Niedźwiedź rzeczywiście nadchodził...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
N -pó³noc rzeczywistaRZN -pó³noc kompasowaKδ-dewiacjaLK-linia kursuLN-linia namiaruKK-kurs kompasowyKM-kurs...
»
- wspomniany Monet oraz Pierre-Auguste Renoir, Edgar Degas, Paul Cezanne, czy Edouard Manet- starali si utrwala rzeczywisto[ w nieustannie zmieniajcych si ksztaBtach oraz chwyta wra|eniaClaude Debussyspowodowane zmianami [wiatBa sBonecznego i drgania powietrza
»
INDEED rzeczywiście, naprawdę WHAT DOES THE WORD "INDEED" MEAN, AND WHAT DO WE USE IT FOR ?/ The word "indeed" means "really", and we use it for emphasis...
»
dawa mi rne pytania,na ktre mu do rzeczy odpowiadaem,wyj wszy cudzoziemsk wy-mow,niektre bdy i wyraenia chopskie,ktrych si w domu gospodarza mego...
»
niejedno serce biło trwogą i że nie tylko w mieście, nie tylko w tym kącie kraju, ale i w całej Rzeczypospolitej patrzono na ten samotny okop, otoczony powodzią...
»
y chorób, bez tego iżby ów nicpotem ze śrzodka od nich cirpiał; owo panie nazbyt gorące w tey rzeczy staią się hnet siwe, iako powiedaią lekarze...
»
Przykład: model wdrażania politykiInteresującym przykładem modelowania złożonych aspektów świata rzeczywistego, których nie da się bezpośrednio...
»
jedz w domu, ale pory posikw ulegy zatomizowaniu; poszczeglni czonkowie rodziny wybieraj do jedzenia inne rzeczy i spo- i ywaj je o innych porach...
»
cielu, wielu rzeczy wybaczać bliźnim, skoro chcemy być godni odpuszczenia grzechów? Markiz był przez kilka sekund zażenowany, obawiając się jakiejś...
»
- Jeśli to są Drogi, Rand - wolno powiedział Loial - to czy każdy błędnie postawiony krok również tutaj mo­że nas zabić? Czy są tu rzeczy, jak dotąd...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Szedł sobie jak na jarmark, lekkim truchtem, oblizując pysk. Dostrzegł ogień i poczuł jedzenie. Pomyślałem: “Aż do wczoraj nie spotkał ludzi. Nie ma pojęcia, że chcemy go zabić”. Ognisko płonęło dość wysoko, ale wcale nie bał się ognia. Wdrapał się na niewielką kupę kamieni i zaczął węszyć przy swoich stopach. Przypuszczam, że kucharz wyrzucił tam jakieś resztki.
Zilkron położył mi rękę na ramieniu, poczułem jego złote pierścienie na obojczyku. “Nie bój się”, powiedział. “Nie bój się, mój chłopcze. Poczęstuję go trzema strzałami, zanim będzie miał czas pomyśleć o ataku.” I zaczął iść, a ja za nim, a wtedy niedźwiedź odwrócił łeb i dostrzegł nas.
Jeden z ludzi Zilkrona, stary sługa, który opiekował się nim od dziecka, zawołał: “Dalej nie panie!” Zilkron nawet się nie obejrzał, tylko machnął ręką, a potem podniósł łuk.
W tym momencie niedźwiedź stanął na tylnych łapach i spojrzał prosto na mnie. Pochylił łeb, przednie łapy założył jedna na drugą i dwa razy chrząknął: “Ak! Ak!” Kiedy Zilkron wypuszczał strzałę, uderzyłem go w rękę. Strzała trafiła w ognisko wzbijając snop iskier. Zilkron odwrócił się do mnie bardzo powoli, spokojnie, jakby spodziewał się czegoś takiego. “Ty głupi, mały tchórzu, zjeżdżaj stąd”. Tak powiedział: Wysunąłem się przed niego i zacząłem iść ku niedźwiedziowi, mojemu niedźwiedziowi, który błagał mnie, Ortelganina, abym go uratował przed tym pozłacanym błaznem z Bekli. “Zejdź mi z drogi!”, wrzasnął Zilkron. Odwróciłem się, żeby mu odpowiedzieć, i w tym momencie niedźwiedź zaatakował. Poczułem ciężkie uderzenie w lewe ramię, a potem znalazłem się w jego żelaznym uścisku. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, był jego wilgotny, słodkawy oddech. Odzyskałem zmysły po trzech dniach, w wiosce na wzgórzach. Zilkran opuścił nas, bo mój ojciec usłyszał, jak nazwał mnie tchórzem i bardzo się pokłócili. Przebywaliśmy tam dwa miesiące. Ojciec często siadywał przy moim posłaniu, rozmawiał, trzymał mnie za rękę, opowiadał stare opowieści, a czasami milczał ze łzami w oczach widząc, co zostało z jego wspaniałego syna.
Bel-ka-Trazet roześmiał się krótko.
- Bardzo to przeżywał. Wiedział mniej o życiu ode mnie, choć dopiero teraz mam tyle lat, co on wówczas. Ale dajmy temu spokój... jak myślisz, dlaczego odesłałem swoich ludzi z Quiso, i dlaczego wybrałem się tu sam? Powiem ci, Keldereku, i dobrze to zapamiętaj. Jesteś z Ortelgi i nic nie możesz poradzić na to, że czujesz moc i władzę niedźwiedzia. I poczuje ją każdy mieszkaniec Ortelgi, chyba że uczynimy coś... ty i ja... aby sprawy potoczyły się inaczej: jeżeli tego nie zrobimy, to w taki czy inny sposób cała Ortelga zostanie zmiażdżona i wykoślawiona jak moja twarz i moje ciało. Ten niedźwiedź to szaleństwo, zdrada, nieobliczalność, to burza, która roztrzaska cię i zatopi, kiedy myślisz, że jesteś na spokojnej wodzie. Uwierz mi, Keldereku, i nigdy nie ufaj niedźwiedziowi. Obieca ci moc Bożą, a potem zdradziecko sprowadzi na ciebie ruinę i nędzę.
Bel-ka-Trazet zamilkł i uniósł głowę szybkim ruchem. Spoza szczytu skarpy dobiegł ich głuchy odgłos nierównych kroków, tak ciężkich, że z gałęzi melikonu zaczęły spadać do sadzawki całe kaskady jagód. A potem tuż nad nimi, na tle jaśniejących gwiazd, pojawił się wielki, przygarbiony kształt. Kelderek zerwał się na nogi i stwierdził, że patrzy w zamglone i załzawione, lecz badawcze oczy Szardika.
12. ODEJŚCIE BARONA
Nie podnosząc się i nie odrywając oczu od niedźwiedzia, Bel-ka-Trazet zaczął macać ręką w wodzie za sobą, natrafił na kamień, schwycił go i cisnął daleko za skarpę. Kiedy kamień upadł w ciemność, niedźwiedź odwrócił łeb, a Bel-ka-Trazet rzucił się do sadzawki i ukrył między kurtyną kaskady a skalnym progiem poza nią. Kelderek został tam gdzie stał, a niedźwiedź znowu spojrzał na niego z góry. Miał mętne oczy, a przez przednie łapy i głowę przebiegało od czasu do czasu drżenie. Nagle potężne barki zwierzęcia zaczęły dygotać. Rozległ się ściszony, lecz ostry głos Bel-ka-Trazeta:
- Kelderek, chodź tutaj!

Powered by MyScript