- Znowu mrówki!Potem mówił o pracy, o porządku rzeczy, którego nie woli no zakłócać...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
N -pó³noc rzeczywistaRZN -pó³noc kompasowaKδ-dewiacjaLK-linia kursuLN-linia namiaruKK-kurs kompasowyKM-kurs...
»
- wspomniany Monet oraz Pierre-Auguste Renoir, Edgar Degas, Paul Cezanne, czy Edouard Manet- starali si utrwala rzeczywisto[ w nieustannie zmieniajcych si ksztaBtach oraz chwyta wra|eniaClaude Debussyspowodowane zmianami [wiatBa sBonecznego i drgania powietrza
»
INDEED rzeczywiście, naprawdę WHAT DOES THE WORD "INDEED" MEAN, AND WHAT DO WE USE IT FOR ?/ The word "indeed" means "really", and we use it for emphasis...
»
Otóż — wracajÄ…c do jÄ™zyka — ma siÄ™ on do sfery znaczeÅ„ tak, jak siÄ™ ma koÅ›ciec do sfery życiowych procesów, najpierw powstawaÅ‚y znaczenia, a potem...
»
dawa³ mi ró¿ne pytania,na które mu do rzeczy odpowiada³em,wyj ¹wszy cudzoziemsk¹ wy-mowê,niektóre b³êdy i wyra¿enia ch³opskie,których siê w domu gospodarza mego...
»
niejedno serce biło trwogą i że nie tylko w mieście, nie tylko w tym kącie kraju, ale i w całej Rzeczypospolitej patrzono na ten samotny okop, otoczony powodzią...
»
W przyjaźni żyją z sobą i tacy dwaj, chociaż już nie tak jak tamci, zarówno wtedy, kiedy ich miłość łączy, jak i potem, kiedy ich miłość przeminie...
»
y chorób, bez tego iżby ów nicpotem ze śrzodka od nich cirpiał; owo panie nazbyt gorące w tey rzeczy staią się hnet siwe, iako powiedaią lekarze...
»
Przykład: model wdrażania politykiInteresującym przykładem modelowania złożonych aspektów świata rzeczywistego, których nie da się bezpośrednio...
»
jedz¹ w domu, ale pory posi³ków uleg³y zatomizowaniu; poszczególni cz³onkowie rodziny wybieraj¹ do jedzenia inne rzeczy i spo- i ¿ywaj¹ je o innych porach...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Słuchałem nieuważnie, pochłonięty tym, co widziałem. |
Od początku października jesteśmy jak te oszalałe mrówki. Gromadki ludzi gestykulują na ulicach, mężczyźni wchodzą i wychodzą z domów, spiętrzają się stosy mebli, potenajj wnosi się je z powrotem na górę, następnie wyrzuca przez okna. Na dole kłócą się Polacy: jakiś Żyd wystawił swoje o razy na licytację. Wchodzę na nasze podwórko; przy brami siedzi, płacząc, jakaś starsza kobieta.
- Trzydzieści siedem lat, tu jest całe moje życie, i musze to wszystko porzucić!- woła, jakby biorąc mnie na świadka.
Nie mam odwagi zostać, znów wychodzÄ™. Rodziny pchajÄ… wózki zaÅ‚adowane poÅ›cielÄ…, walizkami - mrówki. Umieszczo­na samochodzie gÅ‚oÅ›nik podaje w regularnych odstÄ™pach czasu granice dzielnicy żydowskiej, ogÅ‚asza rozmaite zakazy,
terminy przeprowadzek: 31 października, potem 15 listopada.Patrzę, słucham. Ojciec przyszedł do nas kilka razy. Mamy więc getto - powiedział. - Wyrządzą nam wiele złego. Ale będziemy wśród swoich. Może tak będzie prościej
przez pewien czas. Tylko przez pewien czas.
Wiemy, dokÄ…d siÄ™ udać. Przeprowadzimy siÄ™ na ulicÄ™ MiÅ‚Ä… pod nr 23, do jednego z zakonspirowanych mieszkaÅ„ ojca. Ale czekamy na ostatni wyznaczony termin, aby siÄ™ upewnić, że nie bÄ™dzie nowej zwÅ‚oki, nowych zarzÄ…dzeÅ„. Czy można mieć jakÄ…Å› pewność? Co dzieÅ„, co chwila przekonujÄ™ siÄ™, że w tych czasach prawa, sÅ‚owa, życie nie sÄ… pewne. Polacy i Å»ydzi stali siÄ™ zwierzÄ™tami, zdanymi na Å‚askÄ™ Å›lepego losu, przypadku. WidziaÅ‚em, jak potężnie zbudowany, Å‚ysy tragarz, zanoszÄ…c siÄ™ od Å›miechu, wyrzucaÅ‚ meble z domu przy ulicy Dzielnej pod dwudziestym trzecim. SÅ‚yszaÅ‚em na Wroniej ży­dowskie dziecko, które krzyczaÅ‚o:
-Jestem Niemcem! Jestem Niemcem!
