Najbardziej lubiłam trzecią nałożnicę, małą tancerkę z Sunczou...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– KÅ‚amie pan, kÅ‚amie pan dla dobra czÅ‚owieka – tym razem w gÅ‚osie Najbardziej Poszukiwanego Terrorysty Åšwiata sÅ‚ychać byÅ‚o leniwy, choć...
»
Otóż jednymi z najbardziej letalnych chorób są bakteryjne infekcje w rodzaju choleryazjatyckiej – Vibrio cholerae, czy dżumy dymienicznej – Yersinia...
»
Inny natomiast charakter ma trzecia forma uwarunkowania, poniewa¿ g³ówny udzia³ przypada tu sytuacji, a determinanty osobowoœciowe schodz¹ na plan dalszy...
»
Po trzecie, rola partii ma³ych mo¿e wzrosn¹æ wówczas, gdy system partyjny ulega zmianom, co najczêœciej wi¹¿e siê z modyfikacj¹ (rzadziej „rewolucyjnymi"...
»
Widok, który roztoczył się przed moimi oczyma był najbardziej zaskakującym, jaki kiedykolwiek oglądałem...
»
systemu, w którym mieœci³a siê ka¿da, najbardziej nawet odleg³a wioska...
»
brata w jej najbardziej tajemnej postaci i że Klaudiusz nie powinien dowiedzieć się o tym...
»
Malachit jest najbardziej rozpowszechnionym produktem utleniania miedzi i jej rud...
»
173 I trzeciego człowieka, podglądającego zza drzew i krzewów, patrzącego roziskrzonymi, chci-wymi oczami...
»
mo¿e go warunkowo zwolniæ po odbyciu dwóch trzecich kary, jednak niewczeœniej ni¿ po 6 miesi¹cach...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Na imiÄ™ jej
było La-may, i w istocie była tak piękna, jak kwiat la-may, który wczesną wiosną rozwiera bladozłote płatki na nagich gałązkach. Była podobna tym płatkom: wiotka, blada i złotolśniąca. Nie szminkowała twarzy jak tamte nałożnice; jedynie na wąskie brwi kładła nieco czarnej farby i tchnieniem purpury znaczyła dolną wargę. Z
początku widywaliśmy ją nader rzadko, gdyż ojciec, dumny z jej piękności, zabierał ją wszędzie z sobą. Ale ostatni rok przed moim zamążpójściem spędziła w domu, oczekując urodzin syna. Był to słodki chłopaczek, tęgi i urodziwy, i La-may podniosła go i położyła ojcu w ramiona. W ten sposób odpłaciła mu za wszystkie klejnoty i przywiązanie, jakim ją darzył.
Przed przyjściem dziecka na świat czwarta pani była ustawicznie w nastroju gorączkowego podniecenia i skora do śmiechu. Wszędzie wielbiono jej piękność i rzeczywiście nigdy nie widziałam wdzięku przewyższającego jej wdzięk.
Ubierała się w atłas koloru nefrytu i w czarny aksamit, w prześlicznych uszach nosiła nefrytowe kolczyki i gardziła nami trochę, chociaż z niedbałą hojnością rozdzielała między wszystkich słodycze i ciastka, które co noc przynosiła z biesiad do domu. Sama nie jadła niemal nic; rano, kiedy ojciec od niej odchodził, zjadała ciastko sezamowe, w południe pół czarki ryżu z pędami bambusowymi albo płatek wędzonej kaczki. Lubiła zagraniczne wina i dopóty schlebiała ojcu, aż kupił jej bladożółty trunek ze srebrzystymi banieczkami, wznoszącymi się z dna flaszki.
Wtenczas La-may śmiała się, stawała się rozmowna, a oczy jej błyszczały niby czarne kryształy. W takich godzinach rozweselała niewymownie ojca, kazał jej tańczyć i śpiewać.
Kiedy ojciec ucztował, matka siedziała w swoich pokojach i czytała wzniosłe wersety Kafucjusza. Ja zaś, jako młode dziewczę, rozmyślałam wiele o tych ucztach i nieraz miałam ochotę przez szpary rzeźbionej bramy zajrzeć na podwórze w skrzydle zabudowań, przeznaczonych dla mężczyzn, jak to już raz uczyniłam szukając brata. Lecz matka nie zezwoliłaby na to nigdy, o tym wiedziałam, a wstyd mi było ją oszukiwać.
Pewnego wieczoru jednakże - teraz czuję głęboki wstyd z powodu mojego nieposłuszeństwa - w ciemności bezksiężycowej nocy letniej zakradłam się potajemnie pod ową bramę i zajrzałam do mieszkania ojca. Nie wiem, czemu to uczyniłam... nie myślałam wtedy o bracie. Opanowało mnie dziwnie niejasne pragnienie i cały dzień nie dawało mi spokoju, a gdy zapadła noc, gorąca i ciemna, przesycona duszną wonią lotosów, cisza naszych komnat zdała mi się podobna ciszy grobu. Serce biło mi mocno. Przez szeroko otwarte drzwi płynął blask setek lampionów w upalną, cichą noc. Przy czworokątnych stołach siedzieli mężczyźni, jedli i pili, a służba krzątała się i obnosiła potrawy. Za krzesłem każdego mężczyzny stała smukła jak powój postać dziewczęca. Lecz obok ojca siedziała La-may - jedyna
kobieta przy stole. Widziałam ją całkiem wyraźnie; na ustach jej drgał lekki uśmiech, a twarz połyskiwała niby kwiat o woskowym kielichu, ilekroć zwracała ją w stronę ojca. Powiedziała coś po cichu, zaledwie poruszając wargami, i grzmiący śmiech wybuchnął przy stołach. La-may nie śmiała się, uśmiech jej pozostał niezmienny -
subtelny i ledwie widoczny.
Tym razem przyłapała mnie matka. Rzadko kiedy wychodziła z domu, nie spacerowała nawet po podwórzach, ale żar nocy wygnał ją wówczas z pokoju i jej bystre oczy wyśledziły mnie natychmiast. Kazała mi wracać zaraz do mojego pokoju, po chwili przyszła tam za mną i złożonym wachlarzem bambusowym uderzyła mnie mocno po dłoniach. Potem spytała z pogardą, czy chciałabym widzieć ladacznice przy pracy. Wstydziłam się i płakałam.

Powered by MyScript