Co stałoby się ze Stanami Zjednoczonymi jako państwem, gdyby miała się zrealizować wizja gospodarki wyłącznie z przemysłem102Turbokapitalizmtypu...

Linki


» Dzieci to nie ksiÄ…ĹĽeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeĹ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
znaczeniu jako znak czegoś, signifiant odnoszący się do signifié, signifiant różne od swego signifié...
»
400 Jest to nazwa ograniczonej zakrzepicy żylnej zlokalizowanej pod skóra wokół odbytu, inaczej znanej jako zakrzepica żylaków zewnętrznych odbytu; objawia się pod...
»
Serwer udzielił mu dostępu do swej pamięci jako Zygmuntowi Sygusiowi, ale w osobistym katalogu Zygmunta Sygusia Robert nie znalazł niczego ciekawego...
»
Tej to duszy przysługuje istnienie, a pośrednio dopiero ciału zorganizowanemu przez duszę,podczas gdy zwierzętom i roślinom istnienie przysługuje jako jUŻ...
»
System znany dziś jako Wiedza Tajemna istniał początkowo nic posiadając nazwy, przekazywany z pokolenia na pokolenie przez długie wieki...
»
W ostatnich latach pojawiło się kilka inicjatyw odbudowy obiektu, bądź z przywróceniem pierwotnych funkcji, bądź jako schroniska turystycznego...
»
Chociaż wiele współczesnych kobiet traktuje tę tendencję jako przykrą przypadłość, ma ona tak szeroki zasięg, że trudno uznać ją za przypadek...
»
Agnes poczuła ulgę: Laura zapewne nie umiała wyobrazić sobie niczego konkretnego jako “czegoś”, lecz jej gest nie pozostawiał cienia wątpliwości: to...
»
Dlatego też unikano bombardowania, a nawet bezładnego używania ciężkiej broni w pobliżu terenów zabudowanych oraz - jako że samoloty były równie kosztowne,...
»
W Warszawie, jako zastępcy Rządu Tymczasowego, zostali trzej ludzie: Stefan Bobrowski, Władysław Daniłowski i Witold Marczewski: pierwsi dwaj młodzi,...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

