Gdy znów otworzyłam oczy i się rozejrzałam dookoła, wcześniejszy tłumek mocno się przerzedził, a ostatni maruderzy obmywali się lub...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
W ostatnich latach pojawi³o siê kilka inicjatyw odbudowy obiektu, b¹dŸ z przywróceniem pierwotnych funkcji, b¹dŸ jako schroniska turystycznego...
»
Pozycja Moje bieżące dokumenty może być przydatna, ponieważ udostępnia podmenu zawierające listę 15 ostatnio otwartych dokumentów...
»
— Ale dlaczego? Czyż ludzie tutaj nie rozmawiajÄ… o wschodzie? Trudno mi w to uwierzyć!— Ostatnio przybyÅ‚ do Lormtu spragniony wiedzy mÅ‚ody...
»
Po wieczerzy miêsnej w ostatni wtorek dawali oko³o godziny dwunastej pó³nocnej mleko, jajca i œledzie, przegrawaj¹c niejako tymi potrawami nastêpuj¹cemu...
»
kañca coraz szybciej zaludniaj¹cego siê œwiata rós³ w tempie prawie 3 pro-cent œrednio rocznie, podczas gdy w ostatnim æwieræwieczu tempo to...
»
Regis wdrapał się na stojące obok krzesło, by lepiej przyjrzeć się znamieniu, lecz już wcześniej był pewien, że jego bystre oczy nie zwiodły go, że znamię na...
»
— Mam nadziejÄ™, że żądam wiÄ™kszej forsy od tych tanich drani! I nie faÅ‚szywek, które ostatnio wpakowaÅ‚y mnie w takie tarapaty...
»
To ostatnie okazało się szczerą prawdą i w rezultacie Malwina odjechała z giełdy po trzech godzinach bez węża wprawdzie, ale za to z czarnym zamszowym kostiumem,...
»
Mick Jagger odpowiada³ na pytania dotycz¹ce nowego albumu s³owami: „Ta p³yta poka¿e, jacy jesteœmy w tym momencie - to nie jest podsumowanie ostatnich 5 lat"...
»
Ścigała ich wrzawa, dalekie okrzyki z innych ulic i często miała wrażenie, że z któregoś z tych pustych, pozbawionych szyb okien śledzą ich czyjeś oczy...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Na środku pomieszczenia
zostałyśmy tylko my, krąg niewolnic, brudnych, wyczerpanych,
zrezygnowanych.

Ktoś poklepał mnie po głowie jak psa.

– Dobra robota, Summer. Trzeba przyznać, że zapowiadasz siÄ™
obiecujÄ…co.

To Victor.

Zaskoczyło mnie to, co powiedział. Wiedziałam, że wyłączyłam
się, trzymałam dystans, działałam mechanicznie, zupełnie się nie
angażowaÅ‚am – jak aktorka na planie. W tym przypadku na planie filmu porno.

– Chodź. – PodaÅ‚ mi rÄ™kÄ™, żeby pomóc mi wstać z niestosownego
przyklęku. Przyniósł z korytarza mój płaszcz, który musiałam z siebie zdjąć po przyjeździe, i pomógł mi się ubrać.

Przed budynkiem czekała na nas limuzyna.

Mnie odwiózł w pierwszej kolejności. Droga do centrum upłynęła
w milczeniu.

Samo zmęczenie psychiczne i fizyczne wystarczy, żeby człowiek
zamienił się w zombie. Ostatnie dni prób, średnio dwa koncerty tygodniowo, a w każdej wolnej chwili wezwanie od Victora.

Oczywiście mogłam odmówić, powinnam była odmówić,
powiedzieć mu, że posuwa się za daleko i że nie chcę brać więcej
udziału w gierkach, które organizuje z taką wprawą, ale zdałam sobie sprawę, że jakaś część mnie wyczekuje z niezdrową ciekawością na
kolejne odcinki. Jakbym badała własne granice. Każde spotkanie
oznaczało pójście o krok dalej, oznaczało wyzwanie, którego moje ciało chciało się podjąć.

Przestawałam nad sobą panować.

Bez Dominika, który osadzał mnie jak kotwica, byłam jak
żaglówka bez silnika, dryfująca na wzburzonych, nieznanych wodach,
zdana na łaskę wiatrów i burz. Na modlitwę pieśni i to nie takiej, którą mogłam sama zagrać na skrzypcach.

