MoŜliwe, Ŝe to zrobiłam.
Nagle znalazłam się w zimnej, mrocznej celi, w której przebywały dwie ze skazanych czarownic. JMie
potrafiłam sobie wytłumaczyć, jak tu trafiłam, miałam przeczucie, Ŝe to Ather przeniosła nas tu siłą umysłu.
Pojawiła się obok mnie moment później.
Słyszałam jakieś dudnienie. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, Ŝe tak głośno biły serca tych dwóch kobiet.
Kiedy nas zobaczyły, jedna z nich krzyknęła, druga zaczęła się z przeraŜeniem Ŝegnać. W celi unosił się
intensywny zapach strachu. Choć nigdy nie czułam czegoś podobnego, od razu go rozpoznałam. Jak wilk.
Czarownice próbowały uciekać. Jedna odmawiała Modlitwę Pańską, druga nie przestawała krzyczeć. Niestety, cela była zbyt mała, nie miały się gdzie schować. Ledwo rozpoznawałam modlitwę.
Słyszałam bicie ich serc, pulsowanie krwi na skroniach i szyjach. Nic więcej do mnie nie docierało. Niczego innego nie widziałam. Wszystko zasnuła czerwona mgła, wirowanie w głowie stawało się coraz szybsze.
„Posil się", usłyszałam w myślach głos Ather. Uśmiechała się do mnie, szczerząc kły. Nieświadomie
przesunęłam językiem po zębach. Okazało się, Ŝe mają taki sam kształt. Zbyt ostre i długie, jak u jadowitego węŜa. Niepodobne do tych, które znajdują się w ludzkich ustach. Na dolnej wardze poczułam ich kłucie.
Ather podeszła do krzyczącej kobiety, która natychmiast ucichła i opadła bezwładnie, jakby nagle zasnęła.
Ather odciągnęła jej głowę w tyf, odsłaniając pulsującą szyję, i przecięła jej skórę ostrymi jak brzytwa kłami.
Powietrze wypełnił zapach krwi.
Nie pamiętałam juŜ, co to grzech i morderstwo.
Straciłam poczucie tego, co kiedyś sprawiało, Ŝe byłam Rachel.
ZbliŜyłam się do drugiej kobiety. Jej modlitwa była dla mnie niezrozumiałym bełkotem.
Posiliłam się.
Jej Ŝycie mnie wypełniło. Krew Ather była zimna, smakowała nieśmiertelnością. Krew człowieka była gorąca i gęsta, aŜ kipiało w niej czyste Ŝycie i energia. ZwilŜyłam spieczone usta i ugasiłam trawiącą mnie gorączkę.
Piłam jej krew jak słodką ambrozję, która miała mnie uleczyć.
Przez głowę przemknęły jakieś myśli. Z początku nie rozpoznałam, Ŝe nie są moje. Dopiero po chwili, kiedy zaczęłam się kontrolować, dotarło do mnie, Ŝe były to myśli ofiary. Zobaczyłam roześmiane dziecko. Wołało matkę, Ŝeby pokazać jej kwiatek. Na ogniu warzyła się kolacja. Ślub i wesele. Poranne msze. Skoncentrowałam się na tym ostatnim obrazie.
Wyraźnie widziałam umysł tej kobiety. Była zupeł
nie niewinna, nie miała nic wspólnego z czarami. Ta myśl, silniej niŜ jakakolwiek inna, spowodowała moją przemianę. Kobieta została skazana na śmierć za czary, których nigdy nie uprawiała. Dlaczego ludzie ją
oskarŜyli? Ilu niewinnych zginęło w podobny sposób?
Próbowałam się od niej oderwać, ale poruszałam się jak pod wodą. Pokusa, by jeszcze choć przez chwilę pić jej krew, jeszcze tylko moment...
- I nie wódź nas na pokuszenie. - IleŜ to razy bez przekonania wymawiałam te słowa. Gdyby moje modlitwy
płynęły z głębi wierzącego serca, moŜe zostałabym wysłuchana? A moŜe mimo modlitw i tak tkwiłabym tu, w
tej celi, pijąc krew niewinnej kobiety?
jedyne, czego byłam pewna, to to, Ŝe nie chcę zabijać, ale nie potrafiłam się wycofać. Jej serce przestało bić, krew płynęła coraz wolniej, a jednak nie byłam w stanie się oderwać. Kiedy ona straciła wzrok, ja go
odzyskałam, Spojrzałam na ciało niewinnej kobiety. Było blade, bez kropli krwi.
Za moimi plecami, oblizując usta, Ather rzuciła zwłoki swojej ofiary na brudną podłogę. Była zadowolona jak kotka, która zjadła miskę śmietany. Przeraziłam się, ale nie dlatego, Ŝe zabiłam. Najgorsze było to, Ŝe nie potrafiłam oderwać się od konającej, choć wiedziałam, Ŝe w ten sposób uratowałabym jej Ŝycie.
- Risiko, zabijanie nie jest trudne - powiedziała Ather. — Za kaŜdym razem przychodzi coraz łatwiej.
- Nie — odparłam. Ile razy w ciągu ostatnich kilku dni padło z moich ust to słowo? Czy miało jeszcze jakieś znaczenie? Nie byłam juŜ tego pewna.
- Nauczysz się. — Ather wzięła z moich objęć martwą kobietę i rzuciła obok zwłok jej ofiary. — Stałaś się drapieŜnikiem. Przetrwanie to jedyna zasada rządząca światem drapieŜników.
- Nie będę mordercą.
- Będziesz - powiedziała, podchodząc do mnie. Nie spuszczałam z niej wzroku. Była taka pewna siebie, a ja czułam się taka zgnębiona. - jesteś teraz ponad ludźmi, Risiko. Jesteś nawet lepsza niŜ większość z nas. Czy pozwolisz, Ŝeby mieli nad tobą władzę tylko dlatego, Ŝe tego cię nauczono?
Nie odpowiedziałam, bo musiałabym się z nią zgodzić.
- Bądź silna albo ulegnij, takie jest prawo dŜungli. W naszym świecie obowiązuje inne prawo: bądź silna albo zgiń.
- To nie mój świat! - krzyknęłam. Nie chciałam naleŜeć do tego brutalnego świata drapieŜników, które Ŝywią się krwią niewinnych.
- Twój, Risiko — nie ustępowała Ather.
- Nie zgadzam się.
- Nie masz wyboru, moje dziecko.
- Jesteś zła. Nie będę zabijać tylko dlatego, Ŝe ty mi kaŜesz...
|