Na pustym dziedzińcu panowała cisza...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
SZUBERT WAC£AW, urodzony 19 IX 1912 we W³oc³awku; prawnik, ekonomista, polityk spo³eczny, specjalista w dziedzinie prawa pracy i ubezpieczeñ spo³ecznych...
»
Gdy oczy zaczęły pracować sprawniej, w 1982 roku Sean zaczął zwiększać tempo czytania, a obecnie należy do niego wyśmienity rekord w tej dziedzinie, wynoszący...
»
b gGetwa ze swych dóbr dziedzicznych (Iclero¿) wówczas, gdy jeszcze haE i 7norski by³ w powijakach, a zyski z niego niewielkie: Równie¿ podcawc ;;ny tvlko...
»
wielokrotnie powtarza³em, front ustawodawczy kuœtyka i nie nad¹¿a za frontem odkryæ naukowych,zw³aszcza w dziedzinie biotechnologii, a kroki zaradcze, jakie siê...
»
Rozumiejąc wzrost wartości informacji na skutek jej zakazania możemy zastosować zasadę niedostępności w dziedzinach wykraczających poza dobra materialne...
»
Je¿eli m¹¿ odmawia poœwiêceñ, nie chce pomóc ¿o w zachowaniu aktywnoœci w ró¿nych dziedzinach ¿y~ postêpuje nierozs¹dnie i egoistycznie...
»
W dziedzinie finansów amerykańskich siła żydowska ujawnia się za pośrednictwem prywatnych instytucji bankowych...
»
CzarnoksiÄ™stwo jako dziedzina techniki? Trzeba bÄ™dzie prze­analizować tÄ™ kwestiÄ™...
»
Ale jeszcze nie skończył, kiedy z dziedzińca nadleciał stukot kopyt i brzęk zbroi...
»
v "Rz¹dy prawa" s¹ równie¿ - jako istotny sk³adnik europejskiego dziedzic=...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Wysoko, na blankach wewnętrznego muru, stał samotny strażnik owinięty szczelnie płaszczem. Wyglądał na zmarzniętego i znudzonego, lecz Jon chętnie by się z nim zamienił. Cały zamek tonął w ciemności i wydawał się opuszczony. Jon widział kiedyś opuszczony gród, przerażające miejsce, w którym poza wiatrem nic się nie poruszało, a kamienie milczały złowrogo, skrywając tajemnice ludzi, którzy tam kiedyś mieszkali. Tej nocy Winterfell przypominał mu tamto miejsce.
Przez otwarte okna za jego plecami sączyła się muzyka i śpiewy. Jon nie miał ochoty ich słuchać. Otarł łzy rękawem koszuli, zły, że pozwolił sobie na płacz, i ruszył przed siebie.
- Chłopcze. - Usłyszał czyjś głos. Jon odwrócił się.
Tyrion Lannister niczym chimera siedział na kamiennej półce, nad drzwiami prowadzącymi do wielkiego holu. Karzeł przyglądał mu się uśmiechnięty. - Czy ten zwierzak to wilk?
- Wilkor - powiedział Jon. - Nazywa się Duch. - Patrzył w górę na karła, zaciekawiony, zapominając o swojej udręce. - Co ty tam robisz? Dlaczego nie jesteś na przyjęciu?
- W środku jest za gorąco i za głośno, a poza tym wypiłem za dużo wina - odpowiedział karzeł. - Już dawno przekonałem się, że niegrzecznie jest rzygać na własnego brata. Czy mogę obejrzeć z bliska twojego wilka?
Jon zawahał się na moment, lecz po chwili skinął głową powoli. - Sam zejdziesz czy mam przynieść drabinę?
- Daj spokój - odparł karzeł. Odepchnął się z półki i skoczył w dół. Jon otworzył usta i patrzył oniemiały, jak Tyrion Lannister opada zwinięty w kłębek, ląduje na ręce i odbija się do tyłu, by ostatecznie stanąć na nogach.
Duch cofnÄ…Å‚ siÄ™ niepewnie.
Karzeł wybuchnął śmiechem i otrzepał z kurzu ubranie. - Zdaje się, że przestraszyłem twojego wilka. Wybacz.
- On się nie przestraszył - powiedział Jon. Przyklęknął i zawołał: - Chodź tutaj, Duch, No, chodź. Szczeniak przybliżył się i przysunął pysk do twarzy Jona, nie spuszczając wzroku z Tyriona Lannistera. Kiedy karzeł wyciągnął ramię, by go pogłaskać, wilk cofnął się i wyszczerzył kły.
