- Nic wam nie jest? - zapytał pośpiesznie giermek, zaglądając przez drzwi. - Nie - odparł Sparhawk chwytając Deladę za ramię, bo pułkownik próbował przecisnąć się obok niego. - Puść mnie! - syknął Delada. - Nie puszczę. Pamiętasz, mówiłem ci, że będziesz przez pewien czas najważniejszą osobą w Chyrellos. - Tak - westchnął pułkownik ze smutkiem. - Twoje wyniesienie nastąpiło właśnie kilka minut temu i nie pozwolę, abyś dał się zabić dlatego jedynie, że jesteś w wojowniczym nastroju. Odprowadzę cię teraz do twej kwatery i pod jej drzwiami postawię straż. Delada schował miecz do pochwy. - Oczywiście masz słuszność, dostojny panie. Tylko że... - Wiem. Ja czuję to samo. Po zapewnieniu bezpieczeństwa pułkownikowi Sparhawk powrócił do lochów. Członkowie przybocznej straży arcyprałata wciąż jeszcze wyławiali próbujących się ukryć niedobitków. Z rozjaśnianych pochodniami ciemności wyłonił się Kurik. - Obawiam się, że Martel i Annias uciekli na dobre - relacjonował. - Martel był przygotowany na spotkanie z nami - rzekł Sparhawk z chmurną miną. - Wiedział, że albo będziemy tu na dole, albo Sephrenia posłuży się zaklęciem, które pozwoli nam go słyszeć. Wyjawił wiele korzystnych dla nas informacji. - Tak? - Armia nadciągająca z zachodu to armia Warguna. - Dotarł prawie na czas. - Kurik uśmiechnął się nagle. - Martel uprzedził również, którą drogą pojedzie. Chce, byśmy go gonili. - Z największą przyjemnością spełnię jego życzenie. Czy jednakże zdobyliśmy informacje, o które nam chodziło? Sparhawk skinął głową. - Gdy Delada skończy swój raport, Annias nie dostanie nawet jednego głosu. - To już coś. - Przekaż dowództwo jakiemuś kapitanowi i chodźmy poszukać Vaniona. Mistrzowie czterech zakonów stali na murach w pobliżu bramy i z pewnym zastanowieniem spoglądali na wycofujących się najemników. - Właśnie przerwali atak - odezwał się Vanion, gdy dołączył do nich Sparhawk wraz z Kurikiem. - Nie wiemy dlaczego. - Mają wystarczająco ważny powód - rzekł Sparhawk. - Za rzeką jest Wargun. - Dzięki Bogu! - krzyknął Vanion. - W końcu jednak wiadomość do niego dotarła. Jak poszło wam w lochach? - Pułkownik Delada wysłuchał bardzo interesującej rozmowy. Niestety, Martel i Annias uciekli. Mają zamiar gnać do Zemochu, by szukać opieki u Othy. Martel ma rozkazać zniszczenie mostów, co opóźni pochód nadciągającej armii i najemnicy zdążą się przegrupować. Nie łudzi się jednak nadzieją, że będą dla Warguna dużym kłopotem. Chce tylko zyskać czas na ucieczkę. - Pójdźmy porozmawiać z Dolmantem - zdecydował mistrz Darellon. - Sytuacja uległa pewnej zmianie. Zbierz swych przyjaciół, dostojny panie Sparhawku. Wracamy do siedziby zakonu. - Kuriku, przekaż wiadomość - polecił Sparhawk giermkowi. - Niech wszyscy się dowiedzą, że król Wargun nadciąga z odsieczą. Ich świątobliwości Dolmant, Emban i Ortzel poczuli ogromną ulgę na wieść o przybyciu armii Warguna, a jeszcze większą gdy usłyszeli, że Annias sam się obwinił. - Pułkownik Delada może nawet zaświadczyć o porozumieniu między Anniasem i Martelem a Othą - rzekł Sparhawk. - Szkoda jedynie, że Annias i Martel uciekli. - Ile czasu potrzeba, aby wieść o zmianie obrotu wydarzeń dotarła do Othy? - zastanawiał się Emban, patriarcha Ucery. - Chyba możemy przyjąć, iż Otha już wie o wszystkim, wasza świątobliwość - powiedział mistrz Abriel. Emban pokiwał głową z niesmakiem. - Domyślam się, że również za sprawą tej magii. - Trochę potrwa, nim Wargun przegrupuje swe siły i ruszy do Lamorkandii, prawda? - zapytał Dolmant. - Tydzień lub dziesięć dni, wasza świątobliwość - przyznał Vanion - a nie są to zbyt dokładne oszacowania. Przednie straże obu armii będą mogły wyruszyć prędzej, ale główne siły potrzebują przynajmniej tygodnia. - Jaką odległość potrafi armia pokonać w ciągu dnia? - spytał Emban. - Najwyżej trzy ligi, wasza świątobliwość - odparł Vanion. - Bzdura, Vanionie! Przecież nawet ja potrafię przejść trzy ligi w ciągu czterech godzin, a nie poruszam się zbyt szybko. - Tak, kiedy idziesz sam, wasza świątobliwość - powiedział z uśmiechem Vanion. - Człowiek na przechadzce nie musi się martwić, że rozlezą mu się tyły kolumny, a gdy przyjdzie czas na spoczynek, może po prostu położyć się w krzakach owinięty płaszczem. Rozbicie obozowiska dla armii trwa trochę dłużej. Emban odchrząknął, podniósł się z wysiłkiem i poczłapał do mapy Eosii, wiszącej na ścianie komnaty Nashana. Pomierzył pewne odległości.
|