Jedyny czyn, jaki nie sprawił pani Bogusi żadnej trudności, to ustawienie na stole dodatkowego nakrycia...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Przez większą część następnego miesiąca — czyli od końca września, kiedy ucie- kłyśmy, do końca października — moja pani wahała się...
»
A pani i pan przy świetle małej lampki patrzyli z ogromnym współczuciem na tę bohaterską matkę, która dla ratowania rodziny umiera oto o sześć tysięcy mil od...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Po wejciu Wooda do zespou, cho na razie tylko tymczasowym, zaczo si wyczuwa obecno elementu przyjani, o ktrej w przypadku Taylora trudno waciwie byo mwi...
»
Jedna z trudności, jakie wiążą się ze stosowaniem terapii awersyjnej, polega na skłonieniu danej osoby, aby poddała się dobrowolnie tej terapii (a nawet...
»
— Ale dlaczego? Czyż ludzie tutaj nie rozmawiają o wschodzie? Trudno mi w to uwierzyć!— Ostatnio przybył do Lormtu spragniony wiedzy młody...
»
– Czy pani Leben też zalicza się do grupy, w której jest Gavis? – spytał Julio...
»
– Ty mi nie opowiadaj koncepcji rodem z podręcznika dla uczniów świątynnej szkoły!– Pani...
»
Chociaż wiele współczesnych kobiet traktuje tę tendencję jako przykrą przypadłość, ma ona tak szeroki zasięg, że trudno uznać ją za przypadek...
»
W środku zastałem ledwie garstkę ludzi, czemu trudno się dziwić, ponieważ żniwa były w pełni, a do zmierzchu zostało wciąż pięć, sześć godzin...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Uczyniła to odruchowo, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi. Miłe słowa powitania nie przechodziły jej przez gardło, błysnęła w niej nawet iskierka sympatii dla tego jakiegoś szwagra… co za szwagier i po kim? Po siostrze…? Po żonie…? …który zaczął gadać i witać się, zdejmując z niej pierwszy ciężar. Dzięki niemu zyskała czas na opanowanie uczuć.
— A to proszę — udzieliła z opóźnieniem łaskawej odpowiedzi. — Jak Henio chce, niech sobie ogląda. Toż chyba wie, gdzie garaż? I do gabinetu zaraz pójdziemy, tylko się woda na herbatę zagotuje. A Tadzio sernika kawałek zje?
Tadzio nie był wprawdzie pewien, czy w tym serniku nie napotka strychniny, ale odmowę uważał za zbyt ryzykowną. Pocieszała go myśl, iż ów sernik jedli wszyscy, a zbiorowego zabójstwa pani Bogusia nie miała chyba w planach? Ponadto zdaje się, że jadły to dzieci…
Zdecydowawszy się symulować niepamięć w kratkę, Karpiowski podniósł się od stołu. Garaż bez wątpienia musiał być pomieszczeniem parterowym, postanowił go znaleźć. Mamrocząc pod nosem jakieś usprawiedliwienia i wyrazy nadziei, skierował się ku wyjściu.
— Bez krępacji — rzekła pani Bogusia cierpko. — Może Henio iść przez dom.
Zezwolenie wystraszyło go ciężko. Jak, do licha, ma iść do garażu przez ten obcy mu kompletnie dom? Któreś drzwi tam wiodą niewątpliwie, tylko które…? Z holu…?
W holu tych drzwi było kilkoro. Na los szczęścia i w przypływie desperacji Karpiowski z rozmachem otworzył pierwsze z brzegu i zanim pojął, że widzi komórkę z rozmaitym sprzętem, na głowę poleciał mu cały stos papieru toaletowego. Świadoma rozterki ojca Elżbieta już zrywała się ponownie, bąkający jakieś pochwały na temat sernika Tadzio upuścił łyżeczkę i zerwał się również. Pani Bogusia nie mogła się zerwać, bo właśnie nalewała herbatę z elektrycznego czajnika, i zdenerwowała się niebotycznie.
— Co mi tam Henio po kątach szpera, co to za jakieś nowe mody, od tej choroby Henio źle widzi…?!
Bubel wkroczył do akcji.
— Łaskawa pani, to brak równowagi, trzeba współczuć nieszczęściu — pouczył przyciszonym głosem, zarazem ujmując czajnik i całując jedną pulchną rączkę. — Henio w inne miejsce chce iść, a gdzie indziej go nogi niosą.
— Pijany, znaczy…?
— Nie, cóż znowu, pamięć mu szwankuje i tak go trochę rzuca nie tam gdzie trzeba. Ale to przejdzie za jakiś czas. Szczególnie przy takiej kobiecie jak pani, wolałbym panią niż anioła, niech pani nie zwraca uwagi…
— Mam nie zwracać uwagi, a oni mi tam pół domu rozwalą!
— Wykluczone, Henio jeszcze do takich sił nie wrócił. A szkoda pani zdrowia i urody, dwa domy nie są tego warte, co ja mówię, dwieście…!
Pani Bogusia poczuła w sobie jakieś straszne rozdarcie w dwie przeciwne strony. Gorzej, nawet w trzy. Rwało ją do komórki, gdzie Elżbieta z Tadziem pośpiesznie upychali papier, trzymało przy stole, gdzie dźwięczały dawno nie słyszane, zaskakujące komplementy, korciło ogólnie, bo wreszcie wybuchły w niej gwałtowne, acz niejasne podejrzenia. Zleźli się tu, Jak na zamówienie, i grzebią po zakamarkach, czy to nie spisek Jakiś przeciwko niej? I ten tu szwagier do niego należy? Dlaczego właściwie tego szwagra nigdy dotychczas nie widziała?
— Zaraz — powiedziała stanowczo i jednak podniosła się od stołu. — Niech ja tam zrobię porządek. Pan tu jeszcze może serniczka, proszę bardzo…
Widząc panią Bogusię, wpływającą do holu niczym fregata, grożąca paszczami dział, i na myśl, że Bubel został sam, Elżbieta jak szalona rzuciła się do jadalni. Papier toaletowy już wrócił na miejsce, Tadzio zamknął drzwi komórki, Karpiowski, zakłopotany, jął składać ukłony surowej bogini.
— Ja najmocniej Bogusię przepraszam, pomyliłem się. Może to nieprzyzwoite, przychodzić z wizytą, kiedy człowiek jeszcze nie wrócił do zdrowia…
Pani Bogusia była dokładnie tego samego zdania.
— …ale jeszcze gorzej zaniedbać żonę najlepszego przyjaciela. Ja zaraz błąd naprawię…

Powered by MyScript