pocztę dla mieszkańców samotnych farm114...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
Zawsze, gdy wracała od swej siostry Nesty, mieszkającej w San Francisco, liczyła z okna samolotu wszystkie te turkusowe baseny pływackie, które zdobiły Dolinę,...
»
tylko miasto, w którym trudno mieszkać, któremu Newa próbuje wydrzeć grunt przy każdym porywie wiatru wiejącym od strony zatoki i z którego ludzie...
»
ja wszedłem do mieszkania generała Chłopickiego i nazwałem go z d r a j c ą, co tak roz- gniewało generała, że zasłabł niebezpiecznie i o mało życia nie...
»
Ciągła wędrówka przedmiotów z pomieszczeń mieszkalnych przez windę do lombardu w regularnych odstępach wydobywała na światło dzienne coraz więcej...
»
niejedno serce biło trwogą i że nie tylko w mieście, nie tylko w tym kącie kraju, ale i w całej Rzeczypospolitej patrzono na ten samotny okop, otoczony powodzią...
»
Kilku mieszkańców Dziewiątej Jaskini udało się do domu Relony i jej dzieci, by zostać na noc, śpiąc choćby i na twardej podłodze...
»
Wtedy po raz pierwszy poczułam w życiu taką wielką, taką straszną samotność...
»
Uznajemy także, co może jest najważniejsze ze wszystkiego, po­trzebę przeniknięcia samotności promieniem człowieczeństwa, który nadaje jej znaczenie i...
»
Labuda Gerard - Mieszko II - Krol Polski 1025-1034)s...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Czternastego marca
„Polonez” opuścił Port Stanley, do domu pozostało mu tylko tysiąc
mil115.
W
zamykającej cykl Baranowskiego książce <”Polonez”
round the world singlehanded> autor opisał spotkania z ludźmi
odwiedzającymi jego jacht w trakcie pobytu w portach. Wspomniał, jaką sensację wywołało uczestnictwo w regatach samotnych żeglarzy łodzi z
kraju socjalistycznego116. Goście, którzy byli na pokładzie jego jachtu, podziwiali konstrukcję i wyposażenie „Poloneza”. Fran Page,
dziennikarz „Observera”, przychylnie pisał o polskim jachcie i jego
kapitanie117.
Osobną grupę stanowiła Polonia, zawsze chętnie goszczona
na pokładzie polskiej łodzi. Miejscowi Polacy wydatnie pomagali w
remontach jachtu i uzupełnianiu zapasów żywności. Mimo że na codzień często różnili się w poglądach, to zdaniem autora, „zdarzało się, że właśnie na pokładzie „Poloneza” podawali sobie rękę ludzie nie
utrzymujący między sobą stosunków towarzyskich” 118.
Pobyt w porcie umożliwiał powrót do normalnego lądowego
życia, choćby tylko na kilka dni czy też tygodni. Samotny podróżnik
zbliżając się do wymarzonego portu, tęsknił do pójścia „pod ciepły prysznic i do zwykłej kolacji w czyimkolwiek towarzystwie, byle nie samotnie na morzu” 119.
109 Tamże, s. 187-188.
110 Tamże, s. 215-216.
111 Tamże, s. 231.
112 Tamże, s. 235.
113 Tamże.
114 Tamże, s. 237-238.
115 Tamże, 239.
116 Tenże, „Polonez” round..., cyt. wyd., s. 27.
117 Tamże.
118 Tamże, s. 29.
119 Tamże, s. 23.
81
Ludzie spotkani przez Krzysztofa Baranowskiego w portach
oprócz wymiernej pomocy w naprawie i przygotowaniu polskiego jachtu
do dalszych etapów morskiej podróży, wspierali go duchowo. Ich
bezinteresowność i życzliwość pozwalała uwierzyć żeglarzowi w potęgę człowieka i w jego zwycięstwo nad najgroźniejszym z żywiołów -
morzem.
ZAKOŃCZENIE
Krzysztof Baranowski, autor czterech książek, które stały się przedmiotem mojej pracy, przede wszystkim był i jest żeglarzem.
Pisarstwo jest dla niego sposobem utrwalania przemyśleń z okresu
samotnej walki z groźnym morskim żywiołem i słabością własnego
organizmu. Jego utwory miały ukazać potęgę ducha człowieka, który w
ekstremalnych warunkach przetrwał.
Pierwszy utwór tego cyklu <”Polonezem” dookoła świata>
został wydany w sierpniu 1973 roku, a więc w niespełna dwa miesiące
po zakończeniu rejsu. trafiło do księgarń rok
82
później, a kolejna książka Baranowskiego „Droga na Horn” na początku 1974 roku. Utwór zamykający ten cykl <”Polonez” round the worl
singlehanded> ukazał się w 1977 roku.
Każda z tych książek opowiada o tym samym rejsie, ale w
zupełnie inny sposób.
<”Polonezem”
dookoła świata> to opowieść o trudnościach
w zorganizowaniu wyprawy, historia budowy jachtu. Pisarz-żeglarz
drobiazgowo oddał nastrój egzotycznych portów oraz opisał spotkania z ludźmi, którzy odwiedzili jego jacht.
W oprócz opisów przygotowań do
rejsu i trasy tej niezwykłej podróży, można dostrzec rodzący się związek pomiędzy Baranowskim a jego łodzią. Autor uwypuklił zależność
pomiędzy stanem morza a nastrojami bohatera.
„Droga na Horn” jest intymnym dziennikiem morskiej
podróży, opowiadającym o nieustannej walce pisarza-żeglarza z morzem i własnym strachem. Nieustanne napięcie, jakie mu towarzyszy,
powoduje przemieszanie się świata realnego z obszarem myśli i marzeń sennych.
Książka zamykająca ten cykl <”Polonez” round the world
singlehanded> zawiera literackie obrazki z życia na pełnomorskim
jachcie.
Sądzę, że warto podkreślić, że wszystkie te utwory powstały
na podstawie własnych przeżyć autora i w związku z tym należą do nurtu autobiograficznego polskiej dwudziestowiecznej marynistyki.
Każda z tych książek może być potraktowana nie tylko jako
potwierdzenie sportowego wyczynu, ale również jako istotne dzieło
marynistyczne z własną kompozycją, koncepcją bohatera i świata
przedstawionego, wpisujące się na trwałe do historii polskiej

Powered by MyScript