Gdy zapukała do drzwi, otworzyło się małe okienko i młoda dziewczyna, blondynka, wysunęła okrągłą wesołą twarzyczkę...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mój polistyrenowy kubek do kawy spoczywał zamknięty na małym stoliku obok drzwi, jego zawartość dawno już stała się chłodna i niesmaczna, chyba że ktoś byłby...
»
W praktyce, przy wycieczce tak niewinnej i krótkiej, jaką była wymiana klisz w studzience, ten, który zostawał, mógł, otwarłszy dwoje drzwi - kuchenki i...
»
ROZDZIAŁ SZÓSTYKŁOPOTY W PRALNIZielone frontowe drzwi domu pod numerem trzydziestym drugim przy ulicy Windsor Gardens wolno się uchyliły i w szparze...
»
Skrzynkę z dokumentami wsunąłem pod łóżko, starannie zamknąłem okna i drzwi, i pomaszerowałem do małej restauracyjki, która mieściła się na...
»
Otworzyło się drugie okno, potem następne i następne...
»
 XVIRano Tanner brnąc w błocie i omijając leżące na ziemi gałęzie, głazy oraz zdechłe ryby obszedł samochód dookoła, otworzył tylne...
»
Gdy znów otworzyłam oczy i się rozejrzałam dookoła, wcześniejszy tłumek mocno się przerzedził, a ostatni maruderzy obmywali się lub...
»
Dziewczyna stała przez długą chwilę pod kamiennym blokiem, z głową uniesioną wysoko, nie tylko obserwując budowlę, ale też wchłaniając jej zapachy...
»
-Tam są jakieś drzwi, ludzie! Z dużym, czerwonym napisem...
»
Ostrożnie odsłoniła firankę z oszklonej części drzwi...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Wszczęła się krótka rozmowa, której rezultat nie był jednak taki, jakiego spodziewała się stara Joanna, bo drzwi pozostały zamknięte, tylko młoda dziewczyna wyciągnęła rękę przez kartę i wskazała otwór w ścianie, pozostawiony dla odświeżania powietrza w podziemiach, i zniknęła.
Stara zrobiła znak ręką, aby się zbliżono. Kilkanaście osób z tłumu oddzieliło się. Przed otworem uklękła stara kobieta, mówiąc do otaczających:
- Chodźcie tutaj, oto otwór do oświeżania powietrza, stąd nic widzieć nie będziemy, ale słyszeć można będzie jego krzyki, a i to coś warte.
Wszyscy rzucili się do otworu, który łatwo można było wziąć za czeluść piekielną, gdyż nie upłynęło jeszcze dziesięć minut, gdy rozległ się brzęk łańcuchów, wściekłe krzyki i dojrzeć można było błyski ognia.
- Ach! Widzę ruszt - mówiła kobieta. - Patrzcie, kat wkłada żelazne szczypce... A teraz rozdmuchuje ogień...
Za każdym poruszeniem miecha buchał pod rusztami płomień tak żywy i silny, że sprawiał wrażenie błyskawicy podziemnej.
Krzyk straszny rozległ się w powietrzu... Wszystkie głowy nachyliły się nad otworem lochu.
- O! słuchajcie! Sędzia go bada! - zaczęła znowu stara, która jako pierwsza przybyła, pierwsze też zajmowała miejsce, wetknąwszy głowę pomiędzy żelazne kraty okienka. - Nie odpowiada!.. O łotr!...
Odpowiadaj, zbóju!... Mów, morderco! Wyznaj twe zbrodnie.
- Cicho! - wołali z tłumu ciekawi.
Kobieta wydobyła głowę spomiędzy krat, ale rękoma się ich uchwyciła, zapewniając sobie możność powrotu do dawnej pozycji, a odwracając się do tłumu, rzekła z tą pewnością siebie, która zdradzała przyzwyczajenie i obycie z podobnymi sprawkami:
- Wiecie przecie, że jeżeli się do niczego nie przyzna, nie będą mogli go powiesić!
Nowy jęk, wydobywający się z lochu, zmusił ją do powrotu na stanowisko.
- Aha! - zawołała - teraz będzie co innego! Kat rzucił szczypce na bok... O! leżą tam przy ruszcie!...
Cóż to znaczy, czyżby się już zmęczył oprawca?
Usłyszano uderzenie młota.
- Ach! teraz rozumiem, biorą go między deski!
Był to inny rodzaj tortury. Na nogi nieszczęśliwego zakładano dwie deski i krępowano je silnie grubymi i mocnymi powrozami. Następnie pomiędzy wbijano gruby klin żelazny, który miażdżył ciało i kruszył kości torturowanego.
Kawaler jednak mimo strasznego bólu nie wymówił nic, uderzenia młota bowiem rozległy się z ciągle wzrastającą siłą i szybkością. Kata gniewać to zaczynało. Niezadługo jednak wszystko ucichło, uderzenia młota ustały, kilka razy tylko jęki boleści rozdarły powietrze, ale i to wkrótce umilkło. Stara Joanna podniosła się, a otrzepując pył z kolan i poprawiając czepiec, rzekła:
- Na dziś skończone badanie. Zemdlał, nic nie wyznawszy!
I odeszła w przekonaniu, że dłuższe oczekiwanie byłoby bezużyteczne. Głęboka znajomość, jaką stara okazywałała co do zwyczajów w podobnych razach, tak była przekonywająca, że cały tłum otaczający okienko, rozproszył się, a pozostał o mur oparty jeden tylko człowiek; był to Perrinet Leclerc.
W chwilę potem, jak przewidziała stara Joanna, kat wyszedł. Przed wieczorem wprowadzono do więzienia księdza. Gdy już zupełna noc zapadła, rozstawiono zewnątrz straże; jeden z wartowników zmusił Leclerca do usunięcia się nieco dalej. Usiadł on na kamieniu nad brzegiem rzeki, tuż przy Moście Młynarzy. Dwie godziny upłynęły, a chociaż noc była głęboka, oczy Leclerca tak już przywykły do ciemności, że z łatwością rozpoznawał na szarych murach czarne miejsce, w którym znajdowały się drzwi Châtelet. Nie wymówił on przez ten czas ani jednego słowa, nie zdjął ręki ze sztyletu i nie pomyślał nawet o posiłku i napoju.

Powered by MyScript