Wątpię, czy jeszcze zobaczę Randa. Przynajmniej nie przed wyjazdem. Każdy sługa zaniesie mu list. - Lepiej gdybyś to był ty, przyjaciel Lorda... - Daj to jakiemuś słudze. Albo któremuś Aielowi. - Nie zrobisz tego, o co proszę? - spytała z niedowierzaniem. - Nie. Czyżbyś nie słyszała, co mówię? Znowu odrzuciła głowę w tył, tym razem jednak inaczej, choć nie umiał określić, na czym polega różnica. Przyglądając mu się w zamyśleniu, mruknęła coś, jakby do siebie. - Te osobliwe oczy. - Co? - Uświadomił sobie nagle, że stoi nagi do pasa. Ni stąd, ni zowąd te skrupulatne oględziny zaczęły mu przypominać badanie konia przed zakupem. Zaraz mu obmaca pęciny i zajrzy w zęby. Porwał z łóżka uszykowaną na następny dzień koszulę i włożył ją przez głowę. - Daj swój list jakiemuś słudze. A teraz chcę się położyć. Mam zamiar wstać wcześnie. Przed świtem. - Dokąd wyjeżdżasz? - Do domu. Do Dwu Rzek. Jest późno. Jeśli ty również wyjeżdżasz rankiem, to jak mniemam, zechcesz się trochę przespać. Ja przynajmniej jestem nieludzko zmęczony. - Ziewnął, najszerzej jak potrafił. Nadal nie uczyniła najmniejszego ruchu w stronę drzwi. - Jesteś kowalem? Potrzebuję kowali w Mayene. Do wyrobu zdobnych konstrukcji z żelaza. Krótki pobyt zanim wrócisz do Dwu Rzek? Przekonasz się, że Mayene... jest bogate w rozrywki. - Jadę do domu - oznajmił stanowczo - a ty wracasz do swych komnat. Nieznaczne wzruszenie ramion kazało mu pośpiesznie odwrócić wzrok. - Może innym razem. Zawsze dostaję to, czego pragnę. A wydaje mi się, że mam ochotę na... - Urwała, mierząc go spojrzeniem od stóp do głów - ...ozdobne konstrukcje z żelaza. W oknach mojej sypialni. Uśmiechnęła się do niego tak niewinnie, że w głowie rozbrzmiał mu dzwon na alarm. Drzwi otworzyły się ponownie i do środka weszła Faile. - Perrin, poszłam do miasta cię szukać i usłyszałam pogłoski, że... - Znieruchomiała z oczyma utkwionymi twardo w Berelain. Pierwsza z Mayene zignorowała ją. Podeszła bliżej do Perrina i musnęła dłonią jego dłoń, potem przesunęła palcami po ramieniu. Przez moment miał wrażenie, że zamierza przyciągnąć jego głowę, żeby go pocałować - z pewnością uniosła twarz w tym celu - ale tylko przelotnie pogładziła jego kark i zrobiła krok w tył. Nim zdążył się poruszyć, by ją powstrzymać, było po wszystkim. - Pamiętaj - powiedziała cicho, jakby byli sami zawsze dostaję to, na co mam ochotę. - I z tymi słowami, majestatycznym krokiem minęła Faile i wyszła z izby. Czekał na wybuch Faile, ona jednak zerknęła tylko na ułożone na łóżku wypchane sakwy i powiedziała: - Widzę, że już słyszałeś. Perrin, to tylko plotki. - Te żółte oczy to coś więcej niż plotki. Spodziewał się, że wybuchnie niczym wiązka suchych gałązek ciśnięta w żar. Czemu jest taka chłodna? - Bardzo dobrze. W takim razie następny kłopot to Moiraine. Będzie próbowała cię zatrzymać? - Nie, jeśli się o niczym nie dowie. Zresztą pojadę i tak, nawet jeśli spróbuje. Mam rodzinę i przyjaciół, Faile, nie pozostawię ich na łasce Białych Płaszczy. Mam nadzieję utrzymać ją w niewiedzy, dopóki nie będę już daleko. Nawet oczy miała spokojne, niczym ciemne stawy zagubione pośród lasów. Aż mu się włosy zjeżyły na karku. - Przecież musiało minąć wiele tygodni, zanim ta plotka dotarła do Łzy, a jazda do Dwu Rzek potrwa kilka następnych. Białe Płaszcze zdążą pewnie wyjechać. Ale cóż, sama chciałam, żebyś opuścił to miejsce. Nie powinnam narzekać. Chcę tylko, byś wiedział, czego się spodziewać. - Dzięki Drogom to wcale nie potrwa tak długo - wyjaśnił. - Dwa, może trzy dni. Dwa dni. Przypuszczał, że nie ma sposobu na szybsze pokonanie tej odległości.
|