— Wasza wysokość — wycedził spomiędzy zaciśniętych zębów imperator. — Czy naprawdę musimy sprzeczać się na oczach obu armii, niczym banda rozpuszczonych dzieciaków? — spytała Polgara. — Ona ma rację — dodał Rhodar, zwracając się do Rana Boruna. — Zaczynamy wyglądać nieco głupio. Powinniśmy zachować przynajmniej pozory dostojeństwa. Imperator odruchowo obejrzał się przez ramię na połyskujące szeregi legionistów, rozlokowane nie opodal na zboczach wzgórz. — Doskonale — zgodził się niechętnie — ale chcę jasno postawić sprawę. Jedyną rzeczą, o jakiej będziemy mówić, jest wycofanie waszych sił z tolnedrańskiej ziemi. Proszę za mną, przejdźmy do mego pawilonu. — Który stoi pośrodku twoich legionów — dodał król Anheg. — Wybacz, Ranie Borunie, ale nie jesteśmy aż tak głupi. Może zamiast tego przejdziemy do mojego namiotu? — Nie jestem głupszy niż wy, Anhegu — zareplikował imperator. — Jeśli wolno mi coś wtrącić — powiedział łagodnie król Fulrach — czy nie moglibyśmy dla wygody przyjąć, że to miejsce jest mniej więcej neutralne? — Odwrócił się do Brendiga. — Pułkowniku, bądź tak łaskaw i każ rozbić tu duży namiot. — W tej chwili, wasza wysokość — odparł Brendig. Król Rhodar uśmiechnął się szeroko. — Jak widzicie, legendarna praktyczność Sendarów bynajmniej nie jest mitem. Imperator miał lekko kwaśną minę, w końcu jednak przypomniał sobie o dobrym wychowaniu. — Dawno cię nie widziałem, Fulrachu — stwierdził. — Mam nadzieję, że Layla miewa się dobrze. — Przesyła ci pozdrowienia — odrzekł uprzejmie król Sendarii. — Jesteś rozsądnym człowiekiem, Fulrachu — wybuchnął imperator. — Czemu przyłączyłeś się do tego szaleństwa? — Sądzę, że to jedna z tych rzeczy, które chcemy przedyskutować na osobności — zauważyła gładko Polgara. — Jak tam wyścig po sukcesję? — spytał Rhodar tonem człowieka pragnącego zabić czas lekką konwersacją. — Nadal się kotłują. — Ran Borune także mówił zupełnie neutralnym tonem. — Mam jednak wrażenie, że Honethowie łączą swoje siły. — A to pech — mruknął Rhodar. — Honethowie nie cieszą się najlepszą opinią. Posłuszny wskazówkom pułkownika Brendiga oddziałek żołnierzy wznosił nie opodal na zielonej darni spory wielobarwny pawilon. — Czy zająłeś się księciem Kadorem, ojcze? — zainteresowała się Ce’Nedra. — Jego miłość zmęczył się życiem. — Ran Borune zaśmiał się krótko. — Ktoś nieostrożny pozostawił w jego celi nieco trucizny i książę hojnie się nią poczęstował. Wyprawiliśmy mu wspaniały pogrzeb. Ce’Nedra także się uśmiechnęła. — Przykro mi, że nie mogłam wziąć w nim udziału. — Pawilon jest już gotowy — poinformował ich król Fulrach. — Może wejdziemy? Wszyscy wkroczyli do środka i usiedli przy wniesionym przez żołnierzy stole. Lord Morin, szambelan imperatora, podsunął Ce’Nedrze krzesło. — Jak on się miewa? — szepnęła Ce’Nedra do odzianego w brązową szatę urzędnika. — Nie najlepiej, księżniczko — odrzekł Morin. — Twoja nieobecność zasmuca go bardziej, niż to okazuje. — Czy jada regularnie i dużo odpoczywa? — Staramy się, wasza wysokość. — Morin wzruszył ramionami. — Ale twój ojciec nie jest osobą najłatwiejszą we współżyciu. — Masz przy sobie jego lekarstwo? — Oczywiście, wasza wysokość. Nigdzie się bez niego nie ruszam. — Proponuję, abyśmy przeszli do rzeczy — mówił Rhodar. — Taur Urgas zamknął swą zachodnią granicę, a południowi Murgowie zajęli pozycje wokół Rak Goska. Imperator Mallorei ’Zakath przygotował na równinach wokół Thull Zelik obozowiska, które przyjmą jego oddziały przewożone promami z kontynentu. Mamy coraz mniej czasu, Ranie Borunie. — Prowadzę negocjacje z Taurem Urgasem — oznajmił imperator — i natychmiast wyprawię pełnomocnika do ’Zakatha. Jestem pewien, że da się to załatwić bez wojny. — Możesz gadać do Taura Urgasa, póki ci język nie odpadnie — prychnął Anheg — ’Zakath zaś najprawdopodobniej nie wie nawet, kim jesteś, a już z pewnością go to nie obchodzi. Gdy tylko zbiorą swoje siły, wyruszą. Tej wojny nie da się uniknąć i jeśli o mnie chodzi, jestem z tego rad. Wykończmy wreszcie Angaraków. — Czy to nie trochę zbyt brutalne, Anhegu? — spytał Ran Borune. — Wasza imperialna wysokość — zagadnął formalnie król Korodullin. — Być może król Chereku przemawia nieco pochopnie, ale w jego słowach kryje się mądrość. Czyż już wiecznie musimy żyć zagrożeni inwazją ze wschodu? Azaliż nie lepiej jest zapobiec jej raz na zawsze? — Wszystko to jest bardzo interesujące — przerwała chłodno Ce’Nedra — ale, tak naprawdę, odbiegamy od tematu. Przede wszystkim chodzi o to, że Rivański Król powrócił i w myśl postanowień Traktatów z Vo Mimbre Tolnedra jest zobowiązana podporządkować się jego dowództwu. — Możliwe — odparł jej ojciec. — Ale wygląda na to, że młodego Belgariona tu nie ma. Czyżbyście gdzieś go zapodziali? A może ma jeszcze parę garnków do umycia w kuchni w Rivie i musieliście go tam zostawić? — To niegodne ciebie, ojcze — stwierdziła wyniośle Ce’Nedra. — Władca Zachodu potrzebuje twojej pomocy. Czy zamierzasz przynieść wstyd Borunom i Tolnedrze, podważając Traktaty?
|