Cłifford dążył właśnie do tego...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Kiedy Mick Jagger koñczy³ 50 lat, nie robi³o tu ju¿ mo¿e takiego wra¿enia, jak owe pamiêtne urodziny, kiedy koñczy³ 30 - ale to tylko z tego powodu, ¿e by³ czas, kiedy...
»
26|167|Oni powiedzieli: "Jesli nie zaprzestaniesz, o Locie, to niechybnie zostaniesz wypedzony!"26|168|On powiedzial: "Nienawidze tego, co wy czynicie...
»
- mówi minister - chcecie tak pomagać, żeby cesarstwo nic z tego nie miało? I tu, razem z ministrem, nasza prasa głos podnosi i zbuntowanym dobroczyńcom wytyka, że...
»
—- Widać, że wrzuciÅ‚em spory kamieÅ„ do tego gniazda! — zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ Mowgli, który nieraz zabawiaÅ‚ siÄ™ wrzucaniem dojrzaÅ‚ych owoców papawy do...
»
Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie...
»
 Z tego wszystkiego wyÅ‚ania siÄ™ inny interesujÄ…cy problem: w jaki sposób wyzwania - takie jak rozlew krwi, rewolucja czy inny wstrzÄ…s - pomagajÄ… nam...
»
DziesiÄ™cioletnie bliżniaczki ze ZÅ‚otego Brzegu stanowiÅ‚y caÅ‚kowite przeciwieÅ„stwo tego, jak ludzie wyobrażajÄ… sobie bliźniacze siostry — byÅ‚y do...
»
Jeżeli miłość jest zdolnością dojrzałego, produktywnego charakteru, wynika z tego, żezdolność do miłości jednostki, która żyje w określonej...
»
y chorób, bez tego iżby ów nicpotem ze śrzodka od nich cirpiał; owo panie nazbyt gorące w tey rzeczy staią się hnet siwe, iako powiedaią lekarze...
»
Pan Muldgaard oddalił się w końcu, zabierając ze sobą filmy i list i wraz z nimi unosząc nadzieję, że jego kolegi i wspólne robotnik! coś tam z tego wy-dedukują...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Niecałe trzy tygodnie temu wyjaśnił
jemu, Barry'emu, że należy przyspieszyć proces, bo dopóki nie ma
ciała, nie ma i sprawy et cetera, et cetera. Jeśli zaś będą zwlekać, ciało
może zostać odnalezione, no a ponieważ Barry jest tak wspaniałym
podejrzanym i istnieje ogromny nacisk na uzyskanie skazania za to
zabójstwo, którego zresztą dokonał własnoręcznie i jest winny jak
cholera, powinni natychmiast stanąć przed ławą przysięgłych. To
zaszokowało Barry'ego. Pokłócili się wściekle w biurze Romeya i od
tego czasu sprawy nie układały się już tak jak poprzednio.
W pewnym momencie podczas dyskusji przed trzema tygodniami
emocje opadły i Ostrze zaczął się chwalić przed swoim prawnikiem, że
zwłoki nigdy nie zostaną odnalezione. Pozbył się już wielu i wie, jak
30 31
się to robi. Chociaż ciało Boyette'a ukrywał w pośpiechu i chciał je
teraz przenieść, był pewien, że leży w całkowicie bezpiecznym miejscu,
na którego trop nigdy nie wpadną Roy i federalni.
Barry zachichotał cicho, idąc ulicą Poydras.
- A więc gdzie ono jest? - zapytał go wtedy Clifford.
- Lepiej, żebyś tego nie wiedział - odparł.
- Ale ja chcę wiedzieć. Cały świat chce wiedzieć. No, powiedz mi,
jeśli masz odwagę.
- Lepiej, żebyś tego nie wiedział - powtórzył.
- Daj spokój. Powiedz.
- Nie spodoba ci siÄ™ to.
- Powiedz.
Barry cisnął papierosa na chodnik i prawie się roześmiał. Nie
powinien był mówić tego Cliffordowi, zachował się jak gówniarz.
