Potworne to zadanie brodzić w kole, którego środek, używając terminów scholastycznych, jest wszędzie, obwód zaś nigdzie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
139rozwizania umowy, niezachowanie formy pisemnej, niezachowanie terminu, w ktrym moe nastpi rozwizanie, jak i rozwizanie umowy bez zachowania wymaganego...
»
Palec środkowy krzywo wykręca przez handlowe śródmieście, obok sklepu Herky’s Merkentile & Pharmacy, obok dealera Hondy, u  którego piętrzą się i...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...
»
Ścigała ich wrzawa, dalekie okrzyki z innych ulic i często miała wrażenie, że z któregoś z tych pustych, pozbawionych szyb okien śledzą ich czyjeś oczy...
»
tylko miasto, w którym trudno mieszkać, któremu Newa próbuje wydrzeć grunt przy każdym porywie wiatru wiejącym od strony zatoki i z którego ludzie...
»
W rodowisku seminaryjnym, ktrego coraz bardziej nie mg znie, otrzyma on ponadto praktyczn lekcj pogldow, w jaki sposb mona si najskuteczniej - za pomoc...
»
Jak ptaki rozprawiające świegotem o poranku o przygodach nocy, tak one po przejściu kalifa, na którego ślady rzucano zaraz kwiaty i miał bursztynowy, mówiły sobie...
»
– Dom, z którego przed chwilą wyszłaś – przytaknął kot...
»
 Któregoś dnia kiedy mgła okryła zatokę, zaświtało mi nagle we łbie że czas najwyższy zająć się porucznikiem Danem i Zuzią...
»
Niezawiadomienie przez sąd o terminie rozprawy oskarżonego, kiedy obecność jego nie jest obowiązkowa, jest uchybieniem naruszającym jego prawa do obrony (art...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Czego szukamy? Czego szukamy? Powtórzyć to piętnaście tysięcy razy, jakby walić młotem o mur. Czego szukamy? Cóż jest tym pojednaniem, bez którego życie jest tylko ponurym żartem? Nie jest to pojednanie, jakie osiąga święty, bo chociaż w koncepcji powrotu do psa, rozpo­czynania od psa lub ryby, błota, brzydoty, nędzy i od przewartościowania wszystkich walorów jest zawsze jak gdy­by tęsknota do świętości, to jednak wydaje się, że chodzi nam o jakąś świętość nie religijną, o stan bez osądów różnicujących, bez „świętych” (bo święty w pewnym sensie zawsze pozostaje świętym) i tych, którzy święci nie są, toteż gorszy to biednych facetów lubiących podziwiać łydki kobiet poprawiających sobie podwiązki; słowem, jeżeli istnieje poje­dnanie, musi być ono czymś innym niż świętość, stan wykluczający z normalnego biegu świata. Musi ono być czymś immanentnym, bez poświęcania ołowiu dla złota, celofanu dla szkła, minimum dla maksimum. Przeciwnie, bezsens wymaga, aby ołów równy był złotu, aby maksimum zawierało się w minimum. Alchemia, geometria, nie-Euklide­sowa, kompletny brak określonego stosunku up to date do operacji mózgu i jej owoców. Nie o to chodzi, by piąć się wzwyż - przestarzałe pojęcie zdyskredytowane przez histo­rię, stara marchew, na którą już się osła nie nabierze, nie o to chodzi, by przesiewać, wybierać, wyszukiwać, iść od alfy do omegi. Już się tam jest. Każdy już tam jest. Strzał jest w pistolecie. Ale trzeba nacisnąć spust, tymczasem dziwnym trafem palec akurat daje znak autobusowi, aby się zatrzymał, albo coś w tym rodzaju.
Ale gada! Ależ gada ten ćmiący papierosa włóczęga przed­mieść! Kobieta już poprawiła pończochę, to mamy z głowy. Widzisz? Rozmaite formy pojednań, Il mio supplizio... Wszys­tko zapewne jest tak proste: najpierw oczko puszcza, a potem trzeba przytknąć pośliniony palec, by je zatrzymać. Może wystarczyłoby pociągnąć kogoś za nos i przesunąć mu go w miejsce ucha. Trochę tylko zmienić okoliczności... Ale nie... W ten sposób też nie. Nic łatwiejszego niż zrzucić winę na warunki zewnętrzne, tak jakby istniała pewność, że ze­wnątrz i wewnątrz to dwie główne belki, na których opiera się dom. Ale w gruncie rzeczy wszystko jest nie tak, jak świadczy historia, a sam fakt, że o tym myślimy zamiast to przeżywać, dowodzi, że jest źle, że wpakowaliśmy się w jakąś kompletną dysharmonie, którą usiłujemy przesłonić wszyst­kim, czym rozporządzamy: osiągnięciami społecznymi, histo­rią, stylem jońskim, wesołością Odrodzenia, powierzchow­nym smutkiem romantyzmu - i tak to idzie, i j... nas pies.
(44)
126
 
Dlaczego twymi diabelskimi czarami wyrwałaś mnie ze spokoju poprzedniego życia... Słońce i księżyc błyszczały dla mnie bez najmniejszej sztuczności, budziłem się wśród spokojnych myśli, a rankiem zwijałem liście, aby przystąpić do modlitwy. Nie widziałem zła, nie miałem bowiem oczu. Lecz ja się zemszczę!
Słowa Mandragory z Izabeli z Egiptu Achima von Amim
(21)
127
 

Powered by MyScript