przez nas materiale czytamy: “Wśród współczesnych masonów polskich nie ma polityków zpierwszych stron gazet...

Linki


» Dzieci to nie ksiÄ…ĹĽeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeĹ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
ł S-Wyb˘r drukarki łł B-Przesuniţcie do obţoţenia łł N-Liczba kopii łł U-Wielokrotnoţţ kopii generowana przez łł G-Jakoţţ grafiki łł T-Jakoţţ...
»
Przez wiÄ™kszÄ… część nastÄ™pnego miesiÄ…ca — czyli od koĹ„ca wrzeĹ›nia, kiedy ucie- kĹ‚yĹ›my, do koĹ„ca paĹşdziernika — moja pani wahaĹ‚a siÄ™...
»
spełnienie przez przychodzącego świeżo człowieka, w jego historyczności, posiada ono moc, która budzi, a nie moc, która obdarza, bo ta raczej zwodziłaby...
»
Opisane przez nas dÄ…ĹĽenie odwrotne — dÄ…ĹĽenie do przeĹ‚amania skorupy odrÄ™bnoĹ›ci i uwolnienia siÄ™ z wynikajÄ…cych z niej ograniczeĹ„ i izolacji — jest...
»
Tej to duszy przysługuje istnienie, a pośrednio dopiero ciału zorganizowanemu przez duszę,podczas gdy zwierzętom i roślinom istnienie przysługuje jako jUŻ...
»
zdaniami, ograniczony do związków formalnych lub uwzględniający równieŜ związki treściowe; (2) przez określenie punktu wyjścia i punktu dojścia...
»
obowiązującego w zakresie nie uregulowanym lub niedostatecznie uregulowanym przez prawamiejscowe, który zarazem stapiał koncepcje prawa rzymskiego i prawa...
»
Krasnoludy ruszyły do przodu zwartą grupą, przez cały czas walcząc z ogarniającą ich rozpaczą, a Hornborin wysoko uniósł rękę z Pierścieniem i ruszył w...
»
Palec Ĺ›rodkowy krzywo wykrÄ™ca przez handlowe Ĺ›rĂłdmieĹ›cie, obok sklepu Herky’s Merkentile & Pharmacy, obok dealera Hondy, u  ktĂłrego piÄ™trzÄ… siÄ™ i...
»
Niezawiadomienie przez sąd o terminie rozprawy oskarżonego, kiedy obecność jego nie jest obowiązkowa, jest uchybieniem naruszającym jego prawa do obrony (art...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Jan Olszewski należał do loży “Kopernik”, ale po roku 1991 uśpił
się.” Ciekawe czy Olszewski będzie protestował tym bardziej, że pisze o swoich związkach z
masonerią w książce “Prosto w oczy” stwierdzając jedynie, że to tak naprawdę nie była to
masoneria: “Dopóki zresztą działał Klub, w zasadzie formą zebrania loży - to było
wznowienie loży "Kopernik" - posługiwać się nie było potrzeby.(...) Została przyjęta zasada,
która nie miała nic wspólnego z prawidłowością obrzędów masońskich, ale dla naszych celów
była bardzo wygodna, że w toku jednego posiedzenia uczestnicy otrzymywali od razu awans
dwu- lub trzystopniowy: ucznia, czeladnika i mistrza. Sporządzało się po prostu odpowiednie
protokóły. Natomiast, żeby ona jeszcze na zewnątrz była wiarygodna, wymagała udziału
kogoś, kto będzie w najlepszej wierze stwarzał sytuację osłony.(...) W związku z tym Wolski
wciągnął w to i uczynił sekretarzem Tadeusza Gliwica, przedwojennego członka masonerii.
(...) Korzystaliśmy z formuły takich spotkań jeszcze w latach siedemdziesiątych. Potem już
nikt nie miał do tego głowy - po akcji konstytucyjnej, kiedy powstał KOR, później Ruch
Obrony Praw Człowieka.(...) Działalność loży na ten czas zamarła, po czym była próba
powrotu do tej formuły w okresie stanu wojennego, kiedy nie było wiadomo jak to będzie się
toczyło dalej. Odbyliśmy wtedy parę spotkań, na których zastanawiano się jak tę lożę
wykorzystać. Potem bardzo szybko się okazało, że ta powszechna, solidarnościowa
konspiracja przybiera formy tak szerokie i w istocie rzeczy stopień ścigania jest tu
