Ścigała ich wrzawa, dalekie okrzyki z innych ulic i często miała wrażenie, że z któregoś z tych pustych, pozbawionych szyb okien śledzą ich czyjeś oczy...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodnoÅ›ci miÄ™dzy wÅ‚asno­Å›ciami czÄ…stek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a wÅ‚asnoÅ›ciami czÄ…stek...
»
Z jednej strony na Ziemię startowały obiekty latające z tych kosmicznych habitatów, z drugiej zaś strony takie latające pojazdy budowano też na Ziemi...
»
Ze wzglêdu na rodzaj podmiotu, który jest zwi¹zany terminem:- terminy wi¹¿¹ce organy procesowe;- terminy wi¹¿¹ce strony b¹dŸ innych uczestników procesu...
»
Oczyszczenie zewnętrznej powierzchni dzwonu zajęło mu prawie cały dzień, a potem nadeszła pora, żeby używając tych samych narzędzi zabrać się do wnętrza...
»
zdewastowane, samo sobą takiej wartości nie mogło wszak przedstawiać! Rozum chyba straciła w trakcie tych poszukiwań, skoro uwierzyła w truciznę, jakaż...
»
Przyznaję, że w tych opisach życia w kosmicznych habitatach puściłem wodze fantazji, lecz miało to być jedynie impulsem do następnych konstatacji: dotychczas...
»
- Czy słyszałeś coś o Melnibonéańskim zdrajcy, który zawojował Oin i Yu i zaczął uczyć tych wieśniaków, jak prowadzić wojnę? - Dyvim Tvar oparł się o...
»
Don Kichot zdawał się nie słyszeć tych rozpaczliwych wezwań i ostro pracował mieczem, niszcząc wszystkie dekoracje i kukiełki, nie tylko te, które...
»
Na jednym biegunie mo¿na by umieœciæ badaczy oceniaj¹cych rozmiaryprzemocy na 2-4% populacji, na drugim zaœ tych, którzy s¹ zdania ¿e70-90% dzieci doœwiadcza...
»
— Mam nadziejÄ™, że żądam wiÄ™kszej forsy od tych tanich drani! I nie faÅ‚szywek, które ostatnio wpakowaÅ‚y mnie w takie tarapaty...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Jednakże wieść musiaÅ‚a siÄ™ roznieść albo obserwatorzy dostrzegli, co siÄ™ staÅ‚o, bo nie za­uważyÅ‚a żywej duszy, dopóki nie pojawiÅ‚y siÄ™ przed nimi dwa tuziny BiaÅ‚ych PÅ‚aszczy, jedna poÅ‚owa z naciÄ…gniÄ™tymi ciÄ™ci­wami, druga z obnażonymi mieczami. Ostrza Shienaran poja­wiÅ‚y siÄ™ w mgnieniu oka.
Po szybkiej wymianie zdaÅ„ miÄ™dzy Galadem a osobnikiem o pobrużdżonej twarzy, wyzierajÄ…cej spod stożkowatego heÅ‚­mu, pozwolono im przejść, mimo iż mężczyzna zmierzyÅ‚ Shie­naran podejrzliwym wzrokiem, a także Thoma i Juilina oraz Birgitte. Tego byÅ‚o dość, żeby rozwÅ›cieczyć Nynaeve. Elayne mogÅ‚a sobie maszerować z zadartym podbródkiem, ignorujÄ…c BiaÅ‚e PÅ‚aszcze, jakby to byli sÅ‚użący, ale Nynaeve nie lubiÅ‚a być przedmiotem niczyjej uwagi.
Do rzeki nie byÅ‚o daleko. Za skupieniem niewielkich ka­miennych magazynów, krytych Å‚upkowymi dachówkami, trzy kamienne doki miasta ledwie siÄ™gaÅ‚y wody za pasem wyschÅ‚e­go bÅ‚ota. Przy koÅ„cu jednego z nich staÅ‚ gÅ‚Ä™boko zanurzony, spory statek z dwoma masztami. Nynaeve miaÅ‚a nadziejÄ™, że nie bÄ™dzie problemu z uzyskaniem oddzielnych kajut. I że nie bÄ™dzie koÅ‚ysaÅ‚o zbyt gwaÅ‚townie.
