- Jesteś obłąkana - wychrypiał...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- Myślę, że szukamy czegoś w tym rodzaju, ale prawie zawsze albo nas oszukują, albo my oszukujemy, Paryż - to miłość na ślepo, wszyscy jesteśmy beznadziejnie...
»
— Chyba nie — odparÅ‚ — ale przecież wszyscy jesteÅ›cie nomami, nie? A miejsca tu starczy dla każdego, wiÄ™c spÄ™dzanie czasu na kłótniach o...
»
- Skoro jesteś odpowiedzialny za moje bezpieczeństwo, to ja jako żona jestem odpowiedzialna za twoje zdrowie...
»
hodować rasę niewolników, jakimi dzisiaj sami jesteśmy – dlatego teŜw poprzednim przebiegu czasu to my mogliśmy być tymi ufonautami, którzy...
»
duszy dostojnej; a przezegoizm rozumiem ow¹ niewzruszon¹ wiarê, ¿e takiejistocie, jak¹ my jesteœmy, inne istoty z natury rzeczy musz¹ podlegaæ, i ¿epowinny...
»
Mick Jagger odpowiada³ na pytania dotycz¹ce nowego albumu s³owami: „Ta p³yta poka¿e, jacy jesteœmy w tym momencie - to nie jest podsumowanie ostatnich 5 lat"...
»
- Lepsze to, niż obudzić się i odkryć, że jesteś na całe życie związana z mężczyzną, który cię nie obchodzi...
»
John Steinbeck, Myszy i Ludzie- Myślałem, że jesteś na mnie wściekły, George...
»
GENIO A, to my tu jesteśmy, u twojej cioci? Nic nie wiedziałem… (na stronie) Mocno ładna...
»
Judasz odpowiada:«To pewne, że jesteście w warunkach bardzo przykrych...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Ojciec KÅ‚amstw twierdzi, że puÅ›ci mnie wolno? UrodziÅ‚em siÄ™ po to, by z nim walczyć. Dlatego wÅ‚aÅ›nie jestem tutaj, żeby wypeÅ‚nić Proroc­twa. BÄ™dÄ™ z nim walczyÅ‚ i z wami wszystkimi, aż do Ostatniej Bitwy! Aż do ostatniego tchu!
- Nie musisz. Proroctwo nie jest niczym wiÄ™cej jak tylko przejawem ludzkich nadziei. WypeÅ‚nianie Proroctw tylko ciÄ™ przywiąże do Å›cieżki, która wiedzie ku Tarmon Gai'don i two­jej Å›mierci. Moghedien albo Sammael mogÄ… zniszczyć twoje ciaÅ‚o. Wielki WÅ‚adca CiemnoÅ›ci może zniszczyć twojÄ… duszÄ™. To bÄ™dzie caÅ‚kowity, ostateczny koniec. Już nigdy wiÄ™cej siÄ™ nie narodzisz, choćby nie wiem jak dÅ‚ugo obracaÅ‚o siÄ™ KoÅ‚o Czasu.
- Nie!
Zdawało się, że przez długą chwilę badała go wzrokiem, jakby nie mogąc podjąć decyzji.
- MogÅ‚abym zabrać ciÄ™ z sobÄ… - powiedziaÅ‚a wreszcie. - MogÅ‚abym ciÄ™ uczynić niewolnikiem Wielkiego WÅ‚adcy, niezależnie od tego, czego chcesz, w co wierzysz. IstniejÄ… me­tody.
UrwaÅ‚a, być może po to, by sprawdzić, czy jej sÅ‚owa przy­niosÅ‚y jakiÅ› rezultat. Pot spÅ‚ywaÅ‚ mu po plecach, ale twarz miaÅ‚ spokojnÄ…. MusiaÅ‚ coÅ› zrobić, czy istniaÅ‚y jakiekolwiek szanse czy nie. Druga próba siÄ™gniÄ™cia do saidina skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ jaÅ‚o­wym Å‚omotaniem o niewidzialnÄ… barierÄ™. PozwoliÅ‚ swym oczom bÅ‚Ä…dzić, jakby o czymÅ› myÅ›laÅ‚. Callandor znajdowaÅ‚ siÄ™ za jego plecami, tak daleko poza zasiÄ™giem rÄ™ki jak drugi brzeg oceanu Aryth. Nóż, który zwykÅ‚ nosić u pasa, leżaÅ‚ na stoliku przy łóżku, razem z wystruganym do poÅ‚owy z drewna lisem. BezksztaÅ‚tne grudy metalu drwiÅ‚y z niego z paleniska, jakiÅ› bezbarwnie odziany czÅ‚owiek wÅ›lizgiwaÅ‚ siÄ™ przez drzwi z nożem w rÄ™ku, książki walaÅ‚y siÄ™ wszÄ™dzie. OdwróciÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ Lanfear tężejÄ…c.
