.. – powiedział Calazar niepewnym głosem, w dalszym ciągu starając się pojąć potworność tego, co usłyszał. – Wcale nie miała być użyta przeciwko Thurienom? – Otóż to – powiedział Danchekker. – Podejrzewam, że we właściwym czasie miała wesprzeć ich późniejszą ekspansję. – Tak, i zgadnijcie, kto znajdował się pierwszy na liście – wtrąciła Heller. – Byli Lambianami, a my Cerianami. – Oczywiście! – szepnęła Showm. – Ziemia byłaby bezbronna. To dlatego ukrywali przed nami waszą demilitaryzację. – Wolno pokiwała głową z niechętnym podziwem. – Zgrabnie to obmyślili. Najpierw starali się opóźnić postęp na Ziemi, a sami umacniali się i uczyli. Potem nagle przyśpieszyli ziemskie odkrycia naukowe i doprowadzili do powstania zagrożenia, a następnie zjednali sobie pomoc Ganimedejczyków, by je zlikwidować. W końcu usunęli zagrożenie, ale ukryli ten fakt przed Ganimedejczykami i zamierzali tę samą technikę, do której rozwinięcia skłonili Ganimedejczyków, wykorzystać przeciwko nim. Wtedy, mając ogromną przewagę, mogliby bez przeszkód wyrównać stare porachunki z Cerianami. – Nie mielibyśmy szans – stwierdził Caldwell, przynajmniej raz szczerze poruszony. – A Jewlenowie ponownie objęliby w posiadanie Układ Słoneczny, co zawsze, jak podejrzewam, było ich głównym celem – powiedział Danchekker. – Sądzę, że zawsze uważali go za swoją własność. I nie musieliby dłużej grać drugich skrzypiec przy Ganimedejczykach, czego najwyraźniej nie byli w stanie zaakceptować, nawet z wdzięczności. – Teraz wszystko nabiera sensu – oświadczył Calazar zrezygnowanym tonem. – Dlatego tak się upierali, by mieć swoją własną, autonomiczną grupę światów... dlatego tak potrzebowali niezależnego od VISARA systemu, kontrolującego ich obszar kosmosu. Spojrzał na Showm i skinął głową. – Wiele rzeczy zaczyna się teraz wyjaśniać. – Umilkł na chwilę. Kiedy się znów odezwał, jego głos był silniejszy. – Jeśli to wszystko prawda, problem, co robić dalej, staje się łatwiejszy do rozstrzygnięcia. Jeśli korzenie całej sprawy tkwią nie w Jewlenach, lecz w JEVEXIE, może, mimo wszystko, istnieje dla nich nadzieja. Może przykre represje nie będą konieczne. W oczach Showm pojawił się wyraz zamyślenia. – Taak – powiedziała wolno. – Możliwe, że przy odpowiedniej pomocy zbudowaliby na nowo swoją cywilizację na innych podstawach i przekształcili się w dojrzałą i łagodną rasę. Może nie wszystko jeszcze stracone. – Mamy więc przed sobą cel i zadanie do wykonania – stwierdził Calazar bardziej entuzjastycznym tonem. – Pomimo wszelkich niepowodzeń, sprawy mogą przyjąć jeszcze pomyślny obrót. Jak powiedziałaś, nie wszystko stracone. – Zapewne rozumiecie, że na razie to tylko hipoteza – zauważył Danchekker pośpiesznie. – Ale chyba istnieje sposób, by ją sprawdzić. Jeśli rzeczywiście wszystko zaczęło się od JEVEXA, być może uda się nam odkryć źródło tego, o czym mówiliśmy, w jego najstarszych archiwach. – Spojrzał na Calazara. – Przypuszczam, że kiedy twoi ludzie przejmą kontrolę nad Jewlen, można będzie uruchomić część JEVEXA, żeby VISAR dokładnie przebadał jego pamięć. Calazar skinął głową. – Tak pomyślałem. Powinniśmy porozmawiać o tym z Eesyanem. – Spojrzał na obraz przekazywany z pokładu nawigacyjnego Shapierona. – Jeszcze nie jest wolny? Co się tam dzieje? Pośród Ganimedejczyków widocznych na głównym ekranie zapanowała konsternacja. Jednocześnie z drugiego ekranu, przekazującego obraz z Ziemi, dobiegł chór okrzyków. Hunt i pozostali wpadali na siebie, spiesząc w stronę terminalu, który łączył ich z thurieńskim statkiem krążącym nad Uttan. Danchekker Calazar i inni zapomnieli o swojej wcześniejszej rozmowie i patrzyli ze zdumieniem. Hunt odezwał się z ekranu prawie bełkocąc z podniecenia. – Znaleźliśmy ich! ZORAC rozpoznał planetę. Wiemy, gdzie są. To niemożliwe! Danchekket zamrugał oczami.
|