Pokręciłem głową...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Owszem — kiwnął głową...
»
– Chętnie sam bym się do was przyłączył – zachichotał Wittgenbacher, kiwając głową w sposób jeszcze bardziej mechaniczny...
»
— A nie mówiłem! — Torrit pokiwał głową z zadowoleniem...
»
Entreri skinął głową, zadowolony, że drobne sugestie Dwahvel, iż inne oczy mogą być skierowane w ich stronę, doprowadziły przebiegłą kobietę tak...
»
Dziewczyna stała przez długą chwilę pod kamiennym blokiem, z głową uniesioną wysoko, nie tylko obserwując budowlę, ale też wchłaniając jej zapachy...
»
To był doprawdy zupełnie niezwykły widok, gdy ten wielki, gruby mężczyzna o apoplektycznej twarzy wisiał głową na dół i próbował dostać się z sufitu na...
»
nierzy do swego namiotu, potknął się na korzeniu obalonego drzewa, a najbliższy grenadier pochwycił garść słomy, zapalił i nad głową wzniósł, aby mu...
»
Towarzysz Duvala miał krótkie, czarne dredy, które sprawiały, że jego głowa wyglądała jak kaktus...
»
Potrząsnął z rezygnacją głową, najwyraźniej nie mogąc znaleźć odpowiednich słów...
»
Eda zatopiony w myślach, tylko kręcił głową...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- Muszę go mieć przy sobie. Jest mój. Kiedy zabraliście mi go na ścieżce, jednocześnie zabraliście mi połowę mojej mocy. Nie pozwolę, aby coś takiego zdarzyło się powtórnie.
- Jak chcesz - odparł Abundantius po chwili zastanowienia. - Chodziło mi tylko o to, żeby nie stała mu się jakaś krzywda.
- Przy mnie nic mu nie grozi - zapewniłem go.
Czterech spośród towarzyszących nam nagich mężczyzn wetknęło pochodnie w przymocowane do ścian uchwyty, po czym wszyscy wyszli. Decuman usiadł ze skrzyżowanymi nogami na podłodze przy drzwiach, trzymając na kolanach rozwidloną laskę. Ja uczyniłem to samo i przygarnąłem chłopca.
- Boję się - powiedział, po czym ukrył twarz w fałdach mojego płaszcza.
- Masz prawo się bać. Minione trzy dni były dla ciebie bardzo ciężkie.
Decuman zaczął nucić melodię o jednostajnym, wyraźnie akcentowanym rytmie.
- Mały Severianie, opowiedz mi, co przydarzyło ci się na ścieżce. Kiedy rozejrzałem się dokoła, ciebie już nie było.
Minęło trochę czasu, zanim udało mi się go uspokoić.
- Oni wyskoczyli tak nagle... ci trójkolorowi ludzie ze szponami... przestraszyłem się i uciekłem.
- I to wszystko?
- Potem przybiegło ich więcej i złapali mnie, i kazali mi wejść do dziury w ziemi, gdzie było zupełnie ciemno. A potem obudzili mnie i gdzieś zanieśli, a jeszcze potem byłem pod ubraniem jakiegoś mężczyzny, aż wreszcie ty przyszedłeś i mnie uwolniłeś.
- Nikt o nic cię nie pytał?
- Jakiś człowiek w ciemnościach.
- Rozumiem. Mały Severianie, zapamiętaj, że nie wolno ci uciekać, tak jak to zrobiłeś na ścieżce, rozumiesz? Możesz to zrobić tylko wtedy, kiedy zobaczysz, że ja także rzuciłem się do ucieczki. Gdybyś wtedy został przy mnie, nie znaleźlibyśmy się tutaj.
Chłopiec skinął głową.
- Decumanie! - zawołałem. - Decumanie, czy możemy porozmawiać?
Dalej nucił swoją pieśń, może nieco głośniej niż do tej pory, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Miał uniesioną twarz, jakby wpatrywał się w drewniany sufit, ale jego oczy były zamknięte.
- Co on robi? - zapytał chłopiec.
- Próbuje rzucić na nas czar.
- Czy zrobi nam krzywdę?
- Nie, ponieważ magia, którą włada, w zdecydowanej większości opiera się na oszustwach, na przykład na wyciąganiu cię przez dziurę w ziemi, tak by wszyscy myśleli, że nagle pojawiłeś się pod jego szatami.
Jednak nawet wtedy, kiedy mówiłem te słowa, zdawałem sobie sprawę, że w grę wchodzi coś znacznie poważniejszego. Decuman skoncentrował na mnie swoje myśli w sposób nieosiągalny dla większości ludzkich umysłów, ja zaś poczułem, że jestem zupełnie nagi w jakimś jasno oświetlonym miejscu, pod obstrzałem tysiąca spojrzeń. Jedna z pochodni zamigotała, zaskwierczała i zgasła. W pomieszczeniu zrobiło się ciemniej, ale tym bardziej jaskrawo jarzyło się to światło, którego nie byłem w stanie dostrzec za pomocą wzroku.
Podniosłem się z miejsca, dokonując w pamięci przeglądu sposobów, które pozwalają zabić bez pozostawiania żadnych śladów, i postąpiłem krok naprzód. W tej samej chwili ze szpar w obu długich ścianach wyrosły jak na komendę ostre piki. Nie miały nic wspólnego z lancami używanymi przez żołnierzy, które miotają porażające błyskawice - były to zwykłe, naostrzone żerdzie, takie same, jakich używali wieśniacy z Saltus. Mimo to na krótki dystans stanowiły śmiertelnie groźną broń, więc pospiesznie wróciłem na swoje miejsce.
- Oni chyba stoją na zewnątrz i obserwują nas przez szpary w ścianach - szepnął chłopiec.
- Też tak mi się wydaje.
- Co teraz zrobimy? - zapytał. - Kim są ci ludzie, ojcze?
Po raz pierwszy zwrócił się do mnie w ten sposób. Przyciągnąłem go bliżej, czując, jak jednocześnie słabnie nić, którą Decuman starał się opleść mój umysł.
- Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że trafiliśmy do akademii magów, zwanych także okultystami, którzy uprawiają to, co uważają za sztuki tajemne. Podobno mają wielu zwolenników, choć nie bardzo chce mi się w to wierzyć i są nadzwyczaj okrutni. Czy słyszałeś o Nowym Słońcu, mały Severianie? Według proroków ma to być człowiek, który odegna lód i naprawi świat.
- I zabije Abaię - dodał chłopiec, wprawiając mnie w zdumienie.
- Istotnie, to także ma uczynić, podobnie jak mnóstwo innych rzeczy. Powiadają, że już tu kiedyś był, bardzo dawno temu. Wiedziałeś o tym? Pokręcił głową.
- Wówczas jego zadanie polegało na doprowadzeniu do pokoju między ludzkością a Prastwórcą i dlatego nazwano go Łagodzicielem. Pozostawił po sobie słynną relikwię, klejnot zwany Pazurem.

Powered by MyScript