Oczywiście, że nikt nie powstrzymuje się od wojen, bo wiążą go układy. Oczywiście, że kupcy z nami nie handlują wyłącznie dzięki układom. To jest jasne dla wszystkich. Ale uznanie nas za „państwo bez zdolności honorowej” to mniej więcej tyle, ile napis na mapie wrogich sztabów: „Szarp kto może – Luan pomoże!”. Po nas. Jest już po nas. Abstrahując od wszelkich układów, nasi kupcy będą wygwizdywani na targach – konkurencja nie śpi, każdy powód dobry, a ludowi wszak wystarczy wroga wskazać. Nie będziemy mieli reprezentacji na żadnej z giełd. Nie będziemy mogli zapłacić składowego, targowego, dzierżawnego. To koniec naszego poważnego handlu. Zostanie przemyt, i to dość lukratywny – tyle że to rozwiązanie dla jednostek, bo podatków nie ściągniemy – na przemycie całe królestwo się nie wyżywi. Nie będziemy mogli wysłać posłów dosłownie nigdzie. Ciekawe jak więc utrzymamy pokój na granicy z Dery? Nasze prawo przewozowe przestanie się liczyć. Z czego więc zapłacimy żołd? Jesteśmy odcięci od morza, od spławnych rzek. Z jednej strony mamy nieprzejezdny Wielki Las, z drugiej wrogi Luan. Soloth, Dery, Nimmeth to nasi jedyni partnerzy. A jeśli Nimmeth uzna, że większe zyski od ceł i składowego da im własny eksport? – A dlaczego do dzisiaj tak nie uznali? – Bo opłacamy praktycznie wszystkich, którzy tam się liczą. – I nagle nam się sakiewka zawiąże? Nie będziemy mogli opłacać dalej? – Będziemy mogli. Tylko jaki oni argument przedstawią swojemu królowi? Handel z państwem bez honoru, bez traktatów, z kimś, z kim nie wypada nawet rozmawiać? – Ich król już stary... – Stary, ale jego minister od handlu młody. I coraz silniejszy. Nasza partia w Nimmeth wyraźnie słabnie i to od dawna. A jak utracimy honor? Co będzie? Ano, będą zaporowe cła, albo w ogóle fora ze dwora. A z drugiej strony na szali wagi luańskie złoto. Luańskie koneksje, ich olbrzymie porty. Dotąd Luańczykom było za daleko, ale teraz zaświeciło im w oczy legendarne złoto z Wielkiego Lasu. To idioci, jeśli sądzą, że przejdą Las, by handlować z Chorymi Ludźmi. Ale z legendą nie da się dyskutować. Przekonają się sami... ale dopiero gdy już zajmą całe Arkach w przyszłym roku. Za dwa lata, powiedzmy. Zresztą, dajmy sobie z tym spokój. Naszym głównym odbiorcą towarów jest Troy, księstwo Linnoy i Symm. Oczywiście, przez pośredników ale jednak. Ciekawe, co zrobi władca Troy, jeśli usłyszy, że jesteśmy państwem bez honoru? Nic nam nie zrobi – statki Troy nie zawijają ani do nas – bo to niemożliwe – ani do Nimmeth. Tylko pośrednicy. Żadnych zakazów handlu więc nie będzie, siłą rzeczy. Wystarczy jednak, że podwyższą cła i leżymy. Nasze towary będą za drogie, by je kupować. – Toż Troy też wojuje z Luan. Staną po ich stronie? – Bogowie! Troy ma na karku niekończącą się wojnę z Luan, a na drugiej granicy upokorzoną przegraną z Linnoy, Tyranię Symm – dyszącą, żeby komukolwiek pokazać, gdzie jego miejsce i wreszcie przeprowadzić zwycięską wojnę – a z boku wściekłe o niedopuszczanie do morza Królestwa Północy. Coś o tym wiemy, prawda? Myślisz, pani, że Troy zaryzykuje wojnę na dwóch frontach w naszym interesie? Wątpię. Tam władzy naprawdę nie dzierżą sami idioci. Ale to jeszcze nic. Prawie cały z kolei handel Troy przechodzi przez cieśniny we władaniu księstwa Linnoy. Ciekawe, czy Troy z czystej miłości do nas zaryzykuje wojnę handlową z księciem Linnoyem? A stary książę ma fioła na punkcie honoru. Sam przecież wywołał trzydziestoletnią wojnę z Symm tylko dlatego, że ktoś nieopatrznie roześmiał się, kiedy on na oficjalnej uczcie puszczał wiatry. Wybaczcie, pani, prostackie określenie. – Linnoy to stary piernik. Zaraz umrze. – Tak? To czekajmy, aż umrze. Ale jeśli się to nie stanie na dniach, to nasz w pewnym sensie „naturalny” sojusznik, Troy, wystawi nas do wiatru tak, że nam buty pospadają z wrażenia. I nie będzie tu chodzić o „wiatry” Linnoya. – Nie bądź wulgarny! – Wybacz, Wasza Wysokość. Jestem po prosty szczery, na co, jak widać po naszym sztabie, nie każdy może się zdobyć. – Toteż nie sztab, a ciebie proszę o radę!
|