- Nieśmiały, co? - zauważył Lannister.
- Siadaj, Duch - rozkazał Jon. - Dobrze, spokój. Spojrzał w górę na karła. - Teraz możesz go pogłaskać. Nie ruszy się, dopóki mu nie powiem. Tak go nauczyłem.
- Widzę - odparł Lannister. Potarmosił śnieżnobiałe futro między uszami Ducha i powiedział: - Dobry wilk.
- Gdyby mnie tu nie było, rozerwałby ci gardło - powiedział Jon. Nie była to w pełni prawda , lecz wierzył, że tak będzie.
- W takim razie nie oddalaj się zbytnio - odpowiedział karzeł. Przechylił swoją za dużą głowę i popatrzył uważnie na Jona oczami o różnych kolorach. - Jestem Tyrion Lannister.
- Wiem - powiedział Jon, wstając. Teraz był większy od karła, co wprawiło go w zakłopotanie.
- Ty jesteś bękartem Neda Starka, zgadza się?
Jon poczuł ogarniający go chłód. Zacisnął mocno usta i nic nie odpowiedział.
- Czy cię obraziłem? - spytał Lannister. - Przepraszam. Nikt nie oczekuje uprzejmości od karłów. Dzięki całym pokoleniom brykających głupców ubranych w pstrokate ubrania nie muszę dbać o strój i mogę wygadywać, co mi się tylko spodoba. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. - A zatem jesteś tym bękartem.
- Lord Eddard Stark jest moim ojcem - odezwał się Jon dobitnym głosem.
Lannister przyglądał się jego twarzy. - Tak - powiedział. - Bez wątpienia. Masz więcej rysów ludzi z północy niż twoi bracia.
- Przybrani bracia - poprawił go Jon. Ucieszyły go słowa karła, lecz nie chciał się z tym zdradzić.
- Pozwól, bękarcie, że dam ci pewną radę - mówił dalej Lannister. - Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie.
W tym momencie Jon nie miał ochoty wysłuchiwać niczyich rad. - Co ty możesz wiedzieć o tym, jak to jest być bękartem?
- W oczach ojców wszystkie karły są bękartami.
- Przecież jesteś prawdziwym synem matki z Lannisterów.
- Czyżby ? - odparł karzeł, uśmiechając się ponuro. - Powiedz to mojemu panu ojcu. Moja matka umarła, wydając mnie na świat, dlatego on nigdy nie miał pewności.
- Ja nawet nie znam swojej matki - powiedział Jon.
- Bez wątpienia była to kobieta. Przeważnie są to kobiety. - Uśmiechnął się smutno do Jona. - I zapamiętaj coś jeszcze, chłopcze. Wszystkie karły mogą być bękartami, lecz nie wszystkie bękarty muszą być karłami. - Po tych słowach odwrócił się i wrócił na ucztę, pogwizdując. Kiedy otwierał drzwi, jego długi cień padł na podłogę dziedzińca, a Tyrion Lannister, choć przez chwilę, wydawał się ogromny jak król.
Catelyn
Ze wszystkich pokoi Wielkiej Wieży zamku Winterfell najcieplejsza była komnata sypialna Catelyn.
Zamek wzniesiono w miejscu, gdzie wybijały gorące źródła, dlatego jego gorące wody płynęły przez jego ściany niczym krew w ludzkim ciele, dzięki czemu ogrzewały kamienne hole, wypełniały wilgotnym ciepłem cieplarniane ogrody i nie pozwalały ziemi zamarznąć.
Kąpiel Catelyn była zawsze parująca i gorąca, a ściany jej komnaty ciepłe w dotyku. Ciepło przypominało jej Riverrun, słoneczne dni spędzone z Lysą i Edmurem, lecz Ned nigdy go nie polubił. Wciąż powtarzał jej, że Starkowie zostali stworzeni dla zimna, ona zaś śmiała się wtedy i odpowiadała, że w takim razie postawili swój zamek w niewłaściwym miejscu.
Tak więc, kiedy skończyli, Ned zsunął się z niej i wyszedł z łóżka, jak miał w zwyczaju robić. Przeszedł przez pokój, odsunął ogromne, ciężkie zasłony i zaczął otwierać kolejno wysokie i wąskie okna, wpuszczając do komnaty nocne powietrze.

Powered by MyScript