Czternastego marca „Polonez” opuścił Port Stanley, do domu pozostało mu tylko tysiąc mil115. W zamykającej cykl Baranowskiego książce <”Polonez” round the world singlehanded> autor opisał spotkania z ludźmi odwiedzającymi jego jacht w trakcie pobytu w portach. Wspomniał, jaką sensację wywołało uczestnictwo w regatach samotnych żeglarzy łodzi z kraju socjalistycznego116. Goście, którzy byli na pokładzie jego jachtu, podziwiali konstrukcję i wyposażenie „Poloneza”. Fran Page, dziennikarz „Observera”, przychylnie pisał o polskim jachcie i jego kapitanie117. Osobną grupę stanowiła Polonia, zawsze chętnie goszczona na pokładzie polskiej łodzi. Miejscowi Polacy wydatnie pomagali w remontach jachtu i uzupełnianiu zapasów żywności. Mimo że na codzień często różnili się w poglądach, to zdaniem autora, „zdarzało się, że właśnie na pokładzie „Poloneza” podawali sobie rękę ludzie nie utrzymujący między sobą stosunków towarzyskich” 118. Pobyt w porcie umożliwiał powrót do normalnego lądowego życia, choćby tylko na kilka dni czy też tygodni. Samotny podróżnik zbliżając się do wymarzonego portu, tęsknił do pójścia „pod ciepły prysznic i do zwykłej kolacji w czyimkolwiek towarzystwie, byle nie samotnie na morzu” 119. 109 Tamże, s. 187-188. 110 Tamże, s. 215-216. 111 Tamże, s. 231. 112 Tamże, s. 235. 113 Tamże. 114 Tamże, s. 237-238. 115 Tamże, 239. 116 Tenże, „Polonez” round..., cyt. wyd., s. 27. 117 Tamże. 118 Tamże, s. 29. 119 Tamże, s. 23. 81 Ludzie spotkani przez Krzysztofa Baranowskiego w portach oprócz wymiernej pomocy w naprawie i przygotowaniu polskiego jachtu do dalszych etapów morskiej podróży, wspierali go duchowo. Ich bezinteresowność i życzliwość pozwalała uwierzyć żeglarzowi w potęgę człowieka i w jego zwycięstwo nad najgroźniejszym z żywiołów - morzem. ZAKOŃCZENIE Krzysztof Baranowski, autor czterech książek, które stały się przedmiotem mojej pracy, przede wszystkim był i jest żeglarzem. Pisarstwo jest dla niego sposobem utrwalania przemyśleń z okresu samotnej walki z groźnym morskim żywiołem i słabością własnego organizmu. Jego utwory miały ukazać potęgę ducha człowieka, który w ekstremalnych warunkach przetrwał. Pierwszy utwór tego cyklu <”Polonezem” dookoła świata> został wydany w sierpniu 1973 roku, a więc w niespełna dwa miesiące po zakończeniu rejsu. trafiło do księgarń rok 82 później, a kolejna książka Baranowskiego „Droga na Horn” na początku 1974 roku. Utwór zamykający ten cykl <”Polonez” round the worl singlehanded> ukazał się w 1977 roku. Każda z tych książek opowiada o tym samym rejsie, ale w zupełnie inny sposób. <”Polonezem” dookoła świata> to opowieść o trudnościach w zorganizowaniu wyprawy, historia budowy jachtu. Pisarz-żeglarz drobiazgowo oddał nastrój egzotycznych portów oraz opisał spotkania z ludźmi, którzy odwiedzili jego jacht. W oprócz opisów przygotowań do rejsu i trasy tej niezwykłej podróży, można dostrzec rodzący się związek pomiędzy Baranowskim a jego łodzią. Autor uwypuklił zależność pomiędzy stanem morza a nastrojami bohatera. „Droga na Horn” jest intymnym dziennikiem morskiej podróży, opowiadającym o nieustannej walce pisarza-żeglarza z morzem i własnym strachem. Nieustanne napięcie, jakie mu towarzyszy, powoduje przemieszanie się świata realnego z obszarem myśli i marzeń sennych. Książka zamykająca ten cykl <”Polonez” round the world singlehanded> zawiera literackie obrazki z życia na pełnomorskim jachcie. Sądzę, że warto podkreślić, że wszystkie te utwory powstały na podstawie własnych przeżyć autora i w związku z tym należą do nurtu autobiograficznego polskiej dwudziestowiecznej marynistyki. Każda z tych książek może być potraktowana nie tylko jako potwierdzenie sportowego wyczynu, ale również jako istotne dzieło marynistyczne z własną kompozycją, koncepcją bohatera i świata przedstawionego, wpisujące się na trwałe do historii polskiej
|