głową

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Owszem — kiwnął głową...
»
– Chętnie sam bym się do was przyłączył – zachichotał Wittgenbacher, kiwając głową w sposób jeszcze bardziej mechaniczny...
»
— A nie mówiłem! — Torrit pokiwał głową z zadowoleniem...
»
Entreri skinął głową, zadowolony, że drobne sugestie Dwahvel, iż inne oczy mogą być skierowane w ich stronę, doprowadziły przebiegłą kobietę tak...
»
Dziewczyna stała przez długą chwilę pod kamiennym blokiem, z głową uniesioną wysoko, nie tylko obserwując budowlę, ale też wchłaniając jej zapachy...
»
To był doprawdy zupełnie niezwykły widok, gdy ten wielki, gruby mężczyzna o apoplektycznej twarzy wisiał głową na dół i próbował dostać się z sufitu na...
»
nierzy do swego namiotu, potknął się na korzeniu obalonego drzewa, a najbliższy grenadier pochwycił garść słomy, zapalił i nad głową wzniósł, aby mu...
»
Thom leciutko pokręcił głową, Juilin skrzywił się, ale Ny­naeve patrzyła tylko na Birgitte i Elayne...
»
Towarzysz Duvala miał krótkie, czarne dredy, które sprawiały, że jego głowa wyglądała jak kaktus...
»
Potrząsnął z rezygnacją głową, najwyraźniej nie mogąc znaleźć odpowiednich słów...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- W porządku - powiedziała. - A więc dlaczego nie usiądziesz i nie opowiesz nam, jak
poszło z Wielkim Mistrzem Hamnerem?
- Kazał Mistrzom odejść ze trzy godziny temu - Jaina przewróciła oczami i skubnęła swój skafander pilota - a ja wciąż mam na sobie to samo, co wtedy, kiedy zeszliśmy z pokładu „Łowcy Asteroid”. - Pokręciła z rezygnacją głową, po czym spojrzała na matkę z miną zrezygnowana i sfrustrowaną jednocześnie. - Cały ten czas spędził, oskarżając mnie o sabotowanie jego prób porozumienia z Daalą.
- Porozumienia? - powtórzył Han, wracając do stołu ze stosikiem tacek. - Z Daalą? Jak się powstrzymałaś przed roześmianiem mu się w nos?
- To raczej straszne niż śmieszne, tato - powiedziała Jaina. - Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że to napięcie go przerasta. Mistrz... to jest Wielki Mistrz Hamner naprawdę wydaje się wierzyć, że uda mu się zawrzeć z nią układ.
- Musi próbować - powiedziała Leia. - Nie możemy walczyć z Sithami, jeśli będziemy
zajęci awanturą z Daalą.
- No cóż... próby zawarcia układu z Daalą to strata czasu - podsumował Han. Zaczął
zapełniać tacki żetonami do sabacca, układając po jednej przed każdym siedzeniem. - Jedyny możliwy układ z Daalą to załatwienie jej.
- Han, co ci chodzi po głowie? - zmarszczyła brwi Leia.
- Dobrze wiesz co - powiedział Han, zajmując krzesło. - I nie próbuj mi wmawiać, że to przedwczesne. Daala też próbowała nas załatwić, i to wtedy, kiedy była z nami Amelia. Ma szczęście, że jeszcze się do niej nie zabrałem.
- Ktoś próbował nas zabić - poprawiła go Leia. Han miał na myśli przerwany próbą
zabójstwa obiad w Restauracji Pangalactus kilka tygodni temu. Leię cały incydent bardziej smucił, niż złościł, bo to był ich ostatni obiad z Jaggedem Felem, zanim Jaina zerwała zaręczyny. - Nie mamy pewności, że to Daala ich wysłała. Nie mamy nawet pewności, że to my byliśmy celami.
- Mam ci podliczyć szanse na to, że to nie jej sprawka i nie my mieliśmy zginąć? -
odparował Han. - Wystawiła nas, robiąc to całe przedstawienie pod tytułem „możemy negocjować”.
- Dobrze, przyjmijmy, że Daala rzeczywiście nas wystawiła - zgodziła się Leia. Han nigdy nie miał dość cierpliwości, żeby sprawdzać wnioski, które były dla niego oczywiste, więc jeśli chciała uniknąć rozpoczęcia spotkania od tyrady o zdradzie Daali na rzecz Imperium, musiała delikatnie nakierować go na nieco bardziej konstruktywny tor myślenia. - Co masz zamiar z tym zrobić? Zorganizować kolejny przewrót?
Han skrzywił się na wspomnienie katastrofalnego w skutkach przejęcia władzy nad
Sojuszem Galaktycznym przez ich syna Jacena i odpowiedział już znacznie spokojniejszym tonem:
- Nie miałem na myśli nas.
