Nie pomagały baty ani wieczorna pokuta polegająca na klęczeniu na ziarnach kukurydzy. Żadnego wrażenia nie robił obraz kręgów piekielnych niechybnie czekających na niepokornych grzeszników. Spoza długich i zawiniętych rzęs Ninna Sofia patrzyła na swą opiekunkę zielonymi oczami coraz bardziej pełnymi złośliwej i przewrotnej inteligencji. Ani śladu łez, tylko uśmiech Giocondy i szept: - Skończyłaś już, madonno Creto? Madonna Creta uznała, że skoro dziewczynka jest na tyle dorosła, że lekceważy te z dobrego serca dawane jej nauczki, powinna już sama zatroszczyć się o swoje utrzymanie i o to, czy będzie miała co włożyć do ust. Tak więc wcześniej niż przewidywała, madonna Creta poszła do messera Girolama di Benedetto; żeby mu powiedzieć o swej nowej pupilce. Messer Girolamo był jednym z najbogatszych fabrykantów jedwabiu w Wenecji i aż do zeszłego roku piastował godność priora tego cechu. Teraz, jako starzec, postanowił wycofać się z życia publicznego i poświęcić bez reszty rozrywkom. Najwyższy już był czas, żeby wykorzystać tych parę lat, które mu jeszcze zostały. Prawdę mówiąc, nigdy się nie zajmował czymś innym niż próżniactwem, tyle że teraz zamiast z kolegami grać w karty w cechowej kancelarii, mógł to robić we własnym i o wiele bardziej przytulnym pałacu. Messer Girolamo di Benedetto miał dwie słabości: karty i dzieci. Oczywiście nigdy by nie pozwolił, żeby go nazwać pedofilem. W końcu cóż złego było w miłości do dzieci i we wspomaganiu ich od czasu do czasu pieniędzmi, zwłaszcza jeśli rodzice byli biedni? Cena, jakiej sobie zażyczyła madonna Creta, wydała mu się dość wygórowana, ale nie protestował. Czego jak czego, pieniędzy mu nie brakowało. Choćby się starał, nie zdołałby ich wydać aż do końca życia. Jeśli nawet z przyzwyczajenia lubił się czasem potargować, w sprawach tak delikatnych wolał nie myśleć o kosztach. Poprosił tylko madonnę Cretę, by mu dokładnie opisała dziewczynkę. Messer Girolamo di Benedetto słuchał z nieobecnym wzrokiem i zdawało się, że już z góry przeżywa ten rozkoszny moment, gdy na własne oczy zobaczy Ninnę Sofię. Gdyby wiedział, co go od tej małej Ninny spotka, chybaby wolał już tu na miejscu umrzeć. IV O oznaczonej godzinie messer Girolamo pojawił się przed domem madonny Crety. Przyszedł trochę za wcześnie, ale samo wejście do burdelu wymaga czasu, jeśli ktoś chce to zrobić niepostrzeżenie. Messer Girolamo musiał poczekać, aż minie go paru przechodniów, a potem zatrzymał się przed bramą jednego ze sklepów, bo dwie kobiety ucięły sobie długą pogawędkę akurat przed drzwiami do lupanaru. Gdy wreszcie się rozstały i odeszły na tyle daleko, że już go zobaczyć nie mogły, messer Girolamo nasunął na oczy kapelusz, by jego rondem zasłonić sobie twarz, i lekkim krokiem wbiegł do niewielkiego atrium burdelu. Niezamierzenie pogardliwym gestem messer Girolamo di Benedetto odmówił kieliszka wina, którym go poczęstowała madonna Creta. Chciał jak najszybciej przystąpić do dzieła. Takie okazje nie zdarzają się co dzień. Miłość do dzieci nieraz już ściągała kłopoty na głowę messera Girolama - dwukrotnie był oskarżony publicznie o wykorzystywanie nieletnich. Choć wtedy udało mu się sprawę załagodzić i uniknąć sądu dzięki paru dźwięczącym i bardzo konkretnym “argumentom”, które oskarżycielom trafiły do przekonania, od tego czasu wiele się w Wenecji mówiło o gustach messera Girolama. Tutaj natomiast madonna Creta była gwarancją zachowania sekretu. Cały jej interes opierał się przecież na dyskrecji. Właśnie dlatego messer Girolamo nie odczuwał prawie żadnej przykrości, gdy płacił umówione dwadzieścia dukatów. Madonna Creta zaprowadziła go do specjalnie przygotowanej na tę okazję sypialni. Stanęła w drzwiach i przepuszczając messera Girolama przed sobą, uśmiechnęła się zachęcająco i nim go zostawiła sam na sam z dziewczynką, powiedziała: - Bawcie się dobrze, panie, tylko nie uszkodźcie tej małej. Kiedy messer Girolamo di Benedetto zobaczył Ninnę, oczy mu zalśniły. Zdawało mu się, że to cudowny sen. Kompletnie naga dziewczynka leżała na brzuchu. Na początek messer delikatnie poklepał ją po pośladkach i przesunął swymi niedołężnymi i powykręcanymi palcami po jej krągłych udach. Spuścił kroplę gęstej śliny na drobne plecy i roztarł ją dłonią. Ninna nie stawiała oporu i nawet uśmiechnęła się lekko, gdy starzec posadził ją sobie na kolanach. Już od lat messerowi Girolamowi członek przestał się podnosić, a więc gdy teraz zobaczył to upragnione zdarzenie, powiedział sobie, że mała Ninna to prawdziwy cud. Oczywiście nie była to jedna z tych wspaniałych erekcji, którymi się szczycił w młodości, lecz chyba lepsza taka niż żadna. Wziął dziewczynkę pod pachy, uniósł ją i umieścił jej maleńkie pośladki wprost na swoim członku, który pod wełnianym facto tworzył niewielki, lecz wyraźny pagórek. Od dawna nie był aż tak podniecony. Kiedy Ninna wyczuła pod sobą ową twardą wypukłość, przeciągnęła się jak kot, co jeszcze bardziej rozpaliło starca. Niecierpliwie podciągnął facto powyżej brzucha, chwycił swój członek w ręce i podsunął go pod oczy dziewczynce. Ninna przyjrzała się tej fioletowej rzeczy, którą starzec ściskał w dłoniach, i sama po nią sięgnęła. Dłoń Ninny była tak drobna, że ledwie mogła objąć pół grubości członka. - Nie pocałujesz mego przyjaciela? - zapytał starzec.
|