- Umieść Klejnot z powrotem na rękojeści miecza Rivańskiego Króla - polecił głos i Garion odwrócił się natychmiast z bezrozumnym posłuszeństwem...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Wtedy z nagła ozwał się z niebios cudowny głos, wychwalający mój czyn miłosierny:— Niech mnie wszyscy diabli, synu! To ci będzie policzone!— A niech...
»
- mówi minister - chcecie tak pomagać, żeby cesarstwo nic z tego nie miało? I tu, razem z ministrem, nasza prasa głos podnosi i zbuntowanym dobroczyńcom wytyka, że...
»
— Okay, Becky — rozległ się wesoły głos...
»
— Czy chodzi wam o sprawę delfinów? — miał nadzieję, że głos nie zdradzał jego zdenerwowania...
»
— Wasza królewska mość — powtórzyła; jej głos wzniósł się o oktawę...
»
Drżę, iż kiedyś głos ludu, ach, nazbyt prawdziwy, Rzuci im w oczy winy matki nieszczęśliwej; 338 Drżę, iż dźwigając smętnie to haniebne...
»
- Mówią też, że pomagają mu Aes Sedai! - wykrzyk­nął jakiś męski głos z tłumu zgromadzonego w kolejce...
»
już nie zazdrość i irytacja, a prawdziwa nienawiść do jego kroków, sztucznego śmiechu i głosu zawładnęła Olgą Michajłowną...
»
Watażka przerwał, bo mu głos urwał się w gardle i stał się prawie jęczący, a twarz Heleny to rumieniła się, to bladła...
»
Załamywała ręce i płakała na głos, potykając się w wietrze na nadmorskich skałach...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Stanął na siedzeniu bazaltowego tronu, a potem na szerokim parapecie utworzonym przez jego oparcie i poręcze. Wspiął się na palce, dla utrzymania równowagi chwytając rękojeść wielkiego miecza, po czym przyłożył Klejnot do jego głowicy. Rozległ się lekki, lecz wyraźny trzask, i Klejnot oraz miecz stały się jednością. Garion poczuł, jak żywa moc przepływa przez rękojeść, którą nadal trzymał jedną dłonią. Potężne ostrze rozbłysło nagle, a rozedrgany dźwięk wzniósł się o kolejną oktawę. I wówczas legendarny oręż odpadł od ściany, do której był umocowany od tak wielu wieków. Zebrany w sali tłum zachłysnął się ze zgrozy. Kiedy miecz zaczął opadać, Garion obiema rękami chwycił rękojeść, jednocześnie dokonując półobrotu, w desperackiej próbie zahamowania upadku miecza.
Najbardziej wytrącił go z równowagi fakt, że miecz wydawał się całkowicie pozbawiony wagi. Był tak wielki, że powinien mieć kłopoty z samym jego utrzymaniem, nie mówiąc już o podniesieniu. Kiedy jednak wsparł się mocno na rozstawionych nogach, a jego ramiona przywarły do ściany, głownia miecza powędrowała w górę, aż wreszcie Garion ujrzał, że unosi go przed sobą. Spojrzał na niego ze zdumieniem, czując lekkie drżenie w dłoniach. Klejnot rozbłysnął oślepiającym światłem i zaczął pulsować. A wtedy, podczas gdy rozedrgany dźwięk wzniósł się radosnym, ogłuszającym crescendo, miecz Rivańskiego Króla stał się wielkim jęzorem jaskrawobłękitnego płomienia. Nie wiedząc, dlaczego to robi, Garion oburącz dźwignął płonący miecz nad głowę, odprowadzając go pełnym zdumienia wzrokiem.
- Niechaj raduje się Aloria - zagrzmiał nagle Belgarath - bowiem powrócił Rivański Król. Wszyscy powitajcie Belgariona, Króla Rivy i władcę Zachodu!
Pośród zgiełku, który wybuchł po tych słowach, wśród rozedrganego chóru milionów głosów połączonych w radosnym okrzyku, który odbijał się echem na samych krańcach wszechświata, rozległ się nagły zgrzyt, jak gdyby zardzewiałe drzwi jakiegoś mrocznego grobowca rozwarły się gwałtownie, i dźwięk ów zmroził serce Gariona. Głos, który zabrzmiał głucho w owym grobowcu, nie dołączył do ogólnych okrzyków radości. Po wielu wiekach snu ów głos w krypcie przebudził się - gniewny i spragniony krwi.
Zupełnie ogłuszony wszystkim, co się stało, Garion stał ze wzniesionym płonącym mieczem. Po chwili zebrani Alornowie ze szczękiem wysunęli z pochew własny oręż, aby wznieść go w salucie dla swego władcy.
- Bądź pozdrowiony, Belgarionie, mój królu! - zakrzyknął Strażnik Rivy Brand, opadając na jedno kolano i unosząc miecz. Jego czterech synów uklękło za nim, również unosząc broń. - Bądź pozdrowiony Belgarionie, Królu Rivy! - zawołali.
- Bądź pozdrowiony Belgarionie! - Potężny krzyk wstrząsnął Dworem Rivańskiego Króla i las wzniesionych mieczy zabłysnął w ognistym, błękitnym świetle płonącej klingi Gariona. Gdzieś w głębi Cytadeli odezwał się dzwon. W miarę jak w oszołomionym mieście zaczęła rozchodzić się nowina, dołączyły do niego inne dzwony i odgłos ich radości odbił się echem od skalnych szczytów, aby ogłosić lodowatym morskim wodom powrót Rivańskiego Króla.
Lecz jedna osoba w całej sali nie dołączyła do powszechnej radości. W momencie gdy miecz nieodwołalnie ogłosił wszem wobec tożsamość Gariona, księżniczka Ce’Nedra zerwała się na nogi. Jej twarz śmiertelnie pobladła, oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem. Natychmiast zrozumiała coś, co jemu umknęło - coś tak niepokojącego, że z jej policzków odpłynęła cała krew. Wpatrywała się w niego z nagłym przerażeniem. Wtem z ust księżniczki Imperium, Ce’Nedry, dobył się donośny krzyk oburzenia i protestu.
Głosem, który odbił się echem od sufitu sali, zawołała:
- OCH, NIE!

