Matt wstał z łóżka i podszedł do kominka, żeby dorzucić
drew do ognia. Płomienie momentalnie objęły suche polana i
pokój rozjaśniła ciepła poświata.
Wrócił do sypialni, wsunął się pod kołdrę i przyciągnął do
siebie Laurę.
- Zdaje się, że zadymka zmieniła się w zamieć śnieżną.
Westchnęła i poprawiła się w jego objęciach.
- Czy to oznacza, że rankiem nigdzie się nie wybierzesz?
Sprawiał wrażenie zainteresowanego pojedynczymi
piegami na jej ramieniu.
- Matthew.
- Hm?
- Nie odpowiesz mi?
- A o co pytałaś? - Przesunął wargami po jej szyi.
- Chcę wiedzieć...
- Zamilknij, kobieto. Nie widzisz, że jestem zajęty? -
spytał w przerwie pocałunku, pieszcząc jej pierś. - Co takiego
chciałaś wiedzieć?
- Nie pamiętam - westchnęła rozmarzona.
- Więc pewnie nic ważnego.
Wziął ją z namiętnością, która zdumiała ich oboje. Jej"
rozleniwienie momentalnie znikło. Czuła, jak kipi energią,
poruszała się wraz z nim. Kiedy wreszcie oboje leżeli
zaspokojeni, ich ciała lśniły od potu.
Zasnęli w swoich objęciach.
Matt patrzył na śpiącą obok Laurę, Leżała zwrócona
twarzą do niego, z jedną ręką pod głową, a drugą na piersiach.
Wiedział, że do końca życia nie zapomni tej nocy. Laura
ofiarowała mu najcenniejszy dar: miłość.
Niedobrze, że z nią został. Przez cały poprzedni dzień bił
się z myślami, świadom, że przed powrotem Laury powinien
zniknąć. Tak bardzo jednak się niepokoiła, kiedy pytała, czy
jeszcze go zobaczy po powrocie ze szkoły... Dlatego dał jej
słowo. W gruncie rzeczy jednak miał po prostu zbyt słaby
charakter, żeby odejść, nie spojrzawszy na nią po raz ostatni.
Wiedział, że jeśli nie wyjedzie, znajdzie sposób, by ją
uwieść.
Westchnęła, a on wciąż patrzył na jej śliczną buzię.
Uśmiechnął się. Właściwie kto tu kogo uwiódł? Czy jest na
świecie mężczyzna zdolny oprzeć się tak urokliwej kobiecie?
A jeśli ona będzie żałować, że zgodziła się z nim kochać?
Może o poranku zawstydzi się tego, co ich połączyło? Cóż on
jej ofiarował oprócz kilku chwil przyjemności? Nic innego nie
mógł jej dać.
- Matthew - odezwała się Laura, otwierając oczy. -
Czemu się chmurzysz?
- Chmurzę się? Pocałowała go w czoło.
- Zawsze budzisz się w złym humorze? - spytała. - A
może jesteś nieszczęśliwy przeze mnie?
- Nie mogłabyś mnie unieszczęśliwić, Lauro. To
niemożliwe. Pomyślałem, że mogłabyś się obudzić, żałując
tego, co zrobiliśmy, i się przestraszyłem.
- Żałować? Ja miałabym żałować? - Objęła go i przywarła
ustami do jego szyi. - Och, Matthew. Mam czego żałować w
życiu, i wiem na pewno, że nie dotyczy to nocy spędzonej z
tobą.
Uspokojony Matt ponownie zaczął pieścić Laurę, na co
ona zareagowała, mrucząc i prężąc się z zadowolenia.
Zapomnieli o Bitter Creek, o śniegu, o wietrze wyjącym
za oknem. Pozostał tylko pokój, łóżko i namiętność, która
nimi niepodzielnie zawładnęła.
- Ciekawe, ile śniegu napadało.
- Możemy wstać i sprawdzić.
- Jeśli śnieg nie sięgnął do wysokości balustrady ganku,
muszę wstać, ubrać się i ruszać do szkoły.
- W ten sposób oceniasz, czy należy odwołać zajęcia?
Skinęła głową.
- Sprawdzę.
- Nie, Matthew. - Przyciągnęła go na poduszkę i obsypała
pocałunkami.
Westchnął. Szkoda, że życie nie było tak cudowne. Ciepły
dom, wygodne łóżko, a w nim ukochana kobieta.
- Nie wstawaj, Matthew. Sama sprawdzę. Przyciągnął ją
do siebie i pocałował, długo i leniwie.
- Najlepiej wstańmy oboje - zaproponował. Laura owinęła
się kocem i podeszła do okna.
Odsunęła zasłony i oboje popatrzyli na przysypany bielą
krajobraz. Śnieżne zaspy sięgnęły powyżej parapetu. Stajnia i
dom ledwie wystawały ponad grubą warstwę śniegu.
- Zdaje się, że nigdzie dzisiaj nie pojedziesz - oznajmił
spokojnie Matt.
Spojrzała na niego z ciepłym uśmiechem.
- Twoja praca też będzie musiała zaczekać, szeryfie.
- Innymi słowy, cały dzień spędzimy zamknięci w domu -
orzekł z wyraźnym zadowoleniem, wziął Laurę na ręce i
zaniósł do łóżka.
- A co ze śniadaniem? - spytała, muskając wargami jego
usta.
- Może później. Teraz mam ochotę na coś zupełnie
innego.
Kochając się, odkryli nowy wymiar swobody i radości.
Nie musieli myśleć o świecie za drzwiami. Mogli skupić się
wyłącznie na sobie.
- Co to?
|