Na sezon postromantyzmu w wydaniu rosyjskich kompozytorów
przyjechał do Nowego Jorku gościnnie dyrygent z Wenezueli i zajeżdżał
nas bez litości. Nie spodobało mu się nasze początkowe brzmienie.
Chciał usłyszeć w naszej grze większą werwę i barwę. Najbardziej
oberwało się sekcji smyczkowej. Zdominowana przez mężczyzn sekcja
dęta potrafiła najwyraźniej przenosić akcenty w muzyce, ale nam,
smyczkowcom, szło to opornie, bo przywykliśmy do trochę bardziej
stonowanego podejścia do muzyki. Wielu z nas miało poza tym
wschodnioeuropejskie pochodzenie, a stare nawyki ciężko wykorzenić, gdy w grę wchodzi dodatkowy sznyt wirtuozerii w utworach, które
znaliśmy już na pamięć.

Tego popołudnia próba była prawdziwą męczarnią, a Simón, nasz
dyrygent, dość krytycznie odnosił się do naszych wysiłków. Pod koniec podwójnej sesji nerwy mieliśmy w strzępkach.

Gdy wracałam do domu ulicą West Broadway, zadzwonił telefon.
To był Chris. Był właśnie przejazdem na Manhattanie. Jego zespół miał
zaplanowaną krótką trasę koncertową na Wschodnim Wybrzeżu w
pomniejszych klubach rockowych i Chris był właśnie w drodze do
Bostonu. Okazało się, że próbował się do mnie dodzwonić dzień
wcześniej, żeby zaproponować mi gościnny występ na Beecker Street,
ale przypomniałam sobie, że do tego stopnia pochłaniały mnie próby z
Wenezuelczykiem i żądania Victora, że przez kilka dni miaÅ‚am rozÅ‚adowanÄ… komórkÄ™ – a może wyÅ‚Ä…czonÄ….

– BrakowaÅ‚o nam ciebie – powiedziaÅ‚ Chris po serdecznym
powitaniu.

– Nie wierzÄ™ – odpowiedziaÅ‚am. Podczas wystÄ™pów nie graÅ‚am
nawet z nimi wszystkich piosenek. Skrzypce nadajÄ… kapeli rockowej
specyficzne brzmienie, a w nadmiarze całość za bardzo trąci country.

– NaprawdÄ™ – sprzeciwiÅ‚ siÄ™ Chris. – Zarówno ciebie jako osoby,
jak i jako muzyka.

– Ach, pochlebstwo czyni cuda.

Chris był w mieście tylko jeden wieczór. Umówiliśmy się, że
spotkamy się, jak tylko wezmę prysznic i przebiorę się po dzisiejszej nerwówce.

Oboje mieliśmy ochotę na japońszczyznę. Na coś surowego.
Czasem oceniam ludzi na podstawie gustów kulinarnych i rzadko darzę sympatią kogoś, kto mówi, że nie przepada za surową rybą, tatarem czy ostrygami. Uważam to za gastronomiczne tchórzostwo.

Niewielki bar sushi znajdował się na Thompson Street i rzadko
bywało tam więcej niż kilka osób naraz, bo większość zamawiała na
wynos. Kucharz odpowiedzialny za sushi trochę się nudził, więc
nakładał szczodre porcje.

– Co tam sÅ‚ychać w Å›wiecie muzyki klasycznej? – spytaÅ‚ Chris,
gdy wypiliśmy pierwszą sake.

– Jedno jest pewne, trzyma mnie w ryzach. Dyrygent, z którym
teraz gramy, to istny tyran. Bardzo wymagający i kapryśny.

– Zawsze ci powtarzaÅ‚em, że my rockmeni jesteÅ›my dużo bardziej
cywilizowani niż wy zramolali klasycy.

– PowtarzaÅ‚eÅ›, powtarzaÅ‚eÅ›, Chris. – Niemal przy każdej możliwej
okazji. Dowcip dawno zyskał brodę, ale mimo to spróbowałam się
uśmiechnąć.

– WyglÄ…dasz na zmÄ™czonÄ…, Summer.

– Bo jestem.

– Wszystko w porzÄ…dku? – spytaÅ‚ z wyraźnÄ… troskÄ… Chris.

– Jestem tylko zmÄ™czona. Mam dużo pracy. Nie sypiam zbyt

Powered by MyScript