Zajmowało ją coś innego. Zew Spękanej Skały wzmagał się z każ-
dym dniem, często nie pozwalając jej skupić się nad tym, co właśnie robiła lub o czym myślała. Wołanie zmieniło również formę. Nie działało już tylko na jej umysł. Teraz całe ciało dziewczyny wyrywało się do Spękanej Skały.
Pewnej nocy, którą spędzili w gospodzie niedaleko Żurawiej Wody, przyśnił
jej się piękny, wspaniały i przerażający sen.
— Patience — obudziÅ‚ jÄ… szept Sken.
Kobieta potrząsała nią. Wokół panowały ciemności. Czy coś im zagrażało?
Patience sięgnęła po pętlę.
— Nie! — Sken pchnęła jÄ… z powrotem na materac
Patience poczuła lęk, że groźna może okazać się, sama Sken. Dziewczyna by-
ła wyszkolona do obrony przeciwko próbom zamachu na jej życie. W pierwszej
chwili zawiódł ją zwykly refleks i upadła, ale zaraz doszła do siebie i już przygo-97
towywała truciznę, by wcisnąć ją do ucha rzecznej kobiety.
— SÅ‚odka dziewczynka — powiedziaÅ‚a Sken. — ZaÅ‚ożę siÄ™, że takÄ… wÅ‚aÅ›nie
chciała cię widzieć matka.
W głosie Sken brzmiał nie tylko sarkazm, ale i przerażenie połączone ze wstrę-
tem. Kiedy promień światła rozproszył ciemności Patience dostrzegła te same
uczucia na twarzy kobiety. Tak właśnie widzą mnie inni, pomyślała. Zwykli ludzie, którzy bawią się ze swymi dziećmi, tańczą na zabawach i obrzucają wyzwi-skami na bazarach. Dla nich dziecko w moim wieku powinno mieć nieskalane
serce. Gdybym wcześniej dojrzała poprzez miłość, to by ich smuciło, ale tak jak smucą dorosłych pierwsze oznaki fizycznego dojrzewania dziecka. To co innego niż widzieć, że tak młoda istota poznała gwałt i śmierć. . . Dla Sken jestem po prostu potworem, zdegenerowanym dzieckiem, które należało zabić i pogrzebać
chwilÄ™ po urodzeniu.
Prawie wyrwały jej się słowa tego mnie nauczono i jestem w tym bardzo do-
bra.
Wtedy Sken zarzuciłaby jej, już drugi raz usiłowałaś mnie pozbawić życia.
A może zadałaby tylko gorzkie pytanie: czy zabijasz nawet we śnie?
Na to Patience odpowiedziałaby: A czy król potrafiłby utrzymać pokój, gdyby
nie używał takich narzędzi jak ja?
Ale nie miała zamiaru się bronić. Czasami mogła żałować, że była córką wła-
snego ojca, ale i tak nic tego nie odmieni. Nie musiała się usprawiedliwiać, podobnie jak góra nie tłumaczy się, że jest potężna, urwista lub kamienista. Jestem taka, jaką mnie ukształtowano, sama nie wybierałam tej drogi.
Zamiast więc odpowiedzieć na sarkastyczną uwagę Sken, Patience zachowała
się tak, jak przystało osobie noszącej jej imię, i spokojnie zapytała:
— Dlaczego mnie obudziÅ‚aÅ›?
— PÅ‚akaÅ‚aÅ› przez sen.
— To niemożliwe — powiedziaÅ‚a Patience. Czyż Angel nie nauczyÅ‚ jej spać
bez wydawania jakiegokolwiek dźwięku? Doskonale pamiętała zimną wodę, którą
wylewał na nią, gdy wydała z siebie najcichszy jęk, aż osiągnął swój cel.
— W takim razie byÅ‚am Å›wiadkiem cudu. GÅ‚os dobiegaÅ‚ od strony twojego
łóżka i brzmiał jak twój.
— Co mówiÅ‚am?