Chociaż z drugiej strony Romey był człowiekiem godnym zaufania,
obowiązywała go tajemnica zawodowa i w ogóle, a do tego jeszcze
miał żal do Barry'ego o nieopowiedzenie mu od początku wszystkich
krwawych szczegółów. Był stuknięty i trefny, więc jeśli jego klienci
mieli ręce splamione krwią, Jerome Clifford chciał ją zobaczyć.
- Pamiętasz dzień, w którym zniknął Boyette? - spytał wtedy
Barty.
- Jasne. Szesnasty stycznia.
- A pamiętasz, gdzie wówczas byłeś?
Romey podszedł do biurka i sprawdził coś w swoim zagryzmolonym
notatniku.
- W Kolorado, na nartach - odparł.
- Ja zaś korzystałem z twojego domu.
- Zgadza się, umówiłeś się z żoną jakiegoś lekarza.
- Tak jest. Tylko że ona nie mogła przyjść i żeby mi się nie
nudziło, przywiozłem do ciebie naszego senatora.
Jerome znieruchomiał i wlepił w Barry'ego głupkowate spojrzenie,
po czym otworzył usta i wbił wzrok w podłogę.
- Przyjechał w bagażniku - ciągnął Barty - i już został u ciebie.
- Gdzie? - spytał Romey z niedowierzaniem.
- W garażu.
- KÅ‚amiesz.
- Pod łodzią nie ruszaną od dziesięciu lat.
- KÅ‚amiesz.
Drzwi do biura Clifforda były zamknięte. Barry potrząsnął nimi
i cisnął przekleństwo przez zakratowane okno. Zapalił następnego
papierosa i ruszył na obchód okolicznych parkingów, żeby sprawdzić,
32
czy na którymś z nich nie stoi czarny lincoln prawnika. Postanowił
Odnaleźć tego tłustego sukinsyna, chociażby przyszło mu szukać
całą noc.
Barty miał przyjaciela w Miami, którego oskarżono kiedyś o handel
narkotykami. Ten przyjaciel z kolei miał dobrego adwokata, który
opóźniał sprawę przez dwa i pół roku, aż w końcu sędzia stracił
cierpliwość i zarządził proces. Na dzień przed wyborem ławy przysięg-
łych ów przyjaciel Barry'ego zabił swojego świetnego prawnika,
~nuszając sędziego do ponownego odroczenia rozprawy. Prkartaoces nigdy
się nie odbył.
Gdyby Romey niespodziewanie umarł, minęłyby całe miesiące,
może nawet lata, zanim proces mógłby się rozpocząć.
;a _Ricky cofał się krok po kroku, aż znalazł się w lesie. Wszedł na
wąską ścieżkę i zaczął biec.
- Ricky! Hej, Ricky, zaczekaj! - zawołał Mark. Bezskutecznie.
Raz jeszcze spojrzał na mężczyznę z lufą w ustach. Martwe oczy były
na wpół przymknięte, stopy wciąż drżały.
To mu wystarczyło. - Ricky! - krzyknął ponownie, wpadając na
ścieżkę. Jego brat biegł wolno z przodu, w dziwnej pozycji, z obiema
rękami sztywno wyciągniętymi wzdłuż ciała, zgięty w pasie. Krzaki
uderzały go w twarz. Nagle się potknął, ale zdołał utrzymać równo-
wagę. Mark złapał go za ramiona i obrócił ku sobie:
- Ricky, posłuchaj! Już wszystko dobrze.
Ricky wyglądał jak duch, z pobladłą buzią i błyszczącymi oczami.
Dyszał ciężko i wydawał głuchy, bolesny jęk. Nie mógł nic powiedzieć.
Wyszarpnął się i pognał dalej, nie przestając jęczeć, a krzewy chłostały
go po twarzy. Mark pobiegł za nim. Po chwili przekroczyli koryto
wyschniętego potoku i ruszyli w stronę domu.
Drzewa przerzedziły się i Mark ujrzał chylący się ku ziemi
drewniany płot otaczający większą część kempingu. Dwoje dzieci
rzucało kamieniami w rząd puszek ustawionych równo na masce
zardzewiałego samochodu. Ricky przyspieszył i przecisnął się przez
dziurę w ogrodzeniu. Przeskoczył rów, wpadł między dwie przyczepy

Powered by MyScript