Nieco później tego popołudnia przybyliśmy do Pengalle, sioła składającego się z około tuzina niskich drewnianyc chat, ustawionych pośrodku zupełnie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Kiedy Mick Jagger koñczy³ 50 lat, nie robi³o tu ju¿ mo¿e takiego wra¿enia, jak owe pamiêtne urodziny, kiedy koñczy³ 30 - ale to tylko z tego powodu, ¿e by³ czas, kiedy...
»
26|167|Oni powiedzieli: "Jesli nie zaprzestaniesz, o Locie, to niechybnie zostaniesz wypedzony!"26|168|On powiedzial: "Nienawidze tego, co wy czynicie...
»
- mówi minister - chcecie tak pomagać, żeby cesarstwo nic z tego nie miało? I tu, razem z ministrem, nasza prasa głos podnosi i zbuntowanym dobroczyńcom wytyka, że...
»
—- Widać, że wrzuciÅ‚em spory kamieÅ„ do tego gniazda! — zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ Mowgli, który nieraz zabawiaÅ‚ siÄ™ wrzucaniem dojrzaÅ‚ych owoców papawy do...
»
Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie...
»
 Z tego wszystkiego wyÅ‚ania siÄ™ inny interesujÄ…cy problem: w jaki sposób wyzwania - takie jak rozlew krwi, rewolucja czy inny wstrzÄ…s - pomagajÄ… nam...
»
DziesiÄ™cioletnie bliżniaczki ze ZÅ‚otego Brzegu stanowiÅ‚y caÅ‚kowite przeciwieÅ„stwo tego, jak ludzie wyobrażajÄ… sobie bliźniacze siostry — byÅ‚y do...
»
Jeżeli miłość jest zdolnością dojrzałego, produktywnego charakteru, wynika z tego, żezdolność do miłości jednostki, która żyje w określonej...
»
y chorób, bez tego iżby ów nicpotem ze śrzodka od nich cirpiał; owo panie nazbyt gorące w tey rzeczy staią się hnet siwe, iako powiedaią lekarze...
»
Pan Muldgaard oddalił się w końcu, zabierając ze sobą filmy i list i wraz z nimi unosząc nadzieję, że jego kolegi i wspólne robotnik! coś tam z tego wy-dedukują...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Pozostali przyby do osady kilka godzin wcześniej, a Rico najwyraźniej uprzedź* dwóch strażników przy bramie o moim rychłym przybyciu. « Nie wpuścili mnie od razu, aczkolwiek nie zachowywali! się niegościnnie, toteż zaczekałem. Rico zjawił się w kilka! chwil później. Widocznie polecił, by wezwano go niezwłocznie,| gdy tylko się pojawię.
Wyraz twarzy krzepkiego, tÄ™giego mężczyzny znacznie sife zmieniÅ‚ od poprzedniej nocy. Jego kwadratowej szczÄ™ki niej wykrzywiaÅ‚ już zÅ‚owieszczy grymas, lecz wyraz radoÅ›ci z powodu zakoÅ„czenia caÅ‚ej sprawy. Nawet jego szeroko rozstawione, niebieskie oczy zdawaÅ‚y siÄ™ uÅ›miechać, gdy zmierzyÅ‚ wzrokiem mnie i mego jeÅ„ca — wszystkie bruzdy na jego rumianym obliczu uniosÅ‚y siÄ™ w górÄ™.
— Szlachetnie postÄ…piÅ‚eÅ›, oferujÄ…c nam swojÄ… pomoc — zwró-ciÅ‚ siÄ™ do mnie, zarzucajÄ…c na szyjÄ™ Nojheima pÄ™tlÄ™ ze sznura, jak smycz, na których wieÅ›niacy z osady prowadzali swoje psy. — Wiem, że masz pilne sprawy w Silverymoon, pozwól zatem, iż raz jeszcze upewniÄ™ ciÄ™, że w Pengallen ponownie panuje spokój.
Miałem dziwne, ulotne uczucie, że zostałem bezceremonialnie spławiony.
— Posil siÄ™, proszÄ™, w naszej gospodzie — dorzuciÅ‚ po-spiesznie Rico, dajÄ…c mi rÄ™kÄ… znak, bym wjechaÅ‚ do Pengallen przez otwartÄ… już teraz bramÄ™. Czy moje zakÅ‚opotanie byÅ‚o aż tak ewidentne? — Posil siÄ™ i napij — dorzuciÅ‚ radoÅ›nie.
— Powiedz oberżyÅ›cie, Aganisowi, że to na mój rachunek.
Zamierzałem przekazać im jeńca i natychmiast wyruszyć w drogę, aby jak najszybciej dotrzeć do Silverymoon. Nie mogłem się już doczekać zobaczenia cudownego miasta nad rzeką Rauvin, spacerów za przyzwoleniem i z błogosławieństwem władczyni, wzdłuż przewspaniałych, krętych bulwarów, wizyt w muzeach oraz nie mającej sobie równych bibliotece. Jednak instynkt podpowiadał mi, bym udał się na ten posiłek. Coś w całym tym scenariuszu wydawało się nie w porządku.
Aganis, pękaty jak baryłka brodacz, na którego ustach często gościł uśmiech, był rzeczywiście zdziwiony widząc mrocz-nego elfa w progach swojej oberży, sporego, piętrowego budyn-ku, stojącego na wysokości środka tylnego wału palisady okalającej wioskę.
