Zapalił małą olejną lampę na ścianie, otworzył pokrywę chłodni, bliską zamarznięcia od wody z górskiego strumienia, i wyciągnął dzban jabłecznika. Jak do tej pory zbiornik, jako system przepływowy, który niósł wodę do stawu na dole, chronił ją przed zamarzaniem i pozwalał korzystać ze studni na podwórzu tylko do napełniania zbiorników w kuźni. Napełnił kubek jabłecznikiem, zdjął pudło pełne rękopisów, pióro i atrament i leniwie przejrzał swoje próby opisywania ładu, zaczynając od niemal zarozumiałej strony tytułowej – Rozmyślania nad „Podstawami ładu”. Wszystkie przedmioty fizyczne – w przeciwieństwie do ognia i czystego chaosu – muszą mieć pewną strukturę, bo inaczej by nie istniały... Ponieważ wszystko, co wykute z żelaza, ma ziarna wytworzone przy wytapianiu kryształów, siła żelaza tkwi w domieszkach i długości ziaren. Wykorzystanie ładu do wzmocnienia tych ziaren jest podstawą tworzenia czarnego żelaza... Jego siła tkwi w uładzeniu nie rozbitych albo nie rozciągniętych ziaren na całej długości stali... Pokiwał głową i zaczął zapisywać słowa, które wcześniej przemyślał. Teraz, kiedy wykuł już większość przedmiotów, może również – czasami – pomyśleć o innych sprawach. Gdyby ład albo chaos nie były ograniczone, powinny zatriumfować, kiedy pojawiali się wielcy w obu tych dziedzinach. A jednak tak się nie stało, pomimo pojawienia się mężczyzn i kobiet posiadających moc, inteligencję oraz ambicje. A zatem, zasięg zarówno ładu, jak i chaosu jest w istocie rzeczy ograniczony, a wiara w równowagę sił ukazuje... Dorrin przerwał. Czy to, że nikt nie zatriumfował, naprawdę to pokazuje – czy tylko, że nie pojawił się dotąd nikt o wystarczającej mocy, aby tego dokonać? Napił się jabłecznika. Tylu rzeczy jeszcze nie wie. XCVI – Już tu często nie przychodzisz. – Pergun patrzył w napełniony do połowy kufel ciemnego piwa. – Wiesz, że przez jakiś czas chorowałem. – Dorrin popijał z kubka sok z krasnokrzewu. – To było ośmiodzień temu. Ciągle za ciężko pracujesz. Co robisz teraz takiego, że masz własny warsztat? Tylko zabawki? – Nie. Nadal pomagam Yarrlowi przy cięższych robotach, a on oddaje mi niektóre zlecenia, kiedy jest zbyt zajęty. Zarobiłem parę miedziaków na tym hamorianskim sekstansie dla Jasolta. – Dorrin urwał na chwilę. – Najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem. Musiałem robić nawet klamry do lusterek i dopasować śruby. A wszystkie kawałki musiałem zrobić z polerowanego czarnego żelaza, żeby nie zardzewiały Łatwiej byłoby to zrobić z miedzi albo brązu, ale nauczenie się innego metalu... Obudowa kompasu była koszmarem. Może kiedyś nauczę się pracować z miedzią. Pergun osuszył kufel i spojrzał na służącą. – Nie mogę uwierzyć, że Kyril żąda cztery miedziaki za kufel. Cztery miedziaki za ciemne piwo. – Wszystko drożeje. – Przeklęci magowie! Wybaczcie, mistrzu Dorrin. – Jestem tak samo przeklęty jak reszta. – Nie ty. – Pergun w końcu podniósł rękę. – Możesz za to zapłacić, olbrzymie? – zapytała kobieta. Pergun otworzył dłoń, pokazując cztery miedziaki. – A wy, mistrzu Dorrin? – Nie, dziękuję. – Dorrin uśmiechnął się do kobiety, ale ona już szła do kuchni. – Mistrzu Dorrin? – Chorobliwie chudy i ciemnowłosy Jasolt stanął obok stołu. Dorrin wstał. – Jestem zaszczycony, handlarzu. Pergun chciał odejść, ale Jasolt podniósł rękę. – Proszę, zostań i usiądź, Dorrin. – Jasolt przyciągnął krzesło i przycupnął na skraju. – Sekstans działa dobrze, a przynajmniej tak mówi Rydlar. – Upewnijcie się, że dba, aby był suchy. Naprawdę powinny być robione z mosiądzu albo brązu.
|