— Nie lubię mieć kłopotów z gliniarzami — warknął Savarese. — To nie była jego wina, panie S. — wtrącił Rosselli. — Nawet nie chcę o tym słyszeć. Po prostu nie lubię mieć kłopotów z gliniarzami i już. Lincoln Savaresego skręcił na południe i ruszył South Broad Street. Cassandro uprzytomnił sobie, że jadące za nimi auto, najwyraźniej prowadzone przez jakiegoś kretyna, oślepia go długimi światłami. Podniósł rękę i ustawił lusterko tak, aby móc się lepiej przyjrzeć pojazdowi. — Kolejny pieprzony gliniarz za nami — oświadczył. — Nie lubię mieć kłopotów z gliniarzami — powtórzył Savarese. — Nie daj mu powodu do zatrzymania nas. — Może przypadkowo znalazł się za nami — zauważył Rosselli. — Tak, prawdopodobnie tak — stwierdził Cassandro. Sześć przecznic w dół South Broad Street samochód policyjny nadal towarzyszył lincolnowi, który jechał teraz pięćdziesiątką; na tym obszarze dopuszczalna prędkość wynosiła sześćdziesiąt kilometrów na godzinę. — Wciąż ten policjant wlecze się za nami? — zapytał Savarese. — Tak, panie S. — odrzekł Cassandro. — Zastanawiam się, czego, kurwa, chce — mruknął Rosselli. — Nie lubię mieć kłopotów z gliniarzami — ponownie powiedział Savarese. — Nie mamy uszkodzonych tylnych świateł albo czegoś? — Nie sądzę, panie S. — zapewnił go Cassandro. Trzy przecznice dalej na południe wóz policyjny włączył koguta i syrenę. — Cholera! — zaklął Cassandro. — Musiałeś coś źle zrobić — jęknął Savarese. — Jechałem zaledwie pięćdziesiątką — tłumaczył się Cassandro. — Jesteś pewny, że to gliniarz? — spytał Savarese, gdy zjeżdżali na krawężnik. — To ten olbrzymi czarnuch, z którym już wcześniej były problemy — stwierdził Rosselli. — Jezu — odburknął Savarese. Funkcjonariusz Lewis podszedł do limuzyny i poświecił latarką w twarz Cassandra. Potem obejrzał sobie Rossellego i Savaresego. — Coś się stało, panie policjancie? — zapytał spokojnie Cassandro. — Mogę zobaczyć pańskie prawo jazdy i dowód rejestracyjny, proszę pana? — odparował Mały Lewis. — Och tak, jasne. Powie mi pan, co zrobiłem nie tak? — Przeciął pan długą linię podczas skrętu w ulicę — oświadczył funkcjonariusz Lewis. — Ależ nie, na pewno nie! — krzyknął Cassandro. — Czy pan pił, proszę pana? — Ani cholernej kropelki — stęknął Cassandro. — O co, kurde, chodzi? — Zamknij gębę — polecił mu ostro Savarese. Funkcjonariusz Lewis oświetlił twarz Savaresego. — Och, pan jest Savarese, zgadza się? Po dostrzegalnym wahaniu mafioso przytaknął. — To prawda, nazywam się Savarese. — Coś pan zostawił w restauracji, panie Savarese — oznajmił funkcjonariusz Lewis. — Naprawdę? Nie przypominam sobie, żebym… — Proszę, to pańskie — powiedział Mały Lewis i wręczył Savaresemu dużą szarą kopertę. — Niech pan się stara jechać po prostej, proszę pana — oświadczył Mały Lewis. — Dobrej nocy panom życzę. Wrócił do swojego wozu i wyłączył koguta na dachu. — Co panu dał? — zaciekawił się Rosselli. — To chyba są fotografie — odparł mafioso. — Czyje? — Są dwa, panie S. — wtrącił Rosselli. — Widzę ich dobrze we wstecznym lusterku. — Dwa? — Dwa wozy policyjne. Dwóch gliniarzy. Ten drugi to chyba porucznik albo inny oficer. Też Murzyn. — Jezu, zabierzcie mnie stąd — polecił Savarese. — Już się robi, panie S. — odparł Cassandro i uruchomił silnik. Funkcjonariusz Mały Lewis odczekał, aż lincoln zniknie mu z oczu, potem pojechał do restauracji przy Szesnastej Południowej Ulicy. Porucznik Foster H. Lewis Senior wjechał swoim wozem na parking natychmiast po nim. Z lokalu wyszedł potężny funkcjonariusz policji około czterdziestki, bez wątpienia pochodzenia irlandzkiego. — Dziękuję — powiedział do niego porucznik Lewis. — Nie rozmawiałeś ze mną i nie widziałeś mnie podczas tej służby — odciął się biały policjant, po czym wsiadł do wozu funkcjonariusza Lewisa i odjechał. Funkcjonariusz Lewis wsiadł do drugiego samochodu wraz z ojcem. — Zamierzasz mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodziło? — O co w tym wszystkim chodziło? — Hmm, wielkie dzięki, tatku. — Wykonałeś zadanie całkiem dobrze jak na żółtodzioba, który nie przepracował na ulicy jeszcze ani minuty — uciął porucznik Lewis. — Cecha rodzinna. — Być może. — Więc powiesz mi, o co w tym wszystkim chodziło? — O co w tym wszystkim chodziło? * * * Nazajutrz, w piątek, jadący swoim autem funkcjonariusz Matthew W. Payne został dwukrotnie zatrzymany przez policję. Pierwsze zdarzenie miało miejsce na Hutchinson River Parkway, na północ od Borough of Manhattan, mniej więcej dwadzieścia kilometrów na południe od Scarsdale.
|