Rozdział XII
 
 
Najgorsze było to, że ludzie ciągle mu się kłaniali. Garion nie miał pojęcia, jak powinien zareagować. Czy ma im się odkłonić? Skinąć lekko głową? A może lepiej byłoby w ogóle zignorować całe to zamieszanie i zachowywać się, jakby nic nie dostrzegł? Co jednak miał począć, jeśli ktoś zwracał się do niego „wasza wysokość”?
Wydarzenia poprzedniego dnia nadal stanowiły jedynie niewyraźną, zamazaną plamę w jego umyśle. Zdawało mu się, że pamięta, jak przedstawiano go mieszkańcom miasta - stał wtedy na blankach Cytadeli Żelaznopalcego, na oczach ogromnego tłumu, a potężny miecz, który w tajemniczy sposób zdawał się zupełnie pozbawiony wagi, nadal płonął mu w dłoniach. Mimo jednak swego oszałamiającego znaczenia wszystkie wydarzenia owego dnia bladły w porównaniu z tym, co działo się na zupełnie innym poziomie rzeczywistości. Moment wyjawienia tożsamości Rivańskiego Króla stanowił punkt skupienia ogromnych mocy i Garion wciąż jeszcze nie otrząsnął się z szoku, jaki wywołały w nim wizje, których doświadczył w owej jednej, niewiarygodnej chwili, gdy wreszcie odkrył, kim naprawdę jest.
Przez cały czas przyjmował niezliczone gratulacje. Od razu też zaczęły się skomplikowane przygotowania do koronacji, jednak wszystko to zlało się w umyśle Gariona w jeden niewyraźny obraz. Choćby zależało od tego jego życie, nie potrafiłby w dokładny i spójny sposób zrelacjonować wydarzeń zeszłego dnia.
Dzień obecny zapowiadał się, o ile to w ogóle było możliwe, jeszcze gorzej. Garion nie spał zbyt dobrze. Po pierwsze, wielkie łoże w komnatach królewskich, do których odprowadzono go poprzedniego wieczoru, było zdecydowanie niewygodne. W jego rogach wznosiły się okrągłe kolumny podpierające baldachim i zasłony z purpurowego aksamitu. Wydawało się stanowczo zbyt wielkie dla jednej osoby, poza tym było zdecydowanie za miękkie. Przez ostatni rok Garion sypiał głównie na ziemi i puchowe materace królewskiego łoża nieprzyjemnie uginały się pod ciężarem jego ciała. Co gorsza, wiedział z całą pewnością, że gdy tylko wstanie, znów będzie głównym ośrodkiem zainteresowania.

Powered by MyScript