GENIO A, to my tu jesteśmy, u twojej cioci? Nic nie wiedziałem… (na stronie) Mocno ładna...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- Myślę, że szukamy czegoś w tym rodzaju, ale prawie zawsze albo nas oszukują, albo my oszukujemy, Paryż - to miłość na ślepo, wszyscy jesteśmy beznadziejnie...
»
— Chyba nie — odparł — ale przecież wszyscy jesteście nomami, nie? A miejsca tu starczy dla każdego, więc spędzanie czasu na kłótniach o...
»
— „Czyż stróżem brata swojego jestem” — czyli skądże mógłbym wiedzieć? A on powiada: — Chciałem z wami porozmawiać o was samym...
»
- Skoro jesteś odpowiedzialny za moje bezpieczeństwo, to ja jako żona jestem odpowiedzialna za twoje zdrowie...
»
hodować rasę niewolników, jakimi dzisiaj sami jesteśmy – dlatego teŜw poprzednim przebiegu czasu to my mogliśmy być tymi ufonautami, którzy...
»
duszy dostojnej; a przezegoizm rozumiem ow niewzruszon wiar, e takiejistocie, jak my jestemy, inne istoty z natury rzeczy musz podlega, i epowinny...
»
Mick Jagger odpowiada na pytania dotyczce nowego albumu sowami: Ta pyta pokae, jacy jestemy w tym momencie - to nie jest podsumowanie ostatnich 5 lat"...
»
– Raczej trzeba tu kogoś przysłać, żeby to udokumentował – po­wiedziałem...
»
Ale na szczęście mamy środki - trzymane zresztą jak wiele rzeczy w zupełnej tajemnicy - pozwalające wiedzieć, praktycznie rzecz biorąc, wszystko o każdym z...
»
- Lepsze to, niż obudzić się i odkryć, że jesteś na całe życie związana z mężczyzną, który cię nie obchodzi...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


(głośno) Wystaw sobie, przybywam prościusieńko koleją, jak śledź pocztowy.
ANTONI Skąd?
GENIO No z Warszawy, naturalnie.
MAŃKA Jeżeli tak, to pan zapewne głodny?
GENIO Ach, jak pani umiesz czytać w moim… w mojej… (na stronie) Zbajałem się, ale
mniejsza o to. (głośno) Rzeczywiście, jeżeli mi wolno prawdę powiedzieć…
MAŃKA W tej chwili każę przygotować. (odchodzi)
GENIO (na stronie) Ananasik, jak sobie dobrze życzę.
76
SCENA X
GENIO, ANTONI.
ANTONI Więc przybywasz z Warszawy?
GENIO A jakże, w nader ważnym interesie, wszak tu jest podobno mój stary?
ANTONI Jaki stary?
GENIO No, fater.
ANTONI Jak to? Aha ─ to rejent Bajdalski jest twoim ojcem?
GENIO I na odwrót, ja jestem jego synem.
ANTONI Tak?
GENIO Czy cię to dziwi? Cóż w tym nadzwyczajnego?…
ANTONI Któż powiada…
GENIO Chociaż rzeczywiście na oko nikt by nie przypuścił… stary zapleśniał na prowincji.
A ty co porabiasz? (z politowaniem) Pleśniejesz także…
ANTONI Mam gospodarstwo, pracuję…
GENIO Pracuję, pracuję… Oni są dobrzy z tą swoją pracą na wsi, byle nam imponować…
Bartek zorze, Bartek zasieje i samo tak sobie potem rośnie… i to się nazywa praca… Daj
buzi…
ANTONI Zawsze byłeś i jesteś bajduś.
GENIO Bajduś z bajdusiów, chlubię się z tego… a zresztą, cóż ty sobie myślisz? Bajdalscy to
stara szlachta, tak stara, że nie ma ich już nawet w herbarzach.
ANTONI Sowizdrzale!
SCENA XI
POPRZEDZAJĄCY, REJENT.
REJENT (zadyszany) Kiedyżeś ty przyjechał, żem nic nie słyszał?… Jak się masz?
GENIO (całując go w ramię) Jak się mam? Przede wszystkim głodny jestem jak pies, ale
znalazło się już bóstwo opiekuńcze, które ukazało mi promyk nadziei.
77
REJENT (do ucha) Odebrałeś telegram?
GENIO (podobnież, drwiącym tonem) Nie.
ANTONI Panowie zapewne mają z sobą do pomówienia ─ nie przeszkadzam. (odchodzi)
REJENT Jak to? Nie odebrałeś?
GENIO Ojciec odzwyczaił się, widzę, od kategorycznego myślenia… a gdzież logika?…
Skądżebym się wziął, gdybym nie odebrał telegramu?
REJENT (niecierpliwiąc się) Tylko, proszę cię, nie błaznuj… Od tego, widzę, już się nie od-
zwyczaisz…
GENIO Ależ ojciec wyraża się nieparlamentarnie.
REJENT (jak wyżej) Słuchaj, schowaj raz do kieszeni wszystkie twoje koncepta… to dobre w
waszych knajpach, ale nie tu i nie w chwili, gdzie idzie o rzeczy pierwszorzędnego zna-
czenia. (po chwili, oglądając się) Czy wiesz, po co cię tu sprowadziłem?
GENIO Wiem.
REJENT (zdziwiony) Wiesz, a to skąd?
GENIO (śmiejąc się) Znowu ojca złapałem.
REJENT (niecierpliwie) Nie błaznuj… jak cię kocham… nie błaznuj!
GENIO No, więc słucham ─ o cóż idzie?
REJENT (ogląda się) Jest tu panna posażna…
GENIO Wiem, wiem.
REJENT Już i to wiesz?
GENIO To jest wiem, że jest panna, ale że posażna, nie wiedziałem… tym lepiej…
REJENT (niecierpliwie) Ale skąd wiesz? Skąd? Gadaj.
GENIO Widziałem ją… cudo!…
REJENT Co ty pleciesz? Gdzie ją widziałeś? Dopiero zostawiłem ją w ogrodzie.
GENIO No to muszą być dwie, bo tu była przed chwilą jedna i…
REJENT Głupcze, ta się nie rachuje.
GENIO O, za pozwoleniem! A to dlaczego?
78
REJENT Ta jest goła i sierota jakaś, podrzutek…
GENIO Cóż to ma do tego? Przesądy! Fi ─ nie poznaję ojca.
REJENT (płaczliwie) Co ten plecie! Co ten plecie!…
GENIO Jeżeli są dwie, to mój wybór już zrobiony… chyba gdyby mi się tamta więcej podo-
bała, co watpię…
REJENT (pogardliwie) I ty jesteś pozytywistą! Tfy!
GENIO Czystej wody, tatku… przed niewodem ryb nie łapię i gdym głodny, mam wstręt do
dysertacyj!… O, widzę tam jakieś towarzystwo… (wychodzi na prawo)
REJENT (idąc za nim) Ale czekaj no, wariacie… e… e… e… on pozytywista!…
Z a s ł o n a s p a d a
79
AKT TRZECI
Inny pokój; troje drzwi: jedne w głębi, dwoje po bokach. Na przodzie z prawej strony kanapa;
w głębi z lewej oranżeria pokojowa.
SCENA I
SEWERYN, HELENA siedzą obok siebie na kanapie, potem ŻEGOCINA, REJENT.
SEWERYN (rozparty, bawiąc się sznurkiem od binokli; obejście lekceważące) Widocznie
pani nie chcesz mnie rozumieć.
HELENA (zajęta kwiatkiem, który trzyma w ręku) Przepraszam pana, już sama ciekawość,

Powered by MyScript