— Z twoich krzyków, dziewczyno, mogÅ‚am zrozumieć tylko jedno. Å»e kocha-
nek zdobywał cię z taką gwałtownością jak farmer, który musi wzruszyć skalistą ziemię.
W tym momencie wróciło do niej mętne wspomnienie snu, a razem z nim
wołanie Spękanej Skały.
— To przez niego — wyszeptaÅ‚a. — On wysyÅ‚a mi te sny.
Sken kiwnęła głową ze zrozumieniem.
— Sny przygotowujÄ… dla niego twoje ciaÅ‚o, ale to nie on przyjdzie do ciebie.
98
— Ja muszÄ™ iść do niego.
— PrzekleÅ„stwo kobiet — powiedziaÅ‚a Sken. — Wiemy, jak zechcÄ… wykorzy-
stać naszą miłość do nich, wiemy, że za to przyjdzie nam zapłacić wysoką cenę, ale idziemy do nich i zostajemy z nimi.
— To nie jest zwyczajny kochanek — odrzekÅ‚a Patience.
Sken kiwnęła głową.
— O, to prawda. Ten, którego siÄ™ kocha, nigdy nie jest zwyczajny. Czyżby
naprawdę myślała, że Patience jest chora z miłości, jak jakaś wiejska dziewczyna, którą ciągnie do przystojnego parobczaka? Patience nigdy nie znała uczuć wypeł-
niających normalne, dziewczęce serca, więc przez chwilę rozważała, czy Sken nie ma racji. Ale to było absurdalne. Patience widywała młode szlachcianki, słuchała ich plotek na temat prawdziwych i wyimaginowanych kochanków. Niecierpliwe
wezwanie Nieglizdawca było czymś znacznie silniejszym.
Nawet w tej chwili je czuła. Ze wszystkich sił musiała się powstrzymywać,
by nie zerwać się z siennika w tej nędznej gospodzie i nie ruszyć, nie pobiec, nie popłynąć do Spękanej Skały.
Głupie przypuszczenia Sken brzmiały całkiem niegroźnie. W innej sytuacji
Patience przyjęłaby jej słowa jako pocieszenie, a nie lesbijskie zalecanki. Ale w tej chwili była zbyt znużona, zbyt napięta i nie zamierzała bawić się w dyplomację.
Więc odpowiedziała z jadem, jaki czuła:
— I myÅ›lisz, że jeÅ›li poczekasz wystarczajÄ…co dÅ‚ugo, moja skÅ‚onność minie,
co?
Sken nie miała oczywiście żadnych talentów dyplomatycznych.
— Ty maÅ‚a jÄ™dzo. CzÅ‚owiek stara siÄ™ być miÅ‚y. . .
— W tym miesiÄ…cu stawiaÅ‚am czoÅ‚o Å›mierci częściej niż przez caÅ‚e swoje
życie — odpowiedziaÅ‚a Patience, jakby to tÅ‚umaczyÅ‚o wszystko.
Sken znieruchomiała na moment, a potem się uśmiechnęła.
— Ale nie znasz siÄ™ na Å‚odziach tak dobrze jak ja.
— Nie jesteÅ›my teraz na wodzie — stwierdziÅ‚a Patience.
— I również nie chcemy nikogo zamordować — dodaÅ‚a Sken.
Patience ułożyła się z powrotem na sienniku i uśmiechnęła lodowato. Punkt
dla Sken.
— Åšmierć i rzeka, każda z nas zna siÄ™ na swoim fachu.
— Ten kochanek, przez którego krzyczysz przez sen. . .
— To nie jest mój kochanek — odparÅ‚a Patience.
— On ciebie pragnie, tak? A czy ty pragniesz jego?
— Jak ryba wody.
Patience wstrząsnęła się. Tak to czuję, nawet w tej chwili, jakbym chciała
zaczerpnąć świeżego powietrza. Potężny haust powietrza, który może okazać się jej ostatnim.
99
|