- Tak, jednej rzeczy. - Ledwie słyszałam, jak mamrotał pod nosem. Pochyliłam się bliżej, zaintrygowana. - Czego? Kiedy na mnie spojrzał, zażenowanie zniknęło z jego twarzy. - To moja tajemnica. Nie zdradzę jej, jeśli nie dostanę nic w zamian. Jego dłoń wsunęła się na moje ramię, pod kaskadę włosów; palce objęły moją szyję. Przyciągnął mnie do siebie. Siła jego ramion sprawiła, że krew zapłonęła mi w żyłach. 59 Wykręciłam się z jego uścisku. Wszędzie dookoła byli ()piekunowie. - Możesz zachować swoje tajemnice. - Choć tak bar-ilzo pragnęłam jego dotyku, jeszcze mu nie ufałam. Za ilużo się nasłuchałam o jego podbojach. Poza tym, przecież wiedział, że nie mogę. Samica alfa miała być czysta w dniu unii. A to oznaczało zero amorów przed ceremonią. Ren, jakby czytał mi w myślach, uśmiechnął się przebiegle i zagapił na moje krągłości. - A tak szczerze: możesz w tym w ogóle oddychać? Wbiłam paznokcie w poduchę kanapy. Uważaj, Ren. |a też potrafię grać ostro. - Więc ty i Sabina...? - Hę? - Rozparł się na poduszkach, odsuwając się ode mnie i chowając w cień. - Ach, rozumiem. Więc to normalne, że wszystkie dziewczyny z Kary Nocy przysysają ci się do szyi? - Co? - Jego twarz wykrzywił gniew. - Nie. Efron ma słabość do Sabiny. Wyjątkowo ją lubi. Widocznie pociąga go jej charakter. Kiedy przyszliśmy, dał jej ekstazę. I jak ją wzięła, zrobiła się dość, hm... zabawowa. - Aha, okej. Jej charakter? To znaczy, Efron lubi wredne suki? Jego ręka zaczęła się zakradać ku mojej talii. - Zazdrosna? - Nie bądź śmieszny. - Ale moja skóra aż zaskwier-czała od tego dotyku. Ciężkie kroki w pobliżu zapowiedziały potężnego starszego z klanu Kara Nocy. Odskoczyliśmy od siebie. - Efron zaprasza. - Ochroniarz patrzył na Rena. - Jest w swoim gabinecie. - Oczywiście. Już idę. - Ren zerknął na mnie. - Może poszukasz reszty towarzystwa? Nie wiem, jak długo mi to zajmie. Ochroniarz Efrona pokręcił głową. 60 - Alfa Cienia Nocy też ma przyjść. Efron prosi was oboje. Ren objął mnie w talii obiema rękami, a ja się nie opierałam. Czego chce ode mnie pan Rena? - No dobrze. - Ren głośno przełknął ślinę i kiwnął na mnie, żebym szła za nim. - Nie każmy mu czekać. Starszy Strażnik mruknął z aprobatą i zniknął w ciemności. Ren poprowadził mnie skrajem rozmigotanego parkietu z powrotem na schody. Ściskałam jego palce tak mocno, że czułam każde uderzenie jego serca. Efron Bane. Na dźwięk tego nazwiska ciarki przechodziły mi po plecach. Ufałam Renowi, że utrzyma mnie od niego na bezpieczną odległość. Przemknęliśmy przez wywołujący klaustrofobię tłum na parter i w końcu Ren zatrzymał się przed wysokimi drewnianymi drzwiami. Dębowa powierzchnia była rzeźbiona w zawiłe wzory. Odsunęłam się o krok, żeby ogarnąć płaskorzeźbę wzrokiem. Przedstawiała archanioła Michała zabraniającego wygnanym Adamowi i Ewie wstępu do Ogrodu Edenu. Ciekawy wybór. - Wskazałam drzwi podbródkiem. Efron ma wyjątkowe poczucie humoru. - Ren ścis-ni|l moją dłoń i lodowaty chłód na mojej skórze zelżał odrobinę. Energicznie zapukał do drzwi, które po chwili się otworzyły. Zamrugałam, zaskoczona. Z bocznego wejścia wyłoniła się Lumina Nightshade I kiwnęła na nas. - Witajcie, dzieci. Miło was widzieć. Powietrze pachniało sherry i dymem z cygar. Wszystkie ściany były ozdobione wielkimi muralami. Każdy z. nich przedstawiał inną scenę z Piekła Dantego. Szybko odwróciłam wzrok; wizerunki piekielnych męczarni były zbyt sugestywne, żeby uważnie im się przyglądać. Lumina spojrzała na alfę Kary Nocy. - Renier Laroche. Bardzo miło mi cię poznać. Jestem Lumina Nightshade. Efron mówi o tobie w samych superlatywach, drogi chłopcze. - Jej uśmiech był jak sznurek pereł. 61 Ren skłonił głowę. - Dziękuję, pani Nightshade. - Do Vail przybył nowy gość i oboje z Efronem bardzo chcemy go wam przedstawić. - Lumina poprowadziła nas do dwóch foteli z wysokimi oparciami, obitych czarną skórą, i kanapy ustawionej przodem do ognia buzującego na kominku. - Efron. Już są. Na kanapie siedział mężczyzna z ręką swobodnie spoczywającą wzdłuż oparcia; w drugiej ręce trzymał kieliszek brandy. Miał bladą skórę i taką samą aureolę złotych włosów, jaka zdobiła głowę jego syna. - Miło cię widzieć, Renier. - Efron wypił łyczek brandy. - I uroczą Callę. Nareszcie się poznamy. Wyciągnął rękę i pokiwał na mnie palcem. Zawahałam się, ale Lumina popchnęła mnie w stronę kanapy. Moje ciało zlodowaciało, kiedy tylko palce Rena wysunęły się z moich. Starałam się nie drżeć, kiedy pan klanu Kary Nocy wziął moją dłoń i przycisnął ją do warg. Jego oczy lśniły jasnym bursztynowym blaskiem jak płomienie tańczące na palenisku. Wstrzymałam oddech i musiałam zmobilizować całą siłę woli, żeby nad sobą zapanować. - Proszę, siadaj. - Wciąż trzymając moją rękę, pociągnął mnie na kanapę. Posłałam desperackie spojrzenie Renowi, który obserwował nas z udręczoną miną. Lumina dotknęła jego ramienia. - Usiądź z nimi. Chyba po raz pierwszy poczułam wdzięczność dla swojej pani. Ren usiadł obok mnie, więc przysunęłam się do niego, starając się jak najbardziej oddalić od Efrona, co nie było proste, biorąc pod uwagę, że wciąż nie puszczał mojej ręki. - Oj, przestańcie, dzieci - skarcił nas Efron. - Jesteśmy tutaj, żeby dobrze się bawić, prawda? - Puścił moją dłoń, ale tylko po to, żeby przesunąć palcem po moim obojczyku. Zaczęłam panikować. „Efron ma słabość do Sabiny. Wyjątkowo ją lubi". 62 Przycisnęłam się do Rena, który objął mnie ramieniem i posłał gniewne spojrzenie Efronowi. Ten tylko uniósł brew, patrząc na swojego alfę. - Nie zapominaj, gdzie twoje miejsce, Renier. - A ty nie zapominaj, gdzie jest twoje, Efron. Daj jej spokój. - Jedwabisty głos Luminy zgasił
|