Judasz wzrusza ramionami i milczy...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Zaniósł rzeźbę do kuchni, gdzie Kefas szorował podłogę z cegieł energicznymi ruchami wciąż jeszcze silnych ramion...
»
poduchami na ramionach, które za nic nie chciały zmieścić się w fotelu pasaŜerskim, się dodatku za pracę w warunkach bojowych...
»
Ned mógł tylko wziąć ją w ramiona i mocno przytulić...
»
Bl moe rozprzestrzenia si do plecw, szyi, ramion...
»
I gdyby mi wzruszenie głosu nie odjęło, Strasznej pokuty może bym spełniła dzieło...
»
Judasz odpowiada:«To pewne, że jesteście w warunkach bardzo przykrych...
»
Wzruszyła ramionami...
»
Wzruszył ramionami...
»
 Widzowie mogą trochę odetchnąć i rozglądnąć się...
»
‼najbardziej wartościowym graczem George'a Busha"...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Jeszcze kilka kroków, potem wiele domów w ruinach – pozostałości mieszkań... Szczelina między dwoma pęknięciami wysokiego muru. Jezus mówi:
«Czy macie hubkę? Zapalcie.»
Szymon zapala latarnię, którą wyciąga z torby i podaje ją Jezusowi.
[por. Łk 2,6n] «Wejdźcie – mówi Nauczyciel, podnosząc w górę światło. – Wejdźcie, to pokój narodzin Króla Izraela.»
«Mylisz się, Nauczycielu! To śmierdząca jaskinia. O! Ja z pewnością tu nie zostanę! Brzydzę się. Ona jest wilgotna, zimna, śmierdząca, pełna skorpionów, być może węży...»
«A jednak to tu, przyjaciele, dwudziestego piątego dnia tego miesiąca, urodził się z Dziewicy Jezus Chrystus, Emmanuel, Słowo Boga, które stało się Ciałem z miłości do człowieka – Ten, który do was mówi. Wtedy – tak jak dziś – świat był głuchy na głosy z Nieba, przemawiające do serc... Odrzucił Matkę... i tutaj... Nie, Judaszu, nie odwracaj z obrzydzeniem spojrzenia od fruwających sów, od zielonych jaszczurek, od sieci pajęczych. Nie podnoś ze wstrętem twego pięknego haftowanego ubrania, aby nie pobrudzić go o ziemię pokrytą wydzielinami zwierząt. Te sowy są potomstwem tamtych, które były pierwszymi zabawkami, za którymi podążały oczy Dziecka, dla którego aniołowie śpiewali “Gloria”. Zostało ono usłyszane przez pasterzy upojonych nie czym innym, jak tylko ekstatyczną radością – prawdziwą radością. Te jaszczurki ze swymi szmaragdami były pierwszymi kolorami, które uderzyły Moje oczy: pierwszymi po bieli odzienia i twarzy Matki. Te sieci pajęcze stały się baldachimem Mojej królewskiej kołyski. Ta ziemia... och, możesz jej dotknąć bez pogardy... Jest wprawdzie pokryta odchodami, lecz została uświęcona stopą Świętej, Wielkiej Świętej, Czystej, Niepokalanej – Matki Boga. Ona porodziła, bo miała porodzić. Porodziła, jak powiedział Jej nie człowiek, lecz Bóg i sprawił, że z Niego poczęła. Ona, Bez Skazy, dotknęła stopami tej ziemi, możesz więc i ty na niej stanąć. Niech Bóg sprawi, że przez pięty twych stóp wzniesie się ku twemu sercu czystość, jaka z Niej promieniowała...» [– mówi Jezus]
Szymon uklęknął. Jan idzie prosto do żłobu i płacze, opierając na nim głowę. Judasz jest przerażony... Potem, pokonany przez wzruszenie – nie zważając już na swe piękne szaty – rzuca się na ziemię, bierze rąbek szaty Jezusa, całuje ją i uderzając się w piersi mówi:
«O, miej litość, dobry Nauczycielu, nad ślepotą Twego sługi! Opada ze mnie pycha... widzę Ciebie takim, jakim jesteś. Nie jako króla – jak myślałem – lecz jako Księcia Wiecznego, Ojca przyszłego wieku, Króla Pokoju. Litości, mój Panie i mój Boże! Litości!»