- Mam nadzieję, że nie miałeś też na myśli Zakonu Jedi - powiedziała Leia. - Bo i Senat, i społeczeństwo uwierzyłyby wtedy, że Daala słusznie się nas boi.
- Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie - poparł ją Lando, przyłączając się do nich z tacą napojów w ręku. - Kenth ma w jednym rację. Jedi mają w Senacie równie wielu zwolenników, co Daala, i możecie ją nieźle przycisnąć, po prostu dając im znać, co się dzieje.
- Szansę, że to się uda, obliczam na jakieś dziesięć procent - powiedziała Jaina. - A co zrobimy, jeśli to odniesie przeciwny skutek i Daala zacznie aresztować senatorów?
- Wtedy, moja droga - Lando rzucił jej jeden ze swoich olśniewających uśmiechów - Jedi wkroczą, żeby uratować Sojusz. - Postawił przed Jainą kieliszek burtalle. - Musicie być po prostu cierpliwi. I znaleźć sposób na przekonanie do tego planu Kentha, zanim Sithowie zaatakują.
- Myślisz, że dadzą nam tyle czasu? - zapytała Leia.
- Skoro Abeloth nie żyje, to chyba tak - powiedział Lando, stawiając przed nią kieliszek. -
Gdyby wciąż żyła, nie mielibyście szans. Ale jej atak na Jedi ukrytych w Schronie był dla was prawdziwym uśmiechem Mocy.
- Sprytne rozumowanie, nie ma co - zakpił Han. - W ten sposób stworzyła zastępy
niezrównoważonych Rycerzy Jedi, dając Daali idealną wymówkę, żeby zaatakować Luke’a i resztę Zakonu.
- Ale zmusiła też Sithów, żeby się ujawnili, zanim byli gotowi - wyjaśniła ojcu Jaina. -
Gdyby Ben i wujek Luke nie zostali wygnani, nigdy nie znaleźliby się na Stacji Ujście. A my nie dowiedzielibyśmy się o Zapomnianym Plemieniu.
- No właśnie - potwierdził Lando. - A tymczasem mamy jeszcze czas na mobilizację.
- Mamy? - Leia uniosła brew. - Jesteś pewien, że chcesz się w to pakować, Lando?
Lando wbił wzrok w podłogę, a po chwili powiedział:
- Prawdę mówiąc, to ostatnia rzecz, jakiej bym chciał. - Chwycił z tacki szklankę, opróżnił
ją jednym haustem i odstawił na miejsce. - Ale chyba nikt nie będzie miał wyboru w obliczu całej planety pełnej Sithów.
Postawił ostatnie dwa kieliszki na stole, jeden przed Hanem, a drugi przed pustym stołkiem o pokrytym wytartą skórą nerfa siedzeniu, przystosowanym dla Sullustan. Potem wrócił do baru, żeby ponownie napełnić swój kieliszek. W pokoju zaległa cisza, a Leia w zamyśleniu pociągnęła łyk burtalle. Było tak wyborne, jak twierdził Lando: miało intensywny słodowy smak z nutką zapachu beczułek z drewna moagowego, w których dojrzewało. Było też niezwykle mocne.
Zostawiło na języku i podniebieniu Leii dymny, suchy posmak.
Han pociągnął łyk ze swojego kieliszka, uniósł brwi i pokiwał z aprobatą głową.
- Muszę przyznać, że senator trzyma dla gości jedną z najlepszych mieszanek paliwowych, jakich próbowałem.
- Cieszę się, że panu smakuje, kapitanie Solo - jasny sullustański głos rozległ się od strony drugiego wejścia. - Z pana ust to nie byle jaki komplement.
Odwracając się, Leia zobaczyła wytwornego Sullustanina w oblamowanej złotem
kamizelce. Jego pomarszczone fałdy policzkowe i podłużne worki pod oczami wyraźnie
wskazywały, że należy do starszych przedstawicieli swojego gatunku. Miał jednak postawę kogoś młodszego, wyprostowane ramiona i pewny krok. Kiedy Leia i pozostali podnieśli się, żeby go przywitać, senator gestem poprosił, żeby wrócili na miejsca.
- Nie mamy czasu na te głupstwa - orzekł, idąc prosto do stołu. - Mam przewodzić obradom podkomisji za... - rzucił okiem na swój chronometr - ...piętnaście minut, a Lando mówił, że to pilne.
Więc przejdźmy do rzeczy.
- Proszę bardzo, senatorze Wuul - powiedziała Leia. - Prosiliśmy o spotkanie z panem z powodu...

Powered by MyScript