– W obliczu prawa trzy miesiące temu, w rzeczywistości ponad półtora roku. Byłam potem przez jakiś czas zwolenniczką Wyzwolonych Kobiet, krótko żyłam nawet w kobiecej komunie. To było wartościowe doświadczenie, zorientowałam się, że życie w grupie jest zupełnie nie dla mnie. Okazało się, że zbyt lubię moją prywatność i nie potrafiłabym pracować w grupie, i znosić innych ludzi, bez przerwy kręcących się wokół. Ale one stwierdziły, że moja reakcja bierze się stąd, iż tak naprawdę w głębi duszy jestem drobnomieszczańską żonką. A ja po prostu przekonałam się, że lepiej znoszę samotne życie niż samotność w stadzie innych ludzi. Fenton pokiwał głową ze zrozumieniem. – Z tego samego zdałem sobie sprawę w wojsku – oznajmił. – Przedtem pomysł życia w komunie bardzo mi się podobał. Później zrozumiałem, że byłbym gotów zabić dla możliwości posiadania własnego pokoju zamykanego od środka na klucz. – Małżeństwo mi nie przeszkadza – powiedziała i wzruszyła ramionami po raz drugi. – Ale okazało się, że Tom nie jest po prostu tym człowiekiem, który mógłby być przy mnie do końca życia. Kiedy kobieta wychodzi za mąż głównie po to, by uciec z domu, nie zastanawia się zwykle nad zagadnieniem, czy wytrzyma z wybranym mężczyzną do końca życia. – Masz przynajmniej to szczęście – rzekł Fenton – że nie musisz sama wychowywać dziecka. Twarz Sally stężała nagle. – Też tak sobie mówiłam zaraz po śmierci Susanny. Miała trzy latka. Napięcie na jej twarzy powstrzymało Fentona od wyrażenia współczucia w jakikolwiek sposób. O Boże, chyba się zagalopowałem. Zobaczyła, jak bardzo czuje się zakłopotany i zrobiło jej się go żal. – Nie mogłeś wiedzieć... Zabierzmy się wreszcie do roboty, dobrze? Czy przyniosłeś kasetę nagraną z Garnockiem? Włóż do magnetofonu i przyciśnij czerwony guzik, PLAY. Jej sprzęt stereofoniczny był ogromny i, jak nic poza nim w mieszkaniu, bardzo zadbany: dokładnie odkurzony, a taśmy z nagraniami skrupulatnie poukładane. Sally miała dużo muzyki klasycznej, trochę dobrego jazzu, jakiś folk, ale nic nowszego. Fenton przyglądał się kasetom z nagraniami, nie zwracając uwagi na własny głos dobiegający z taśmy. Wreszcie się zainteresował w momencie, kiedy Irielle oświadczyła, że poprosi Findhala o pomoc w odnalezieniu Domu na Rozstajach, żeby Fenton mógł przychodzić, kiedy tylko zechce. Słyszał, jak drży mu głos: „A potem doświadczyłem silnego przypływu uczuć...” Sally wyciągnęła rękę, by zatrzymać taśmę, a następnie zwróciła się do Fentona; jej głos znowu był profesjonalnie chłodny: – Mógłbyś opisać te emocje? Ton Sally uderzył go. Już miał ochotę powiedzieć: „Tak, mógłbym, ale nie mam zamiaru”, lecz upomniał sam siebie. Był w końcu naukowcem biorącym udział w projekcie badawczym, a nie pacjentem, który poddaje się indywidualnej, psychologicznej analizie swoich snów i fantazji. Odpowiedział tak oschle, jak tylko umiał: – W tym właśnie momencie wydawało mi się, że bardzo chcę, żeby moje przeżycia były realne. Można by powiedzieć: żeby były rzeczywistością obiektywną, a nie subiektywną. – To się czasami zdarza – zauważyła z roztargnieniem, jakby przestała się na chwilę kontrolować. – Znam to uczucie. – Chyba przyłapała się na braku panowania nad sobą. – Jedziemy dalej, Cam. Przerywaj, jeżeli będziesz chciał coś dodać. Ale Fenton nie chciał już nic dodawać. Słuchał swoich słów i obserwował dłonie Sally robiącej notatki. Miała długie, szczupłe ręce, delikatnie zwężone w nadgarstkach. Jej smukłe blade palce były zakończone wąskimi paznokciami, błyszczącymi, ale nie pomalowanymi. Sally jest zwyczajną kobietą, pomyślał, szczególnie teraz, ubrana w nijaką podomkę. Ale ma piękne dłonie, i jest w nich coś... coś w sposobie, w jaki nimi porusza, co zmusza mnie, by pomyśleć o Kerridis, kiedy podawała mi delikatnie rzeźbioną metalową filiżankę. Zachęcony wspomnieniem, wziął do ręki ołówek i próbował naszkicować filiżankę i delikatny wzór na jej brzegu. Ale gdy podał rysunek Sally, nawet na niego nie spojrzała, odłożyła go na bok i wysłuchała do końca nagrania. Potem, po dłuższym milczeniu, oświadczyła: – Cam, myślę, że powinieneś poprosić Garnocka, by wykluczył cię z projektu. Zareagował z przerażeniem: Nie zobaczyłbym już nigdy Irielle... Boże! Ale czyż nie jest to dowód na to, co mówi Sally?
|