«Tak, masz całą Moją litość. Teraz będziemy spać tam, gdzie spało Dziecko i Dziewica; tam gdzie Jan – w adoracji – zajął miejsce Matki; tam, gdzie Szymon wygląda jak Mój przybrany ojciec. Albo... jeśli wolicie, opowiem wam o tej nocy...»
«O tak, Nauczycielu, pozwól nam poznać Twoje pojawienie się na tym świecie...» [ – mówi Judasz.]
«...aby stało się ono lśniącą perłą w naszych sercach i abyśmy mogli dać ją światu...» [ – dorzuca Szymon.]
«...i abyśmy czcili Twoją Matkę nie tylko dlatego, że była Twoją Matką, lecz dlatego, że... O, dlatego że jest Dziewicą!»
Najpierw mówił Judasz, następnie Szymon, potem Jan, z obliczem, na którym łzy mieszają się z uśmiechami – tam, całkiem blisko żłobu!...
«Chodźcie tu na siano. Posłuchajcie...»
Jezus opowiada o nocy Swego narodzenia:
[por. Łk 2,1n] «...Matka, która właśnie miała porodzić, przybywa na rozkaz Cezara Augusta, na zawiadomienie królewskiego przedstawiciela Publiusza Sulpicjusza Kwiryniusza, kiedy zarządcą Palestyny był Sencjusz Saturninus. Zawiadomienie nakazywało spisanie wszystkich mieszkańców Cesarstwa. Józef, małżonek Matki, pochodził z rodu Dawida, Matka – także. Posłuszni więc temu rozporządzeniu opuścili Nazaret, by pójść do Betlejem, kolebki królewskiego rodu. Było zimno...»
Jezus ciągnie opowiadanie dalej i wszystko tak się kończy.
38. JEZUS W GOSPODZIE W BETLEJEM.NAUKA NA RUINACH DOMU ANNY
Napisane 9 stycznia 1945. A, 4131-4143
Pierwsze godziny promiennego letniego poranka. Niebo przybiera różowy kolor na kilku małych chmurkach. Wydają się one strzępami gazy, które spadły na atłasowy dywan turkusowego koloru. Słychać koncert ptaków oszołomionych światłem... Wróbelki, kosy, rudziki szczebioczą, świergocą, kłócą się o łodyżkę, o gąsienicę, o gałązkę, którą chcą zanieść do gniazda, napełnić sobie dzióbek lub użyć jako żerdkę. Jaskółki spadają z nieba do małego strumienia, aby obmyć swe śnieżne gorsy rdzawo ufarbowane u góry. Ledwie co orzeźwione porywają muszkę śpiącą jeszcze na łodyżce, a potem wznoszą się w górę, przecinając powietrze skrzydłami niby połyskującymi stalowymi ostrzami. Świergoczą przy tym radośnie.
Dwie pliszki ubrane w popielaty jedwab przechadzają się wdzięcznie jak dwie panienki wzdłuż biegu strumienia. Odkrywają swoje długie ogony ozdobione czarnym aksamitem, przeglądają się w wodzie, widzą swe piękno i na nowo podejmują spacer, wyśmiane przez kosa, który długim żółtym dzióbkiem gwiżdże na nie z tyłu jak prawdziwy leśny urwis. W dzikiej jabłonce uginającej się pod ciężarem owoców, niedaleko ruin, słowik woła natarczywie towarzysza i milknie dopiero, gdy widzi go przybywającego z długą gąsienicą zwijającą się w objęciu delikatnego dziobka. Para gołębi – które umknęły prawdopodobnie z miejskiego gołębnika i wybrały sobie na mieszkanie szczeliny ruin wieży – oddaje się czułościom: on się zaleca, ona – grucha zawstydzona.
Jezus ze skrzyżowanymi ramionami przygląda się wszystkim tym radosnym małym ptaszkom i uśmiecha się.
«Już jesteś gotowy, Nauczycielu?» – pyta z tyłu Szymon.
«Jestem już gotowy. Inni śpią jeszcze?»

Powered by MyScript