Jego piskliwy głosik rozdzierał mi serce. Jakiś starzec głaskał malca po włosach, bezskutecznie usiłując go uspokoić.
Nie trzeba wpadać w panikę, tylko mieć się na baczności powtarzał mój ojciec.
Matka chciaÅ‚aby przeprowadzić siÄ™ niezwÅ‚ocznie. TulÄ™ jÄ… do siebie, proszÄ™ - tak jak ojciec - by jeszcze zaczekaÅ‚a, by nie wychodziÅ‚a na ulicÄ™. Wczoraj spotkaÅ‚em na CiepÅ‚ej grupÄ™ iiesmanów. Szli jezdniÄ…, która pustoszaÅ‚a przed nimi. IdÄ…cy na czele odwracaÅ‚ gÅ‚owÄ™ na prawo i lewo, a pozostali Å›mieli siÄ™. SzedÅ‚em w dużej odlegÅ‚oÅ›ci za nimi, wÅ›lizgujÄ…c siÄ™ co chwila do bramy. Weszli do jakiegoÅ› sklepu i usÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚oÅ›ne krzyki; ze sklepu wybiegÅ‚y dwie nagie kobiety, przyciska­jÄ…c do siebie odzież. Tego samego dnia zobaczyÅ‚em na Mura-nowskiej dwudziestu Å»ydów stojÄ…cych pod Å›cianÄ… z podnie­sionymi rÄ™kami. Mijam ich, idÄ™ dalej. Te ulice to obraz Å›wia­ta, który oszalaÅ‚, wszyscy siÄ™ potrÄ…cajÄ…, z trudem można przejść. Na Lesznie, na Grzybowskiej tÅ‚um jest tak gÄ™sty, że muszÄ™ torować sobie drogÄ™ Å‚okciami. Ojciec niepokoi siÄ™.
- Nie powinieneś przebywać tyle na ulicy. Robią obławy. Zabijają.
Matka błaga mnie, z płaczem prosi ojca, aby kategorycznie zakazał mi wychodzić.
- Trzeba wiedzieć, co się dzieje.
To moja jedyna odpowiedź. ChcÄ™ wiedzieć. ChcÄ™ widzieć, jak roÅ›nie ten ceglany mur, jak siÄ™ wydÅ‚uża, żeby nas zamknąć. Przy placu Parysowskim wyglÄ…da jak mur wiÄ™zienny, a caÅ‚a na­sza dzielnica (zakazano nam przez megafon nazywać jÄ… gettem) stanie siÄ™ wiÄ™zieniem, Pawiakiem warszawskich Å»ydów. ChcÄ™ wiedzieć, bo nie mam zamiaru dać siÄ™ zamknąć. ChodzÄ™ w tÅ‚u­mie i powtarzam sobie: „Nie dam siÄ™ schwytać!" Jestem niemal szczęśliwy, dokoÅ‚a ludzie kulÄ… siÄ™ i drżą z zimna, ale ja nie czu­jÄ™ chÅ‚odu, raczej siÅ‚Ä™ i spokój. Jestem Lajtak, kot z nadwiÅ›laÅ„­skiej skarpy, który nigdy nie pozwoliÅ‚ siÄ™ schwytać.
Sobota, 16 listopada. Mieszkamy w getcie. Wczoraj ojciec zaprowadziÅ‚ nas na MiÅ‚Ä… pod dwudziesty trzeci. PrzechodzÄ…c koÅ‚o koÅ›cioÅ‚a na Nowolipkach zobaczyliÅ›my księży, zbierajÄ…­cych podpisy na petycji o wyÅ‚Ä…czenie tej ulicy z getta. Każdy stara siÄ™, jak może, usiÅ‚uje bronić swego, czepiajÄ…c siÄ™ prze­szÅ‚oÅ›ci, wszystkiego, czym dawniej żyÅ‚. Niektórzy stracili wszystko; do getta przywieziono ciężarówki Å»ydów z Pragi. Nie majÄ… już nic, caÅ‚y ich dobytek mieÅ›ci siÄ™ w kilku waliz­kach. ChroniÄ…c siÄ™ od zimna koczujÄ… na klatkach schodo­wych, przed drzwiami mieszkaÅ„.
- Teraz wszystko będzie kwestią solidarności - powtarzał ojciec. - Musimy im pokazać!

Powered by MyScript