Wysoko, na blankach wewnętrznego muru, stał samotny strażnik owinięty szczelnie płaszczem. Wyglądał na zmarzniętego i znudzonego, lecz Jon chętnie by się z nim zamienił. Cały zamek tonął w ciemności i wydawał się opuszczony. Jon widział kiedyś opuszczony gród, przerażające miejsce, w którym poza wiatrem nic się nie poruszało, a kamienie milczały złowrogo, skrywając tajemnice ludzi, którzy tam kiedyś mieszkali. Tej nocy Winterfell przypominał mu tamto miejsce. Przez otwarte okna za jego plecami sączyła się muzyka i śpiewy. Jon nie miał ochoty ich słuchać. Otarł łzy rękawem koszuli, zły, że pozwolił sobie na płacz, i ruszył przed siebie. - Chłopcze. - Usłyszał czyjś głos. Jon odwrócił się. Tyrion Lannister niczym chimera siedział na kamiennej półce, nad drzwiami prowadzącymi do wielkiego holu. Karzeł przyglądał mu się uśmiechnięty. - Czy ten zwierzak to wilk? - Wilkor - powiedział Jon. - Nazywa się Duch. - Patrzył w górę na karła, zaciekawiony, zapominając o swojej udręce. - Co ty tam robisz? Dlaczego nie jesteś na przyjęciu? - W środku jest za gorąco i za głośno, a poza tym wypiłem za dużo wina - odpowiedział karzeł. - Już dawno przekonałem się, że niegrzecznie jest rzygać na własnego brata. Czy mogę obejrzeć z bliska twojego wilka? Jon zawahał się na moment, lecz po chwili skinął głową powoli. - Sam zejdziesz czy mam przynieść drabinę? - Daj spokój - odparł karzeł. Odepchnął się z półki i skoczył w dół. Jon otworzył usta i patrzył oniemiały, jak Tyrion Lannister opada zwinięty w kłębek, ląduje na ręce i odbija się do tyłu, by ostatecznie stanąć na nogach. Duch cofnął się niepewnie. Karzeł wybuchnął śmiechem i otrzepał z kurzu ubranie. - Zdaje się, że przestraszyłem twojego wilka. Wybacz. - On się nie przestraszył - powiedział Jon. Przyklęknął i zawołał: - Chodź tutaj, Duch, No, chodź. Szczeniak przybliżył się i przysunął pysk do twarzy Jona, nie spuszczając wzroku z Tyriona Lannistera. Kiedy karzeł wyciągnął ramię, by go pogłaskać, wilk cofnął się i wyszczerzył kły. - Nieśmiały, co? - zauważył Lannister. - Siadaj, Duch - rozkazał Jon. - Dobrze, spokój. Spojrzał w górę na karła. - Teraz możesz go pogłaskać. Nie ruszy się, dopóki mu nie powiem. Tak go nauczyłem. - Widzę - odparł Lannister. Potarmosił śnieżnobiałe futro między uszami Ducha i powiedział: - Dobry wilk. - Gdyby mnie tu nie było, rozerwałby ci gardło - powiedział Jon. Nie była to w pełni prawda , lecz wierzył, że tak będzie. - W takim razie nie oddalaj się zbytnio - odpowiedział karzeł. Przechylił swoją za dużą głowę i popatrzył uważnie na Jona oczami o różnych kolorach. - Jestem Tyrion Lannister. - Wiem - powiedział Jon, wstając. Teraz był większy od karła, co wprawiło go w zakłopotanie. - Ty jesteś bękartem Neda Starka, zgadza się? Jon poczuł ogarniający go chłód. Zacisnął mocno usta i nic nie odpowiedział. - Czy cię obraziłem? - spytał Lannister. - Przepraszam. Nikt nie oczekuje uprzejmości od karłów. Dzięki całym pokoleniom brykających głupców ubranych w pstrokate ubrania nie muszę dbać o strój i mogę wygadywać, co mi się tylko spodoba. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. - A zatem jesteś tym bękartem. - Lord Eddard Stark jest moim ojcem - odezwał się Jon dobitnym głosem. Lannister przyglądał się jego twarzy. - Tak - powiedział. - Bez wątpienia. Masz więcej rysów ludzi z północy niż twoi bracia. - Przybrani bracia - poprawił go Jon. Ucieszyły go słowa karła, lecz nie chciał się z tym zdradzić. - Pozwól, bękarcie, że dam ci pewną radę - mówił dalej Lannister. - Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie. W tym momencie Jon nie miał ochoty wysłuchiwać niczyich rad. - Co ty możesz wiedzieć o tym, jak to jest być bękartem? - W oczach ojców wszystkie karły są bękartami. - Przecież jesteś prawdziwym synem matki z Lannisterów. - Czyżby ? - odparł karzeł, uśmiechając się ponuro. - Powiedz to mojemu panu ojcu. Moja matka umarła, wydając mnie na świat, dlatego on nigdy nie miał pewności. - Ja nawet nie znam swojej matki - powiedział Jon. - Bez wątpienia była to kobieta. Przeważnie są to kobiety. - Uśmiechnął się smutno do Jona. - I zapamiętaj coś jeszcze, chłopcze. Wszystkie karły mogą być bękartami, lecz nie wszystkie bękarty muszą być karłami. - Po tych słowach odwrócił się i wrócił na ucztę, pogwizdując. Kiedy otwierał drzwi, jego długi cień padł na podłogę dziedzińca, a Tyrion Lannister, choć przez chwilę, wydawał się ogromny jak król. Catelyn Ze wszystkich pokoi Wielkiej Wieży zamku Winterfell najcieplejsza była komnata sypialna Catelyn. Zamek wzniesiono w miejscu, gdzie wybijały gorące źródła, dlatego jego gorące wody płynęły przez jego ściany niczym krew w ludzkim ciele, dzięki czemu ogrzewały kamienne hole, wypełniały wilgotnym ciepłem cieplarniane ogrody i nie pozwalały ziemi zamarznąć. Kąpiel Catelyn była zawsze parująca i gorąca, a ściany jej komnaty ciepłe w dotyku. Ciepło przypominało jej Riverrun, słoneczne dni spędzone z Lysą i Edmurem, lecz Ned nigdy go nie polubił. Wciąż powtarzał jej, że Starkowie zostali stworzeni dla zimna, ona zaś śmiała się wtedy i odpowiadała, że w takim razie postawili swój zamek w niewłaściwym miejscu. Tak więc, kiedy skończyli, Ned zsunął się z niej i wyszedł z łóżka, jak miał w zwyczaju robić. Przeszedł przez pokój, odsunął ogromne, ciężkie zasłony i zaczął otwierać kolejno wysokie i wąskie okna, wpuszczając do komnaty nocne powietrze.
|