ograniczony. Trudno mi to dokładnie określić w czasie, ale gdzieś już pod koniec tego okresu
zostało to definitywnie zarzucone."
Kończąc. Masoneria zawsze była znana z tego, że tworzyła swoją tzw. czarną legendę, a więc
mit o tym, że jest wszędzie, może wszystko, ma długie ręce itd. Masoneria, jak widać choćby
z tego materiału, specjalizuje się, mówiąc delikatnie w legendach i mitach. Tutaj jednaj
pojawia się zupełnie nieznany dotąd, zaskakujący mit jej autorstwa: “U nas za sympatie
masońskie, nie tylko za przynależność do loży, można stracić pracę. Znana mi absolwentka
historii miała otrzymać stypendium doktoranckie za granicą, ale go nie otrzymała, bo trzyma z
masonami. Inna miała zostać asystentką na Uniwersytecie Warszawskim, ale dowiedziała się,
że skoro sympatyzuje z prof. Nowickim, to niech on jej coś załatwi – i asystentką nie została.
Mariana K., informatyka, wyrzucono z pracy w telekomunikacji, bo rozeszło się, że jest
masonem. (...) Przykłady można by mnożyć.”
Oj ci biedni, prześladowani masoni. Nie powiem, że pragnąłbym, aby ich pomysły, plany,
mity się spełniły. W tym jednak wypadku stanowczo popieram.
Jan Józef Lipski – “świecki święty” czy “święty osioł”?
13.12. 1999 r. ukazała się w “Naszym Dzienniku” rozmowa z Edwardem Staniewskim
członkiem zespołu wykonawczego Ruchu Obrony Praw człowieka i Obywatela działającej od
drugiej połowy lat siedemdziesiątych prawicowej organizacji opozycyjnej. W rozmowie tej
Staniewski stwierdził, że Jan Józef Lipski wyjechał do Wielkiej Brytanii przed ogłoszeniem
stanu wojennego, i że wtedy, gdy inni przebywali w obozach internowania lub więzieniach on
przebywał na leczeniu w luksusowym szpitalu. Syn Lipskiego wystosował list do redakcji
“Naszego Dziennika”, w którym stwierdził, że jego ojciec w momencie wprowadzenia stanu
wojennego przebywał w Polsce, został internowany, a dopiero później wyjechał do Wielkiej
Brytanii na leczenie skąd wrócił na proces KOR-u i został aresztowany. “Nasz Dziennik”
zostaje też potępiony “za rozpowszechnianie nieprawdy” przez Józefę Hennelową w
“Tygodniku Powszechnym”.
“Nasz Dziennik” opublikował ten list 23.12. 99 r. wstrzymując jego publikacje kilka dni, aby
Edward Staniewski mógł przygotować swoją na niego odpowiedź. Tak więc 13.12.99 r.
ukazała się w “Naszym Dzienniku” druga rozmowa z Edwardem Staniewskim, w ramach
której wyjaśnił, że nie przypuszczał nawet, “aby jeden z przywódców opozycji mógł wyjechać
w stanie wojennym leczyć serce”, ponieważ władza komunistyczna nie patyczkowała się z
nikim z opozycji i on sam choć również był chory nie został nawet zwolniony do polskiego
szpitala. Ponadto Edward Staniewski stwierdza, że był pewny, iż Lipski długo przebywał w
Londynie, ponieważ dowiedział się, że właśnie tam Lipski napisał swoją liczącą ponad 400
stron książkę pt. “KOR”. “Logicznie rozumując – stwierdza Staniewski – wydawało mi się, że
Lipski nie mógł jej napisać w czasie krótszym niż pół roku, zwłaszcza, że był chory i poddał
się w tym czasie poważnej operacji.”
Jeszcze przed 23.12.99 zaatakowała Edwarda Staniewskiego i “Nasz Dziennik” Józefa
Hennelowa w “Tygodniku Powszechnym” apelując jednocześnie do Senatu, aby jego
marszałek stanął w “obronie nieżyjącego już senatora” i dał odpór tym “niesłychanym
pomówieniom”.
30.12.99 na posiedzeniu senatu wystąpił senator Krzysztof Kozłowski z Unii Wolności, który
zaprzeczając między innymi temu, że Lipski był w dniu rozpoczęcia stanu wojennego w

Powered by MyScript