W międzyczasie ogólna liczba dobrze płatnych miejsc pracy w amerykańskiej gospodarce spadłaby do poziomu ułamka obecnej wielkości, skoro staromodne, powolne i korzystające ze skromnych osiągnięć techniki firmy starych gigantów, jak GM, Ford, Kodak, Dupont i innych, ustąpiłyby miejsca nowym tytanom.
Tak długo, jak amerykańska gospodarka składała się z firm podobnych do GM i Kodaka, osiągnięcie równowagi nie było możliwe. Jeżeli korporacje sprzedają milionom klientów na krajowym rynku drogie towary trwałego użytku i wszelkie dobra konsumpcyjne, to nie mogą oczekiwać dobrej koniunktury, ani nawet przetrwania, jeśli całe masy ich potencjalnych klientów już nie pracują w przemysłowych korporacjach z wysokimi płacami, lecz w handlu lub usługach i zarabiają mało.
W roku 1914 Henryk Ford płacił fantastyczną dniówkę w wysokości 5 dolarów („The Wall Street Journal" nazwał to ekonomiczną zbrodnią) swoim robotnikom, którzy montowali słynny model T, sprzedawany po 360 dolarów. Dla Forda było oczywiste, że jego pracowników musi być stać na kupno samochodu, który produkują i tak istotnie było, tym łatwiej jeszcze, jeśli robotnik miał też pracującego syna - wtedy wystarczyło odkładać pensje przez 12 tygodni. Gdyby Ford i reszta ówczesnego przemysłu samochodowego znaleźli metodę produkcji milionów samochodów przy zatrudnieniu tylko paru tysięcy robotników, to ich technologiczny sukces byłby daremny, bo nie byliby w stanie sprzedać tych samochodów. Dziś ten pewnik Forda przestał być taki oczywisty. Nowi tytani są w stanie prosperować i rzeczywiście prosperują, sprzedając komputery, oprogramowanie i akcesoria elitom i zbliżonym do elit, przy czym są to stosunkowo niewielkie ilości produktów z bardzo dużą marżą. Ich masowa produkcja nie wymaga już masowej konsumpcji, by zachowywać równowagę - zapytajcie tylko Meksykanina, który zarabiając tygodniowo niecałe 200 dolarów, montuje fordy w Hermosillo, sprzedawane po 20 tysięcy dolarów: dla niego posiadanie takiego samochodu me jest realnym celem, lecz kompletną mrzonką.
Wynika stąd, że radosna interpretacja zmian strukturalnych za pomocą równowagi ekonomicznej jest po prostu błędna: jeżeli GM
103
Edward Luttwak
nie potrzebuje już ciebie z powodu komputeryzacji, to Microsoft cię n i e zatrudni. Po pierwsze, nie masz przygotowania zawodowego, a Microsoft nie potrzebuje niewykształconych robotników rozpieszczonych płacą zbyt wysoką, jak na głupią robotę przy taśmie. Za czasów Henryka Forda taśma montażowa była cudownym narzędziem szkolenia, które przekształcało niepiśmiennych chłopów z Europy Wschodniej, wiejskich parobków i wyrostków z miejskich slumsów w zdyscyplinowanych robotników przemysłowych, z których każdy był gotów zostać głową domu i właścicielem samochodu. Uczyli się punktualności według zegarka, a nie według słońca i pór roku, uczyli się, co to lewica i prawica, uczyli się rachować. Inaczej Microsoft rekrutuje do swoich zespołów programistów gotowe wytwory kosztownej edukacji na najlepszych uniwersytetach i nie ma wiele zapotrzebowania na kogoś innego.
Po drugie, jeśli jesteś dobrze wykształcony, to prawdopodobnie Microsoft i tak cię nie zatrudni - po prostu biznes polegający na produkowaniu i wysyłce pakietów oprogramowania wymyślonego i napisanego przez parę tysięcy ludzi i ich pomocników nie jest pracochłonny. Podobno w 1997 r. Microsoft zatrudnił tylko 2% starających się o pracę programisty, przy czym spośród zaproszonych na rozmowy indywidualne do centrali zaproponowano pracę tylko jednej czwartej szczęśliwców posiadających wszystkie wymagane kwalifikacje1.
W szerszej perspektywie znaczy to, że technologia informatyczna nie tworzy nowych miejsc zatrudnienia, tak jak czynił to wynalazek silnika elektrycznego (ostatni wielki skok), który zastąpił pracę ręczną i maszynę parową, kreując jednocześnie kilka nowych sektorów przemysłu oferujących wiele miejsc pracy jeszcze dzisiaj. Przeciwnie, tak się składa, że technologia technologiczna działa na zasadzie ścieku: pochłania miliony miejsc pracy biurowej i administracyjnej, a daje stosunkowo mało własnych miejsc zatrudnienia, w większości w Stanach Zjednoczonych. W innych krajach, które nie miały szczęścia rozwinąć przemysłu typu software, miejsca pracy znikają, a na ich miejsce powstaje bardzo niewiele nowych w sprzedaży i promocji.
1 Norman Matloff, Now hiring! If you're young, „New York Times", 26.01.1998 s. A23.
104
Turbokapitalizm
Co więcej, istnieją przekonujące dowody, że właściwości Microsoftu i inżynierii oprogramowania dotyczą także całej współczesnej technologii. Przedsiębiorstwa stosujące nowoczesne metody potrzebują przede wszystkim inżynierów wszelkiego rodzaju, a mimo to w latach 1968-95 mediana rocznych zarobków realnych łącznie z dodatkami płacowymi dla inżynierów z wyższym wykształceniem (cztery lata college'u) i 10-letnią praktyką spadła o 13%, osiągając mało imponujący poziom 52 900 dolarów2.

Powered by MyScript