- Zawsze byÅ‚eÅ› uparty - mruknęła. - Tym razem ciÄ™ nie zabiorÄ™. ChcÄ™, byÅ› przyszedÅ‚ do mnie z wÅ‚asnej woli. I do­prowadzÄ™ do tego. O co chodzi? Krzywisz siÄ™.
JakiÅ› czÅ‚owiek wÅ›lizgiwaÅ‚ siÄ™ przez drzwi z nożem w rÄ™ku, oczy Randa omiotÅ‚y postać, niemalże jej nie widzÄ…c. Instyn­ktownie zepchnÄ…Å‚ Lanfear z drogi i siÄ™gnÄ…Å‚ do Prawdziwego ŹródÅ‚a, w momencie gdy go dotknÄ…Å‚, tarcza blokujÄ…ca je znik­nęła, a miecz w jego dÅ‚oniach przemieniÅ‚ siÄ™ w czerwonozÅ‚oty pÅ‚omieÅ„. Mężczyzna ruszyÅ‚ pÄ™dem na niego, nóż trzymaÅ‚ nisko, uszykowany do zadania morderczego pchniÄ™cia. Nawet wtedy trudno byÅ‚o zatrzymać na nim wzrok na dÅ‚użej, Rand jednak wykonaÅ‚ gÅ‚adki obrót i Wiatr WiejÄ…cy Ponad Murem uciÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„, która trzymaÅ‚a nóż, a pÅ‚omieÅ„ ostrza utkwiÅ‚ w sercu napastnika. Przez chwilÄ™ wpatrywaÅ‚ siÄ™ w zmÄ™tniaÅ‚e oczy - pozbawione życia, mimo że serce jeszcze biÅ‚o - po czym wyswobodziÅ‚ ostrze.
- Szary CzÅ‚owiek. - Rand odniósÅ‚ wrażenie, że od­dech, którego teraz zaczerpnÄ…Å‚, jest pierwszym od wielu go­dzin. CiaÅ‚o obok jego stóp stanowiÅ‚o jednÄ… ruinÄ™, wykrwawiaÅ‚o siÄ™ na zasÅ‚any rÄ™kopisami dywan, ale teraz przynajmniej można byÅ‚o bez najmniejszego trudu skupić na nim wzrok. Tak byÅ‚o zawsze ze skrytobójcami Cienia, zazwyczaj zauważaÅ‚o siÄ™ ich wtedy, kiedy już byÅ‚o za późno. - To nie ma sensu. MogÅ‚aÅ› mnie swobodnie zabić. To czemu rozpraszaÅ‚aÅ› mojÄ… uwagÄ™, by pozwolić Szaremu CzÅ‚owiekowi zasadzić siÄ™ na mnie?
Lanfear obserwowała go czujnie.
- Nie korzystam z pomocy Bezdusznych. PowiedziaÅ‚am ci, że istniejÄ…... różnice miÄ™dzy Wybranymi. SpóźniÅ‚am siÄ™ chy­ba o jeden dzieÅ„ w swych rachubach, ale ciÄ…gle jest jeszcze czas, byÅ› odszedÅ‚ ze mnÄ…. By siÄ™ uczyć. By żyć. Ten miecz... - wcale nie szydziÅ‚a. - Nie wykorzystujesz go nawet w dziesiÄ…tej części. Chodź ze mnÄ… i ucz siÄ™. Czy może masz zamiar zabić mnie teraz? UwolniÅ‚am ciÄ™, byÅ› siÄ™ broniÅ‚.

Powered by MyScript