, dośledzić, kto je tu położył, jak się na stół mój do- 71 stały, a, będę ci bardzo wdzięczną...
»
„Hura!” - prawie krzyknął Alec, kiedy Christine ruszyła w ich stronę...
»
– Czy możesz przysiąc, że to nie twoja sprawka, Morgiano?Spojrzałam jej prosto w oczy...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Obiecałeś.
- Obiecałem? Moja droga, ostatniej nocy nie było przy nas żadnych świadków. No i dobrze się stało, czyż nie mam racji?
Zaniemówiłem z wściekłości. Wszedł McGillicuddy.
- Cześć, Tom - powiedział sympatycznie Carrington. - Jesteś wylany. Wracasz na Ziemie razem z panną Drummond i panem Armsteadem na pokładzie statku majora Coxa. Start za godziną. Nie zapomnij czegoś: - Przeniósł wzrok z McGillicuddy'ego na mnie. - Z biurka Toma można się podłączyć dyskretnie do każdego wideofonu na “Skyfac". Z mojego biurka można się podłączyć do biurka Toma.
- Bryce, dwa dni - głos Shary był niski. - Bądź człowiekiem, wymień cenę..
- Przepraszam, kochanie - uśmiechnął się lekko. - Doktor Panzella powiadomiony o twoim upadku zajął wyraźne stanowisko. Nawet jednego dnia. Żywa, robisz doskonałą reklamę - jesteś moim darem dla świata. Martwa, będziesz kamieniem u mej szyi. Nie mogą ci pozwolić umrzeć na moim terenie. Spodziewałem się, że możesz stawiać opór, porozumiałem się wiać z przyjacielem - tu spojrzał na Coxa - z wyższego szczebla Dowództwa Sił Kosmicznych, który był na tyle uprzejmy, żeby przysłać tu majora z poleceniem eskortowania cię w drodze do domu. Nie jesteś aresztowana w sensie prawnym - ale zapewniam cię, że nie masz wyboru. Wchodzi tu w grę coś w rodzaju troski o twoje zdrowie. Do widzenia, Sharo - sięgnął po piętrzący się na biurku stos meldunków, a ja zadziwiłem nawet samego siebie.
Zmiotłem z biurka dosłownie wszystko i pochyliwszy głowę wyrżnąłem go bykiem prosto w mostek. Krzesło, na którym siedział, przytwierdzone było do podłogi sworzniami, a więc pękło z trzaskiem. Odzyskałem równowagę na tyle szybko, żeby wyprowadzić jeszcze jeden przepiękny prawy prosty. Wiecie, jak podczas kozłowania odbija się od parkietu piłka do koszykówki? Tak właśnie, w zwolnionym tempie, charakterystycznym dla zmniejszonego ciążenia, odbiła się od podłogi jego głowa.
Cox podniósł mnie potem na nogi i popychając przed sobą wtłoczył w przeciwległy kąt gabinetu.
- Nie - powiedział do mnie, a jego głos musiał mieć w sobie dużo z “nawyku wydawania rozkazów", ponieważ ochłonąłem od razu. Stałem, dysząc ciężko, podczas gdy Cox pomagał wstać Carringtonowi.
Multimiliarder pomacał swój rozkwaszony nos, popatrzył na powalane krwią palce i rzucił mi pełne nienawiści spojrzenie.
- Nie będziesz już pracował w wideo, Armstead. Jesteś skończony. Bezrobotny, zrozumiałeś?
Cox poklepał go po ramieniu i Carrington odwrócił się gwałtownie.
- Czego pan chce, u diabła? - warknął.
Cox uśmiechnął się.
- Carrington, mój świętej pamięci ojciec powiedział kiedyś: “Bili, wrogów rób sobie z wyboru, nie z przypadku". Z upływem lat przekonałem się, że była to świetna rada. Zapamiętaj ją sobie.
Shara uśmiechnęła się ironicznie.
Carrington zamrugał oczyma. Potem jego absurdalnie szerokie ramiona poszerzyły się jeszcze bardziej i ryknął:
- Wynoście się stąd wszyscy! Precz z moich oczu!
Milczące porozumienie kazało nam czekać aż i Tom wygłosi swoją kwestie:
- Panie Carrington - powiedział - to rzadki przywilej i wielki zaszczyt być przez pana osobiście wylanym z pracy. Powinienem to sobie zapamiętać na zawsze jako pyrrusową kieskę. - I zgięty w pół wycofał się za nami z gabinetu. Każde z nas podtrzymywane było na duchu przez młodzieńcze poczucie tryumfu, które musiało nam starczyć na pełne dziesięć sekund.
Rozdział 4
 
 
Uczucie spadania, które towarzyszy każdemu, kto po raz pierwszy znalazł się w stanie nieważkości, nie jest wcale złudzeniem - ale zanika gwałtownie, gdy ciało nauczy się traktować je jako złudzenie. Teraz, przeżywając ostatnie pół godziny, zanim ponownie znajdę się w polu grawitacyjnym Ziemi, czułem się, jakbym spadał.

Powered by MyScript