cygarem w ustach...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
mężczyzny w szarym na wszelki wypadek spoczywała na ustach Udałowa, dla- tego ten nie mógł powiedzieć Batyjewowi, że już czytał ten artykuł i, choć jest...
»
Płomienie w ustach Ba'alzamona roześmiały się...
»
fiuka =5A>2
»
wszystkiemu podoła...
»
9
»
— Pewnie — przyświadczył Staszek jadowicie...
»
Garun dołączył do nich i zapytał:"Dlaczego miałbyś się wspinać na mur, Duncanie Idaho?"Siona odpowiedziała za niego, uśmiechając się do...
»
 Ïàøèíå åÝÍÎ òåïÍÎ è ĂąóþÎ...
»
nakłonić uczestników do konformizmu, wydając im surowe polecenia w rodzaju: ‼Proszę kontynuować, to jest absolutnie konieczne"...
»
– Wszystko to kmiecie, żupany, starszyzna...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Nie przejmowałem się tym, gdyż wiedziałem, że zgubię go jutro na
lotnisku El Dorado. Teraz zaś może mnie śledzić, jak długo mu tylko siły i sprytu
wystarczy. Tuż przed wieczorem do mego pokoju wszedł kelner w eleganckiej, białej
marynarce i z brązową muszką pod brodą. Na specjalnym wózku wtoczył półmisek z
kanapkami, jakieś gorące danie i duży termos z herbatą. Ale minę miał taką, jak gdyby
przyniósł mi bombę, która zaraz wybuchnie.
- Señor zamówił kolację do swego pokoju - powiedział znacząco, ukłonił się i
wyszedł. „Czyżby ktoś dawał mi do zrozumienia, abym nie opuszczał pokoju?” -
przemknęło mi przez głowę. Lecz gdy tylko zasiadłem do kolacji i chwyciłem serwetkę,
przekonałem się, że pod nią leży duża koperta. W kopercie znalazłem paszport z moim
zdjęciem. Jak wynikało z tego paszportu, byłem obywatelem holenderskim i nazywałem
się Thomas van Hagen. Jedząc, od czasu do czasu chichotałem, tak mnie rozśmieszyła
moja własna sytuacja. Ten paszport zapewne na wszelki wypadek przysłał mi Raymond
Connor, abym w trudnej sytuacji pod innym nazwiskiem zniknął z pola widzenia
gangsterom albo policji. Zapomniał jednak zapytać, jakimi językami władam i uczynił
mnie Holendrem, a ja nie umiałem ani słowa po holendersku. Mało tego, mianował mnie
brygadierem i nakazał szukanie skradzionych zbiorów w kraju, w którym mówiło się po
hiszpańsku, a ja również nie znałem tego języka. Było dla mnie oczywiste, że gdy tylko
spróbuję działać jako pełnomocnik Connora, natychmiast zostanę zatrzymany przez
48
policję kolumbijską i postawiony przed obliczem Salazara Esponozy, który popatrzy na
mnie z politowaniem i choć zapewne nie zamknie w areszcie, to jednak nie omieszka
odesłać mnie natychmiast do Paryża pod zarzutem, że zacząłem działać na własną rękę,
mimo że umowa z Biurem Koordynacyjnym nie została jeszcze podpisana.
Ale i w mojej głowie, dzięki otrzymanemu paszportowi, zrodził się plan
wyprowadzenia w pole inspektora Esponozy. Zdecydowałem, że gdy wyekspediuję do
Paryża pannę Florentynę i uda mi się niespodziewanie umknąć z lotniska El Dorado, pod
obcym nazwiskiem zamelduję się w jakimś innym hotelu w Bogocie i zatelefonuję do
panny Leticii Lucinante z redakcji „Wiadomości Bogoty”. Señorina Lucinante wyglądała
na sprytną osóbkę, starającą się uzyskać informacje wszelkimi możliwymi metodami.
Byłem pewien, że jeśli obiecam jej pierwszeństwo w publikacji na temat mojego
śledztwa, znajdę w niej wspaniałego współpracownika. Czy należało jednak z tą sprawą
czekać aż do jutra, do mej ucieczki z lotniska? Wszak panna Leticia Lucinante prawie co
wieczór urzędowała w cocktail-barze w hotelu Hilton. Tak rozmyślając, opuściłem swój
pokój i zjechałem windą na dół do coctail-baru. Tym razem bar był pełen gości, a Metys
o nieprzeniknionej twarzy uwijał się stawiając na kontuarze szklanki i kieliszki z
kolorowymi trunkami. Na wysokich stołkach siedzieli przeważnie sami panowie,
ośrodkiem zaś ich zainteresowania była kobieta-wamp w czarnej, krótkiej, obcisłej
spódniczce i białej, jedwabnej, bardzo wydekoltowanej bluzce. Miała starannie
ufryzowane włosy, opadające na gołe, krągłe ramiona. Była ładna, ale mnie raziły jej
zbyt jaskrawo pomalowane usta i przyczernione rzęsy. Nie lubię wyzywającej urody u
kobiet, dlatego nie zwróciłem na nią większej uwagi i przez chwilę stałem w drzwiach
baru, szukając wzrokiem Leticii Lucinante. Niestety, tego wieczoru dziennikarki w barze
nie było. I już miałem zamiar wycofać się do swego pokoju, kiedy nagle zainteresowała
mnie prowadzona głośno w języku angielskim rozmowa kilku panów z ową kobietą
wampem.
- Nie ulega wątpliwości, łaskawa pani - mówił jakiś szpakowaty mężczyzna w
wytartej na łokciach marynarce i przekrzywionym krawacie - że to właśnie Ameryka
Południowa budzi największe zainteresowanie obcych istot z kosmosu. Dziełem
kosmitów jest słynny trójząb z Andów, figury dziwnych zwierząt wyryte na płaskowyżu
Nazca, także kosmitów przedstawia płaskorzeźba z Tikal. Jeśli pozwoli pani zamówić na

Powered by MyScript