W odlegÅ‚oÅ›ci jakichÅ› dwudziestu kroków, pod czujnym okiem odzianych w biel strażników, kuliÅ‚ siÄ™ niewielki tÅ‚um; blisko tuzin mężczyzn, przeważnie starych, obdartych i posi­niaczonych, oraz dwa razy tyle kobiet, w wiÄ™kszoÅ›ci z dwoj­giem lub trojgiem dzieci, niektóre z niemowlÄ™tami w objÄ™ciach. Na samej przystani staÅ‚o jeszcze dwóch BiaÅ‚ych PÅ‚aszczy. Dzieci kryÅ‚y twarze w spódnicach matek, ale doroÅ›li spoglÄ…dali tÄ™sknym wzrokiem w stronÄ™ statku. Ten widok raniÅ‚ serce Ny­naeve; przypomniaÅ‚a sobie takie same spojrzenia, znacznie li­czniejszych oczu, z 'Tanchico. Zrozpaczeni ludzie, którzy li­czyli, że uda im siÄ™ dotrzeć w bezpieczne miejsce. Nie byÅ‚a w stanie nic dla tamtych uczynić.
Nim zdoÅ‚aÅ‚a zrobić cokolwiek dla tych, Galad chwyciÅ‚ jÄ… i Elayne za rÄ™ce i zaciÄ…gnÄ…Å‚ po przystani do chwiejnej kÅ‚adki. Na pokÅ‚adzie staÅ‚o szeÅ›ciu mężczyzn o srogich obliczach, odzianych w biaÅ‚e pÅ‚aszcze i wypolerowane kolczugi; obser­wowali grupkÄ™ bosych mężczyzn, w wiÄ™kszoÅ›ci z obnażonymi torsami, którzy przykucali w niezdarnych ukÅ‚onach. 'Trudno byÅ‚o orzec, na kogo kapitan stojÄ…cy u stóp kÅ‚adki gapiÅ‚ siÄ™ z bardziej skwaszonÄ… minÄ…, na BiaÅ‚e PÅ‚aszcze czy pstrokate towarzystwo, które wdarÅ‚o siÄ™ na jego statek.
Agni Neres byÅ‚ wysokim, koÅ›cistym mężczyznÄ… w ciem­nym kaftanie, z odstajÄ…cymi uszami i cierpkim wyrazem na wÄ…skiej twarzy. Nie zwracaÅ‚ uwagi na pot cieknÄ…cy mu po policzkach.
- Zapłaciłeś za przewóz dwu kobiet. Pewnie będziesz chciał, bym zabrał tę trzecią dziewkę i mężczyzn za darmo?
Birgitte mierzyła go groźnym wzrokiem, ale on z dawał się tego nie zauważać,
- Otrzymasz swoje pieniÄ…dze, dobry kapitanie - za­pewniÅ‚a go chÅ‚odnym tonem Elayne.
- Pod warunkiem, że cena będzie rozsądna - dodała Nynaeve i zignorowała ostre spojrzenie Elayne.
Neresa zacisnął usta, które stały się jeszcze bardziej wąskie, chociaż to wydawało się niemożliwe, i znowu zwrócił się do Galada.
- No, jeśli zabierzesz swoich ludzi z mojego statku, to popłynę. Wolę już wszystko niż przebywać tutaj za dnia.
- Pad warunkiem, że zabierzesz pozostałych pasażerów - powiedziała Nynaeve, skinieniem głowy wskazując ludzi stłoczonych na nabrzeżu.
Neres spojrzaÅ‚ na Galada, jednak przekonawszy siÄ™, że tam­ten odszedÅ‚, by porozmawiać z innymi BiaÅ‚ymi PÅ‚aszczami, zlustrowaÅ‚ wzrokiem ludzi na nabrzeżu i przemówiÅ‚, ostenta­cyjnie kierujÄ…c swe sÅ‚owa w powietrze nad gÅ‚owÄ… Nynaeve.
- Każdego, kto może zapÅ‚acić. Niewielu w tym towa­rzystwie wyglÄ…da na takich, których na to stać. A nawet gdyby mogli, to i tak nie mógÅ‚bym nikogo zabrać.

Powered by MyScript