- Odpokutowałem swój dzień, jutro ty znowu leżysz...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Klaudiusz ochrzcił swoje przysposobione dziecko i nazwał je Quasimodo; może chciał przezto upamiętnić dzień, w którym je znalazł, a może chciał wyrazić...
»
I znowu upłynął czas, aż wreszcie Robin raz jeszcze zapytał młodego Dawida, co słychać za murem, a Dawid rzekł:— Słyszę kukułkę i widzę, jak wiatr...
»
Oczyszczenie zewnętrznej powierzchni dzwonu zajęło mu prawie cały dzień, a potem nadeszła pora, żeby używając tych samych narzędzi zabrać się do wnętrza...
»
Za powrotem chciała ostro wołać na Jagnę, ale Jaguś usnęła, równy, cichy oddech szedł od łóżka, a ją znowu chwyciły wątpliwości różne i żale, i jak te...
»
 Dzień 5 lub 6 miesiąca modłów 14 rok panowania najszlachetniejszego i prześwietnego Satrapy Esklepiusa Dzisiaj zerwał się...
»
Wieść niosła, jakoby Pannalal Mądry, wyostrzy wszy swój umysł medytacjamii różnymi formami umartwienia, zcoiał poruszyć płytę zamka i zajrzeć...
»
Po fali ataków w dzień Końca Obrotu fanatycy przycichli, ale nie znaczyło to, że nie planują niczego więcej...
»
- Znowu mrówki!Potem mówił o pracy, o porządku rzeczy, którego nie woli no zakłócać...
»
Birch otrzymał prekluzję i zmienił swój fach w 1881 roku, niemniej nigdy nie rozmawiał na ten temat, jeżeli tylko mógł go uniknąć...
»
- Znowu pan wychodzi, panie Garrett?- Nocna praca nie została jeszcze wykonana...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Prawdę powiedzieć, to mi się okrutnie dziewczęta podobają, szczególnie Ofka. Zmiarkowałeś, jaką cudną, siną plamkę ma na lewym oku? Ale Otłoce nie podobała się plamka, a mniej jeszcze widoki na leżenie w dusznej izbie miast bujania w słońcu i powietrzu z miłymi dziewczętami. Westchnął obłudnie i odparł:
- Z duszy rad bym, ale nic z tego. Skaleczyłem się w skroń na tarniowych kolcach. Wraz by się oszustwo wydało. - Pokazywał zadrapanie. - Widziały obydwie, nic nie poradzisz. Zadowolony z siebie uwalił się spać i, zasypiając jeszcze, układał sobie jutrzejsze zabawy z dziewczętami, szczególnie z Michną. Jeszcze milsza od Ofki i oba oczy ma jednakowe. Zmęczony zaspał trochę i obudziwszy się, pełen radości i podniecenia, z przerażeniem spostrzegł, że Miłoszy nie ma w izbie. Miłosza tymczasem był już daleko. Jechał konno, zadowolony z siebie, dziewczęta mając po obu stronach i opowiadał z ożywieniem o podróży do Rzymu, o lesie kamiennych budowli, którego krańców nie widać, a zabłądzić można łacniej jak w prawdziwym, o wspaniałych kościołach, wielkich jak góry, o drogach z kamienia, o dziwnych drzewach, zielonych przez rok cały, i ludziach, odmiennych mową, obyczajem, strojem, a nawet kolorem twarzy. Dziewczęta, całe w słuch zamienione, wlepiały w niego swe wielkie, zadziwione oczy. Nagle Michna krzyknęła:
- Ach!
- Co się stało? - zapytał Miłosza.
- Nic. Jeno dziwne, że wczoraj rysę miałeś na lewej skroni, a ninie na prawej.
Miłosza zarumienił się tak, że mało mu krew z lic nie trysnęła.
Bąkał coś, lecz Ofka przytomnie rzekła:
- Zdało się coś Michnie. Powiadaj dalej.
Lecz Miłosza tak był zmieszany, że zapomniał, na czym skończył, i nie szło mu już. Ofka zagadywała, lecz Michna patrzyła na niego podejrzliwie i milczała znacząco.