Miejsce to peÅ‚niÅ‚o funkcjÄ™ gospody, placówki wymiany towarowej i wiele innych. Gdy tylko zdoÅ‚aÅ‚ przemóc swÄ… pierwszÄ… reakcjÄ™ — przypuszczam, że Å›miertelne przerażenie jest jedynym okreÅ›leniem na to, co zobaczyÅ‚em na jego obliczu — zajÄ…Å‚ siÄ™ peÅ‚nieniem swych obowiÄ…zków i, jak sÄ…dzÄ™, aby mi dogodzić, postawiÅ‚ przede mnÄ… porcjÄ™ jadÅ‚a i napitku, dużo wiÄ™kszÄ… niż ta, która staÅ‚a przed wieÅ›niakiem zajmujÄ…cym miejsce przy koÅ„cu baru. PozostawiÅ‚em ten jawny przypochlebiania siÄ™ bez komentarza. Noc byÅ‚a dÅ‚uga, a ja byÅ‚em gÅ‚odny.
— A wiec ty jesteÅ› Drizzit Do'Urden? — zapytaÅ‚ wieÅ›nia siedzÄ…cy przy koÅ„cu baru. ByÅ‚ to starszy mężczyzna o p] rzedzonych siwych wÅ‚osach i pomarszczonej twarzy, kt musiaÅ‚a oglÄ…dać niezliczone wschody sÅ‚oÅ„ca.
Aganis słysząc to pytanie wyraźnie pobladł. Czy uważał, uznam to za zniewagę i obrócę jego interes w perzynę?
— Drizzt — poprawiÅ‚em, spoglÄ…dajÄ…c na mężczyznÄ™.
— Jak Timberline — rzekÅ‚ mężczyzna. WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™, ] czym cofnÄ…Å‚ jÄ…, otarÅ‚ o koszulÄ™ i ponownie podaÅ‚ mi dÅ‚o
— SÅ‚yszaÅ‚em o tobie, Drizzt. ZauważyÅ‚em, jak bardzo staraÅ‚, by wymówić me imiÄ™ poprawnie i przyznajÄ™, że ogron mi to pochlebiÅ‚o.
— MówiÄ…, że jesteÅ› pogranicznikiem.
UÅ›cisnÄ…Å‚em mocno jego dÅ‚oÅ„, i — o czym jestem przekona
— mój uÅ›miech znacznie siÄ™ poszerzyÅ‚.
— Nie bÄ™dÄ™ ukrywaÅ‚, Drizzt — znów moje imiÄ™, wymówios powoli a dokÅ‚adnie — nie obchodzi mnie czyjÅ› kolor skó SÅ‚yszaÅ‚em o tobie, sÅ‚yszaÅ‚em sporo dobrego o tym, czego i twoi przyjaciele dokonaliÅ›cie w Mithril Hali.
Jego komplement byÅ‚ odrobinÄ™ protekcjonalny i biec Aganis ponownie przybladÅ‚. Nie odebraÅ‚em jednak tego jan zniewagi, skÅ‚adajÄ…c niezrÄ™czność Jaka na karb jego niedo Å›wiadczenia. Powitanie byÅ‚o wszak caÅ‚kiem taktowne w poróv naniu z wieloma innymi, z jakimi siÄ™ spotkaÅ‚em, odki znalazÅ‚em siÄ™ w Å›wiecie na powierzchni — tyle razy mia dÅ‚oni wyciÄ…gano w mym kierunku obnażony miecz.
— To dobrze, że krasnoludy odzyskaÅ‚y sztolnie — pr znaÅ‚em.
— I dobrze siÄ™ zÅ‚ożyÅ‚o, że spotkaÅ‚eÅ› siÄ™ z grupÄ… — dodaÅ‚ Jak.
— Tharman od rana nie posiada siÄ™ ze szczęścia — dorz zdenerwowany oberżysta.
To wydawało mi się całkiem normalne, gdyż musicie zro zumieć, że w mych kontaktach z rasami zewnętrznego świat przywykłem do wszelkiego rodzaju nietypowych zachowań.
— PrzyprowadziÅ‚eÅ› Ricowi jego niewolnika? — spytaÅ‚ ob-cesowo Jak.
Ostatni kęs strawy nieoczekiwanie utkwił mi w gardle.
— Nojheima — wyjaÅ›niÅ‚ Jak — goblina.
Widziałem niewolnictwo w całej jego brutalności w Men-zoberranzan, mieście mych narodzin. Mroczne elfy przetrzy-mywały niewolników z wielu ras, wykorzystując ich brutalnie, a gdy przestawali być użyteczni, poddawały ich torturom, łamiąc ich ciała tak, jak wcześniej łamały ich dusze. Zawsze uważałem niewolnictwo za odrażające, nawet gdy praktykowano je w odniesieniu do tak niewydarzonych ras, jak gobliny i orki.
Skinąłem w odpowiedzi do Jaka, ale widząc mój nagły grymas mężczyzna umilkł. Aganis nerwowo czyścił kilkakrotnie ten sam talerz, przez cały czas patrząc na mnie i raz po raz ocierając fartuchem spocone czoło.
Do końca posiłku prawie nie rozmawiałem, dowiedziałem się tylko mimochodem, która z chat należała do Rica. Nie chciałem odpowiedzi od tych dwóch ludzi. Chciałem na własne oczy zobaczyć, co uczyniłem.
O zmierzchu stanąłem przy płocie otaczającym dom Rica. Chata była prostą budowlą z desek i bali, ze szczelinami zalepionymi błotem, aby wiatr nie dostawał się do wewnątrz, i spadzistym dachem, mającym zapobiegać osadzaniu się na nim śniegu.

Powered by MyScript