Przystanęli na chwilę i schroniwszy się w cieniu rozłożystego dębu przed promieniami czerwcowego słońca, konie puścili na paszę i sami się pożywiali. Rozmowa się jakoś nie kleiła. Michna widocznie cięta była, a Ofka i Miłosza zmieszani. Może złościło dziewczynę, że Miłosza wciąż oglądał plamkę na oku Ofki, a na nią nie patrzył.
Gdy skończyli jeść i zbierali się jechać, Miłosza zapytał:
- Gdzie zaś dalej pojedziemy?
- Tam gdzieś nas wczoraj zawieźć obiecał - rzekła szybko Michna, a Miłosza zarumienił się znowu. Przytomna Ofka znowu pośpieszyła mu z pomocą:
- Pokazać nam obiecałeś leśne jeziorko, gdzie lilie wodne rosną.
Ruszyli, lecz nie jechali już we trójkę. Michna przyzostała trochę z tyłu. Miłosza rozgadał się znowu i tak im się dobrze z Ofką gawędziło, że ani się spostrzegli, jak las rozwarł się i przed nimi leżała płaszczyzna jeziorka, obramionego szuwarem i trzciną, której długie kiście otaczały leśne oko jak rzęsy. Kilka spłoszonych kurek wodnych, pół lecąc, pół biegnąc po wodzie, zaznaczyło na ciemnej, gładkiej toni długą ośladę i zniknęło w szuwarach. Potem zwierciadełko wygładziło się i odbijało znowu ściany czarnego boru i plamę błękitnego nieba nad koronami wyniosłych drzew.
Stali wpatrując się w ciemną toń, a Miłosza ozwał się półgłosem, jakby się bał zmącić uroczysty spokój, leżący nad tym zgubionym zakątkiem:
- Całkiem to jeziorko jak twoje oko.
By sprawdzić porównanie, patrzył z bliska w jej oczy i podobieństwo zdało mu się tak wielkie, że przygarnął dziewczynę i chciał ją pocałować. Zarumieniła się jak wiśnia, lecz łagodnie zasłoniła się ręką:
- Nie Kupała dziś, nie można.
- Ale pojutrze - odparł.
- Pojutrze - westchnęła.
Nagle oboje przypomnieli sobie o Michnie. Rozglądnęli się, ale nie było jej widać nigdzie. Zaczęli hukać i spłoszyli parę kaczek, które buszowały gdzieś w szuwarach. Uleciały z wielkim kwakaniem, a wraz z nimi - zaczarowany urok tego miejsca. Zawrócili i jechali własnym śladem zmieszani i milczący. Dotarli do dębu, pod którym poprzednio spoczywali, lecz i tu Michny nie było.
- Czy nie stało się jej coś - zaniepokoiła się Ofka.
- E, nie - odparł Miłosza zmartwiony - jeno oźliła się, żem ja miast Otłoki pojechał. Do dom pewnie wróciła i jeszcze wyda nas przed Mirosławą, żeśmy ją oszukali.
Ofka widno domyśliła się, o jakie oszustwo chodzi, gdyż nawet nie zapytała, natomiast rzekła:
- Nie wyda was, bo także chce, byście ostali.
- Także chce? - powtórzył Miłosza i znowu jakoś mimo woli ramię jego ogarnęło dziewczynę, lecz ona odsunęła się z uśmiechem i powtórzyła:
- Kupała jest pojutrze.
- Pojutrze - westchnął Miłosza.
Michna tymczasem dojeżdżała już do gródka. Zrazu przykro zdziwiona zmianą zachowania się chłopca od wczoraj, potem zła na Miłoszę, że zamiast Otłoki pojechał, gdy jednak pęd konia gniew jej wywiał, zrozumiała grę chłopaków i śmiała się z ich chytrości. Domyślała się także, że Otłoka umyślnie drasnął się w skroń, by brata zmusić do pozostania, i bawiło ją, że Miłosza tym samym mu odpowiedział, a jeno pomylił się i przez to się sprawa wydała. Myśląc zaś o przyczynie tych wszystkich zawiłości, odczuwała jakieś dziwne ciepło koło serca.

Powered by MyScript